Ksiądz w pewnej parafii miał zwyczaj grywać w szkata z organistą i kościelnym. Zawsze nosił przy sobie talię kart. Ale nosił też plik obrazków z wizerunkami różnych świętych. Obrazki te rozkładał na ławkach przed poranną mszą, a potem z przyjemnością patrzył, jak wierni modlą się do "wylosowanych" świętych i z ciekawością dociekał, który komu przypadł. Któregoś zimowego ranka rozłożył obrazki, nie zapalając jeszcze - dla oszczędności - światła, a tylko przy słabym blasku wiecznej lampki. Gdy wyszedł z zakrystii na nabożeństwo, ze zdziwieniem zauważył, że nikt z wiernych nie modli się do wizerunków ze świętych obrazków. Tylko w ostatniej ławce najstarsza parafianka była pogrążona w głębokiej modlitwie, przyciskając obrazek do piersi. Ksiądz podszedł do niej i delikatnie trącił, po czym zapytał:
- Babciu, a do którego świętego wy się tak modlicie?
Babcia uniosła głowę, następnie wyciągnęła daleko przed siebie rękę z obrazkiem i to go przybliżając, to oddalając od oczu, powiedziała:
- Wiycie, farorzyczku, jo se dzisiok bryli niy wziyna, ale tak mi sie coś zdo, że to świynty dupek-szel...
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.