Zauważyli Państwo, że są ludzie, którzy zawsze wiedzą lepiej? I to na każdy temat. Są oni zmorą przypadkowych spotkań na ulicy. Są zakałą wszelkich rautów i potrafią każdą, najlepszą zabawę w doborowym towarzystwie uczynić gehenną. Mają przy tym niezwykłą zdolność wtrącania się do każdej rozmowy i stawania się centralną postacią w każdym gronie. Często potrafią stworzyć pozory wdzięku i erudycji, co początkowo przysparza im zainteresowania i poklasku. Dopiero po bliższym zaznajomieniu się i przeanalizowaniu enuncjacji, wypowiadanych tonem kaznodziei niedopuszczającego jakichkolwiek wątpliwości, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że mamy przed sobą przemądrzałego bufona z wiedzą rodem z tabloidowych nagłówków i amerykańskich poradników dla gospodyń domowych bez wykształcenia. Tania elokwencja przemądrzalca i tupet - bo te cechy na ogół posiada w nadmiarze, i to obie razem - w połączeniu z pozorami wiedzy stwarzają mieszankę bardziej wybuchową niż senteksu z trotylem i niebezpieczniejszą od zmutowanego wirusa ptasiej grypy.
Działania takich osobników przybierają różną postać. Przykład najprostszy: spotykamy kogoś takiego przypadkiem na ulicy (no cóż, nieszczęścia chodzą po ludziach) i ten ktoś akurat się lekko poślizgnął, czego nie omieszkał werbalnie podkreślić. Bo przecież wszystko, co się komuś takiemu przydarza, jest na tyle ważne, iż niezbędne jest tego odnotowanie. Wtedy my mówimy nieopatrznie, żeby się nie przejmował, bo przed chwilą też się nam to zdarzyło i to normalne o tej porze roku przy stanie naszych trotuarów. W odpowiedzi słyszymy: "Ale czy ty wiesz, jak ja się poślizgnąłem?...". I tu następuje cały wykład na temat wyjątkowości tego poślizgnięcia, któremu żadne inne poślizgnięcie nie jest w stanie dorównać, tudzież niezaistniałych, co prawda, ale mogących zaistnieć jego rozmaitych tragicznych skutków. Kończy się przytoczeniem przykładu, jak to w przeszłości takie poślizgnięcie skończyło się bólem drugiego palca lewej stopy, trwającym aż półtora dnia i ani minuty krócej.
Czasami, nie chcąc być zepchniętymi tak całkiem na margines z tym swoim poślizgnięciem, które nagle w naszych oczach zaczyna nabierać wagi, jakiej jeszcze przed chwilą byśmy się nie spodziewali, mówimy, że nas też kiedyś po poślizgnięciu bolał palec, tylko w prawej stopie i ten najmniejszy. I to był błąd, bo w odpowiedzi słyszymy pytanie, czy poszliśmy z tym do szpitala. Oczywiście odpowiadamy, że nie. W tym samym momencie skazaliśmy się na wykład o możliwych, a być może nawet zaistniałych poza naszą świadomością i mogących się jeszcze objawić w przyszłości niewyobrażalnych, a przerażających skutkach takiego niezdiagnozowanego i nieleczonego bólu najmniejszego palca prawej stopy. Przy okazji nabywamy szerokiej wiedzy o funkcjonowaniu służby zdrowia u nas i na świecie, tudzież najnowszych zdobyczach terapeutycznych w dziedzinie leczenia bólu najmniejszego palca prawej stopy.
Jeśli zapytamy nieopatrznie, czy nasz interlokutor był w szpitalu, gdy wskutek poślizgnięcia się bolał go drugi palec lewej stopy, najpierw poczujemy na sobie jego pełne oburzenia, a jednocześnie lekceważenia spojrzenie, a następnie usłyszymy wykład o tym, dlaczego takimi drobiazgami nie należy sobie zawracać głowy i zabierać cennego czasu służbie zdrowia, zakończony nakreśleniem szerokiej panoramy funkcjonowania służby zdrowia u nas i na świecie. Jeśli zauważymy, że przed chwilą była już o tym mowa, w odpowiedzi usłyszymy wykład o różnicach w spojrzeniu na funkcjonowanie służby zdrowia w zależności, czy kontekstem jest ból najmniejszego palca prawej stopy, czy drugiego palca lewej stopy. Jeśli... Cdn.
