Pożar endogeniczny. Pożar egzogeniczny. Czy to do pożaru doszło wskutek samozapłonu węgla, czy też np. zaprószenia ognia, nie ma większego znaczenia w sytuacji, gdy pożar w kopalni, bez względu na to, co go wywołało, jest jednym z największych zagrożeń w funkcjonowaniu zakładu górniczego i dla ludzi w nim pracujących.
Andrzej Respondek z Departament Górnictwa Podziemnego i Odkrywkowego Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach nie ma wątpliwości co do tego, że na przestrzeni lat profilaktyka przeciwpożarowa poszła znacznie do przodu.
- Po wojnie, do 1960 r. dochodziło rocznie nawet do 600 pożarów, a wśród nich były i takie, w których ginęło kilkudziesięciu górników. Wówczas nie było sprzętu do monitorowania zagrożeń. Wydobycie liczyło się bardziej od bezpieczeństwa, powszechnie stosowano otwarty ogień, np. w lampach, spawano bez odpowiednich zabezpieczeń itd. Dziś trudno sobie wyobrazić, że coś takiego było kiedyś normalnością.
Na początku lat 60. pożarów było już o połowę mniej - 300 rocznie. W latach 70. zdarzało się ich ok. 30. W ostatniej dekadzie notowano rocznie od 3 do 11 pożarów. W tym roku było ich siedem, w tym pięć w kopalniach węgla kamiennego. Poza tym w odkrywce węgla brunatnego w Koninie zapalił się przenośnik ciągu węglowego "na skutek zatarcia łożyska dolnego krążnikaˮ, w wielickiej kopalni soli - agregat sprężarkowy, bo był eksploatowany niezgodnie z wymaganiami.
Z pięciu pożarów w kopalniach węgla kamiennego cztery były endogeniczne. Przeciwdziałać im można m.in. poprzez monitoring. Co innego, gdy idzie o pożary o charakterze egzogenicznym. W tym przypadku człowiek ma więcej do powiedzenia, bo to przede wszystkim ludzkie błędy, czy to w zachowaniu pracowników, czy też w obsłudze niesprawnych maszyn, są przyczyną takich pożarów.
Palenie kategorycznie zakazane
Pożary egzogeniczne zazwyczaj pojawiają się niespodziewanie, bez ujawnienia wyraźnych oznak ostrzegawczych. Rozwijają się gwałtownie, wydzielając duże ilości dymów, co stanowi kolejne zagrożenie dla pracujących ludzi. Powstają one najczęściej wskutek wadliwej pracy maszyn i urządzeń, braku ładu oraz porządku, a przede wszystkim nieprzestrzegania w codziennej pracy górniczej przepisów bezpieczeństwa ogólnego i bezpieczeństwa pożarowego. Przyczyny ich powstania to głównie: roboty spawania i cięcia metali; niewłaściwa instalacja i eksploatacja urządzeń maszynowych oraz elektrycznych, szczególnie przenośników taśmowych; nieprawidłowe obchodzenie się z płynami łatwopalnymi; niewłaściwe wykonywanie robót strzelniczych; wybuchy gazów i pyłów; palenie tytoniu i używanie otwartego ognia.
W przypadku tej ostatniej przyczynie, z danych WUG wynika, że w ostatniej dekadzie palenie papierosów na dole nie było stwierdzoną przyczyną pożaru. Co wcale nie znaczy, że nie ma takich, którzy bagatelizują całkowity zakaz zjazdu z zapałkami, zapalniczkami itp.
- Pewnie są ludzie, którym wydaje się, że jak sobie zapalą gdzieś na uboczu, to nie będą stwarzali zagrożenia pożarowego. Gdyby było inaczej, to nie znajdowano by niedopałków papierosów. A takie sytuacje były ujawniane. Również podczas prac komisji powypadkowych w kilku przypadkach nie można było wykluczyć, że środkiem zapalnym były papierosy. Uważam jednak, że przytłaczająca większość górników ma świadomość tego, czym może skutkować palenie papierosów na dole kopalni - komentuje Andrzej Respondek.
Łamanie zakazu zjazdu z zapałkami, papierosami itp. jest ciężkim naruszeniem obowiązków pracowniczych, mogącym skutkować zwolnieniem dyscyplinarnym w trybie art. 52 Kodeksu pracy. Złamanie bezwzględnego zakazu używania na dole otwartego ognia z pewnością skutkuje dyscyplinarką, a w określonych sytuacjach nawet odpowiedzialnością karną. Za spowodowanie pożaru, zagrażającego życiu i zdrowiu ludzi oraz mieniu kopalni może grozić nawet 10 lat więzienia, a w przypadku działania nieumyślnego do 5 lat pozbawienia wolności.
- Każdorazowo wśród branych pod uwagę potencjalnych przyczyn tragicznych zdarzeń w kopalniach jest błąd człowieka. Dotyczy to także pożarów, a bywało, że docierały do nadzoru górniczego informacje, że pożar mógł być spowodowanym złamaniem bezwzględnego zakazu palenia tytoniu - wyjaśnia Jolanta Talarczyk, rzecznik prasowy WUG.
Przez ludzi i zawodność maszyn
Na szczęście tych, którzy palą na dole, jest niewielu i całe szczęście, że ta ich karygodna niefrasobliwość nie kończy się nieszczęściem, ogniem i dymem. Najczęstszą przyczyną pożarów egzogenicznych są wadliwie działające maszyny. Tarcie taśmy przenośnikowej o obudowę lub urobek leżący na spągu może dać iskrę i... Wbrew pozorom najczęściej do takich zdarzeń dochodzi w kopalniach rudy miedzi. Od 2006 do 2015 r. w "węglu kamiennymˮ paliło się egzogenicznie 27 razy, a w "rudach miedziˮ - 29. W tym okresie pożary wywołane błędami człowieka lub zawodnością maszyn stanowiły 53,7 proc. ogólnej liczby pożarów zaistniałych w podziemnych zakładach górniczych - podają statystyki WUG.
Wynika z nich, że w latach 2006-2015 w kopalniach węgla kamiennego pożary były przyczyną 27 wypadków ciężkich i lekkich. Tragiczny w skutkach był 12 maja 2011 r. Wówczas to w kopalni Krupiński wchodzącej w skład Jastrzębskiej Spółki Węglowej w akcji ratowniczej, prowadzonej przy rozwijającym się pożarze i totalnym zadymieniu, zginęło dwóch ratowników górniczych. W październiku 2014 r. w ruchu Wesołej kopalni Mysłowice-Wesoła w wyniku zapalenia metanu zginęło pięciu górników, a 25 zostało ciężko rannych. To był jednak pożar endogeniczny. Komisja powypadkowa zakończyła prace i sporządziła raport.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.