Kiedy Mikołaj ma zadzwonić swoim srebrnym dzwoneczkiem i przynieść prezentów wór, kiedy wokół coraz więcej choinek z kolorowymi światełkami, a w sklepach słodyczy chwilowo przepakowanych w zimowe widoczki z saniami, bombkami i bałwankami, nawet stare "bałwany" bałwanieją i stają się naiwni jak dzieci. Bo naiwność to objaw zdziecinnienia. Jeden z objawów, gwoli ścisłości.
Prawdziwe dziecko nie jest naiwne, lecz ufne, bo jeszcze nie rozumie całej przewrotności świata, a w szczególności rynkowych gier i gierek tudzież politycznych ciuciubabek i robienia z ludzi durniów. Małe dziecko zna tylko dziecięce gry i zabawę w ciuciubabkę, ewentualnie, gdy jest nieco starsze, może znać grę w durnia. Choć dziś raczej zna gry komputerowe. Tymczasem zdziecinniali dorośli pozwalają się ogrywać innym dorosłym jak małe dzieci i robić z siebie durniów. Przy czym role w tej zabawie są wymienne i raz można być zdziecinniałym naiwniakiem robionym w balona, a innym razem samemu kogoś zdziecinniałego nabijać w butelkę.
Obserwując to z boku, odnosi się wrażenie, że spora część obywateli jest jakimś społeczeństwem specjalnej troski, odpornym na zdobywanie wiedzy, doświadczeń i wysnuwanie z nich wniosków. Jeśli zjawiska te miałyby miejsce tylko pomiędzy 6 a 24 grudnia to pół biedy. Wszędzie na świecie w tym mniej więcej czasie ludziom nadmiar kolorów, zapachów i dźwięków odbiera zdolność racjonalnego myślenia. Tymczasem u nas zjawisko owo wówczas jedynie się nasila, by w pozostałej części roku trwać na całkiem wysokim poziomie. Objawia się różnie. Na przykład ślepą wiarą, że pieniądze włożone do różnych bursztynowych i złotych geszeftów to złoty interes i one się tam rozmnożą cudownie, jak to podobno się zdarzyło na jednej pustyni rybom i podpłomykom. I nie ma siły - gdy się okaże, że był to "pic na wodę, fotomontaż", to za czas jakiś znowu swój szmal w coś włożą, żeby się cudownie rozmnożył. Bo ufni są jak dzieci i to jest piękne, że tę ufność zachowują mimo wszystko.
Wprawdzie mój znajomy profesor ekonomii twierdzi, że są chciwi i za to spotyka ich kara, ale jak można o naszym wspaniałym narodzie mówić, że jest chciwy? Ufny jest i tyle. Na przykład gdy bierze superpożyczkę prawie bezzwrotną. Albo kupuje coś drogiego, żeby przy okazji dostać "za zupełną darmochę" coś jeszcze droższego. Albo sprowadza świetny, markowy wyrób poniżej kosztów wytworzenia, bo w internecie była ekstraokazja! Że potem ten chiński aparat fotograficzny nie uwzględnia w rejestrowanym obrazie linii prostych, perspektywy i ostrości, no to pewnie ktoś to cudo zepsuł albo zamienił. Najpewniej Ruscy, bo są po drodze. No i może jeszcze Żydzi. Co prawda nie są po drodze, ale za to są wszędzie. Razem z masonami i innym wrażym elementem tylko czekającym, jak zaszkodzić ufnym potomkom Lechitów i Sarmatów.
Człowiek będący dzieckiem uczy się szybko wielu rzeczy. Człowiek zdziecinniały jest w stanie nauczyć się niewiele, idzie mu to powoli, szybko zapomina. To zjawisko szczególnie przydatne jest politykom przy kolejnych wyborach. Ponieważ zdziecinniali wyborcy nie pamiętają, można im ciągle od nowa opowiadać te same bajeczki, bez obawy, że ktoś jak w pokerze zawoła: "sprawdzam". Inni by go zresztą zakrzyczeli: "nie przeszkadzaj, daj posłuchać, tak pięknie opowiada!". I nawet jeśli potem po stokroć się przekonają, że krasnoludków nie ma na świecie, a 2+2 nijak nie daje 7, to i tak za 101. razem znowu uwierzą. Bo zdziecinniali tak mają...
Jurek Ciurlok "Ecik"
Z TASZY LISTONOSZA
Nic nadzwyczajnego
Hrabia po dłuższym pobycie za granicą wracał do swoich posiadłości. Na dworcu czekał na niego powóz i wierny sługa Jan.
- No i cóż tam zdarzyło się nowego we dworze podczas mojej nieobecności, Janie?
