Z WUG jest jak z policją, którą zasadniczo lubi się wtedy, gdy jest potrzebna. Urzędowi nie raz ani dwa dostaje się od tzw. zwykłych górników. Na przykład za to, że wszystko, czego używa się pod ziemią, musi być dopuszczone przez WUG do tego użytkowania.
Kowal zawinił, Cygana powiesili. Górnik uważa, że "nie dość, że podstawowe materiały, typu śruby, blachy wykładkowe, klucze, rolki i tego typu pierdółki, które są u nas stosowane, mają trzykrotnie wyższą cenę niż w rzeczywistości powinny, właśnie przez dopuszczenia złodziejskiego urzędu górniczego, to na dodatek najwyraźniej dopuszczenia dostają tylko producenci, którzy ostro dają w łapę!".
Inny przyznaje: "Nigdzie nie przeczytałem ani nie usłyszałem jeszcze na temat tego, że cena podstawowej śrubki M20/50 dla kopalni jest 3-4 razy wyższa od takiej samej śrubki, którą mógłbym kupić choćby w Castoramie...". I uważa, że "CBA i NIK mogłyby się nieco zakręcić dookoła WUG i ich dopuszczeń do stosowania na dole kopalni oraz za ile te dopuszczenia są załatwiane".
I jeszcze jeden wpis, nim przejdziemy do wyjaśniania, dlaczego Cygana powiesili. Górnik pisze: "Nie raz i nie dwa miałem wtedy tzw. R-kę, czyli papier/skierowanie do wydania materiału z magazynu. A na tej R-ce wypisana jest cena jednostkowa, dla przykładu górna rolka do przenośnika 1200 - cena? Ponad 40 zł! Śruba 20 mm. Cena? Ok. 4 zł! Przecież taką samą śrubę kupię w «Rolniku» za jakieś 70 gr, max za złotówkę! Różnią się między sobą tylko tym, że mają pieczątkę z dopuszczeniem WUG!".
Po 2004 roku zaszły zmiany
Mirosław Krzystolik, wicedyrektor Departamentu Energomechanicznego WUG, słyszy często takie opinie i nieraz tłumaczył, że są - delikatnie mówiąc - niesprawiedliwe.
- WUG nie daje "pieczątek z dopuszczeniami" ani na śrubki, ani na ubrania robocze, ani na młotki lub kilofy. Pracownicy często mylą to, co obowiązywało przed 2004 r., z obowiązującymi uregulowaniami. Mianowicie z podwyższonymi wymaganiami bezpieczeństwa pracy, oznakowaniem CE i uregulowaniami wynikającymi z rozporządzenia Rady Ministrów z 30 kwietnia 2004 r., w związku z Prawem geologicznym i górniczym, o dopuszczeniu wyrobów do stosowania w zakładach górniczych. Owszem, do 1 maja 2004 r. można było stosować w nich wyłącznie wyroby dopuszczone w drodze decyzji przez prezesa WUG. Gdy Polska weszła do UE, nastąpiły istotne zmiany w kwestii dotyczącej wyrobów, które mogą być stosowane po raz pierwszy w zakładach górniczych.
Wspomniane rozporządzenie wymienia kilkanaście grup urządzeń, które wymagają akceptacji prezesa WUG, by mogły być używane pod ziemią. Od "elementów górniczych wyciągów szybowych", przez "wozy do przewozu ludzi..." po "wozy i pojazdy do przewozu lub przechowywania środków strzałowych". W dokumencie nie ma nic o tym, że dopuszczenia wymagają nakrętki, co obowiązywało przed 1994 r. Teraz już nie.
Podobnie jak za Odrą
- Za wyrób dopuszczony do obrotu odpowiada producent lub importer towaru. Jeśli urządzenie jest na liście objętej rozporządzeniem z 2004 r., to jego producent i dystrybutor występuje do prezesa WUG o dopuszczenie do stosowania. Składa stosowną dokumentację wyrobu, wnosi maksymalnie 654 zł opłaty skarbowej, nie do WUG, ale do Urzędu Miejskiego w Katowicach. Decyzja wydawana jest w terminie do 30 dni. Często wydaje się, np. w przypadku maszyn wyciągowych i stacji transformatorowych, postanowienie na próbę. Jej czas zależy od stopnia skomplikowania urządzenia, od 3 do 12 miesięcy - tłumaczy dyrektor Krzystolik. Dodajmy, że od 2012 r. dopuszczenie jest bezterminowe, wcześniej wydawane były na maksimum 5 lat. Oznacza to, że o ponowne dopuszczenia wystąpią ci, którzy otrzymali je w 2011 r.
Polski system dopuszczeń urządzeń do pracy w górnictwie jest zbieżny z obowiązującym w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Wbrew temu, co się powszechnie i stereotypowo uważa, w Polsce maleje lista urządzeń i maszyn wymagających dopuszczenia przez WUG.
Tajemnicza sygnatura CE
No to co z tymi młotkami kilka razy droższymi od podobnych w sklepie? Albo z "głupimi koszulkami"? O to należy pytać się już w spółkach, w tych działach, które organizują przetargi, bo z zakupami ubrań roboczych WUG nie ma nic wspólnego. Pomijając proste narzędzia, wszystko inne musi spełniać nie wymagania WUG, lecz dyrektywy tzw. nowego podejścia. Stanowią one o tym, jakie zagrożenia producent powinien wykryć i wyeliminować, by wyrób mógł być m.in. bezpiecznie użytkowany. Zatem na każdym wyrobie dopuszczonym do obrotu handlowego na terenie UE ma widnieć sygnaturka CE (Conformité Européenne), za pomocą której producent deklaruje, że jego wyrób spełnia wymagania dyrektyw.
- O ile dopuszczenia WUG wymaga sprzęt strzałowy, to materiały wybuchowe mają spełniać wymagania CE. Producent sam zabiega o przebadanie jego produktu do stosowania w szczególnych warunkach w ośrodkach certyfikujących. Wiadomo, że wytwórca hełmów górniczych wykona je z materiału antyelektrostatycznego i w ich opisie zaznaczy, że mogą być stosowane nie tylko w budownictwie, ale i w warunkach zagrożenia metanowego - informuje dyrektor Krzystolik.
Tego, co inni uznali za bezpieczne i co ma oznaczenie CE, WUG nie weryfikuje, bo od roku 1994 upłynęło sporo czasu. A dziś certyfikacja tego, co już inni certyfikowali, obowiązuje za Bugiem, w Rosji w szczególności...
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Jednym zdaniem to dzięki producentom i samym kupującym mamy ceny materiałów, maszyn i urządzeń jakie mamy...heh to może faktycznie trzeba by ponownie przeanalizować gros przetargów żeby zobaczyć czy owe zakupy realizowane były zgodnie z zasadami itd. etc. NIK z tego co pamiętam jedną z dużych firm górniczych kontrolował jakiś czas temu, nic oczywiście nie odkrywając, nikomu włos z głowy nie spadł...odpowiedzialność? wolne żarty.