Pożary takie jak w Siemianowicach Śląskich to trudne akcje głównie ze względu na olbrzymie zadymienie. We wczorajszej akcji gaśniczej na składowisku odpadów brało udział 30 zastępów z terenu województwa śląskiego. Obecnie dogasza je jeszcze sześć.
St. kpt. Aneta Gołębiowska, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego śląskiej Państwowej Straży Pożarnej, podkreśla, że w przypadku składowisk odpadów komunalnych największą uciążliwością jest zadymienie. Palą się tworzywa sztuczne, papier i wszystko to, co wrzucamy do kontenerów na śmieci.
- Zwałowisko było wysokie na trzy metry i miało kubaturę około 3000 m sześć. Ogień opanowano w miarę szybko, ale to nie koniec akcji. Teraz na pogorzelisko wjechały spychacze i rozjeżdżają je. Jednocześnie strażacy przelewają je, by ugasić wszystko co jeszcze się tli - mówi st. kpt Gołębiowska.
Dodaje, że to jeszcze potrwa wiele godzin, bo trzeba mieć pewność, że ogień nie pojawi się ponownie.
- Obeszło się bez ewakuacji osób postronnych, bo składowisko jest na terenach poprzemysłowych, więc w terenie nielicznie zamieszkałym, z dala od większych skupisk - podkreśla.
Dym wyglądał groźnie, ale tak naprawdę nie stanowił dużego zagrożenia dla zdrowia. O przyczynach pożaru wypowiedzą się eksperci.
Wcześniej na siemianowickim wysypisku ogień pojawiał się w 2017 i w 2014 r. Niedawno strażacy gasili pożar m.in. w Jastrzębiu, Kędzierzynie Koźlu, pod Kutnem, w Dąbrówce Wielkopolskiej, Rudach. Statystyki pokazują, że od kilku lat, kiedy odpady muszą być segregowane, takich pożarów znacznie przybyło.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.