- Nic nowego, jaśnie panie... No, może tylko to, że Azorek zdechł.
- Azorek?! Mój ulubiony pies? Jak to się stało?
- Ano nażarł się końskiej padliny, to i zdechł.
- A skąd we dworze końska padlina?
- Konie się poparzyły, to zdechły.
- Jak to: konie się poparzyły???... Od czego?
- Od ognia, panie, jak się stajnia paliła.
- A kto podpalił stajnię?
- Nikt, od płonącego dworu się zajęła.
- To i dwór spłonął? Jakim sposobem?
- Ano po prostu. Przy trumnie ze zwłokami miłościwej pani hrabiny stały świeczki i jedna się przewróciła. Ale poza tym nic nadzwyczajnego się nie zdarzyło. Wszystko po staremu...
To stary dowcip, wyjęty z polskiej literatury. Lubię go słuchać w dobrej interpretacji, bo to majstersztyk. Zaś w kiepskiej interpretacji, wiadomo:
nic nadzwyczajnego...
Tanie odchudzanie
Młoda mężatka spotkała się ze swoją przyjaciółką.
- No i jak ci się z nim żyje? - spytała przyjaciółka.
- Fatalnie - zaczęła się skarżyć młoda żona. - Je jak świnia, nie myje się, więc śmierdzi jak skunks, i wszędzie zostawia swoje brudne ciuchy. Jak patrzę na niego, to robi mi się mdło i prawie nie jem, bo niczego nie mogę przełknąć.
- O rany! Ale ci się trafiło! Ale dlaczego go nie zostawisz?
- Zostawię, zostawię... Tylko najpierw chcę jeszcze z pięć kilo schudnąć.
Różnica
Dwaj koledzy piją w restauracji piwo. W pewnej chwili jeden z nich stwierdza:
- Wiesz, moja teściowa to straszna piła!
- O, ja czegoś takiego nie mogę powiedzieć o mojej teściowej. O nie... Piły zazwyczaj mają zęby...
Bezczelny, ale szczery...
Nad siedzącą w autobusie dziewczyną stał młody chłopak i uporczywie wpatrywał się w jej dekolt. W końcu ona nie wytrzymała i rzuciła ostrym tonem:
- Jeśli się nie przestaniesz gapić, to za chwilę dostaniesz w gębę!
- Oj, dobrze - radośnie odpowiedział chłopak - a drugiego bym chciał do ręki...
Z ŻYCIA WZIĘTE
(kiedyś)
Tu mówi Moskwa. Podajemy komunikat z ostatniej chwili:
dziś rano nad Ussuri wojska chińskie zaatakowały zmasowanym ogniem z moździerzy i ciężkich haubic pracujący spokojnie w polu radziecki traktor. Traktor odpowiedział ogniem rakietowym i odleciał w kierunku Moskwy.
W WĄCHOCKU, MARKLOWICACH I GDZIE INDZIEJ...
Gdzie przed deszczem chowa się koń sołtysa z wąchocka?
Pod dyszlem...
Dlaczego w Porażu jest świeże powietrze?
Bo mieszkańcy domów nie wietrzą...
MIĘDZY NAMI, BLONDYNKAMI...
Blondynka, brunetka i ruda pracowały w jednej firmie. Pewnego dnia szefowa oświadczyła, że wcześniej kończy pracę. Po jej wyjściu brunetka zaproponowała pozostałym: - Hej, dziewczyny, szefowa się urwała, to może my też pójdziemy wcześniej?
Tak też zrobiły. Brunetka poszła do kina, ruda do knajpy, a blondynka do domu. Wchodząc do mieszkania, usłyszała dziwne odgłosy dochodzące z sypialni. Otwarła ostrożnie drzwi i zobaczyła swoją szefową w łóżku ze swoim mężem. Cichutko zamknęła drzwi i prędko wróciła do pracy. Następnego dnia sytuacja się powtórzyła i po wyjściu szefowej brunetka znowu zaproponowała urwanie się z pracy. A na to blondynka: - O nie, dzisiaj już na to nie idę. Wczoraj szefowa prawie by mnie przyłapała.
Czy Państwo wiecie, że ten dowcip, w wersji o kolegach z gruby, znalazł się w zbiorze dowcipów jeszcze przed II wojną światową? Tak to wic kołem się toczy.
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Jan Chmiel
Łod aniołka do diobołka
Niewinnego aniołka z poczóntku "To" grało,
Aż we anioła-stróża sie przewekslowało.
Potym anioł łodlecioł, a został stróż srogi;
Skrzidła wnet mu łodpadły, a wyrosły rogi.
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Człowiek jest dowodem boskości zwierzęcia...
Prof. Hugo Steinhaus
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