Jurek Ciurlok "Ecik"
TAKIE TAM, RÓŻNE
Dziś dokończenie najkrótszej charakterystyki górnośląskich kopalń z 1924 roku, przetłumaczonej z niemieckiego. Czy ktoś rozszyfrował, które to kopalnie przedstawiałem poprzednio? No to jeszcze jedna łamigłówka.
Na Szómbierskim prózne mieszki.
Na Kleofasie zawsze po kermasie.
Na Lythandrze sztajger szwandrze.
Na Ferdinand duszóm Grubenbrand.
Niy chodź na Hugo, bo niy bydziesz ta długo.
A jak pójdziesz na Zobrze, niy bydziesz mioł dobrze.
No i takie dobre to rady. Okazało się, że na żadnej kopalni nie było dobrze. Nie to, co teraz...
Z TASZY LISTONOSZA
Szczęście w nieszczęściu
Karol i Hela postanowili odbyć powtórny miodowy miesiąc dla uczczenia 40. rocznicy ślubu. Polecieli na jedną z egzotycznych wysp na Pacyfiku, ale mały samolot, którym mieli dolecieć z Australii, musiał lądować awaryjnie na niezamieszkałej wysepce. Utracił także łączność. Wszyscy pasażerowie ocaleli, lecz szanse na ich odnalezienie były bliskie zeru. Karol popadł w długą zadumę. Drapał się po głowie, coś z wysiłkiem przemyśliwał. Wreszcie odezwał się do Heli:
- Kochanie, opłaciłaś rachunki za mieszkanie?
- Tak, najmilszy, uregulowałam tuż przed wyjazdem.
- A za telefony?
- Też zapłaciłam, najdroższy.
- A ZUS-y nasze popłaciłaś?
- Zapłaciłam, mój kochany.
- A podatki za zeszły miesiąc?
- O Boże! Kochanie, na śmierć zapomniałam! Och, dowalą nam karę!
Karol wycałował ją tak, jak nie całował od lat 30, i śmiejąc się jak wariat, zaczął wrzeszczeć:
- Och!!! Dzięki ci, najukochańsza! Przeżyjemy! Teraz wiem, że na pewno przeżyjemy!!! Znajdą nas! Znajdą nas na pewno! Znajdą nas nawet na końcu świata!!!
Uczciwa
Kobieta dzwoni do radia:
- Dzień dobry, chciałam powiedzieć, że znalazłam dziś rano portfel. W środku były trzy tysiące złotych w gotówce oraz czek na okaziciela, opiewający na sumę 10 tysięcy euro. Było też prawo jazdy na pana Eugeniusza Krochmala, zamieszkałego przy ulicy Pralniczej 15 mieszkania 6 w Warszawie. Mam w związku z tym ogromną prośbę: proszę panu Gienkowi puścić jakiś fajny kawałek ode mnie!
Dziwny przypadek
Rozmowa kolegów z pracy:
- Słuchaj, stary, wracam wczoraj do domu, otwieram szafę, a tam goły facet...
- Zdarza się tak czasami w małżeństwach...
- No tak. Ale ja nie jestem żonaty...
Bliskie stosunki
Kolega do kolegi:
- Jakbym się przespał z twoją żoną, to byśmy byli jak rodzina, no nie???
- Jak rodzina to może nie, ale na pewno bylibyśmy kwita.
ZAGADKA
Czym różni się informatyczka w spodniach od informatyczki w spódnicy?
Czasem dostępu.
LIMERYK
Kolejny utwór pana Henryka Cyby.
Pewien romantyk z miasta Werony
Wtargnął do banku - twierdzy mamony.
Tą chwilą uniesiony,
Poczuł się całkiem spełniony;
Bo bardzo pragnął on cierpieć za miliony.
PRZYSZŁA BABA DO LEKARZA...
ze śledziem na plecach.
- Co pani jest? - zapytał lekarz.
- Panie doktorze - odpowiedziała baba - mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi!
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH
Dla mężczyzny rozebrać i nie bzyknąć, to jak dla kobiety przymierzyć i nie kupić.
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.