W województwie śląskim wybuchła epidemia!!! Autentycznie! Żadne media jeszcze o tym wprost nie informowały i jak na razie stosowne służby nie ujawniły, o jaką jednostkę chorobową chodzi, ale szczególnie narażeni są maszyniści lokomotyw.
Zarazek rozprzestrzenił się gwałtownie, a jego źródłem była siedziba władz Śląskich Kolei Regionalnych. Choć wszystko wskazuje na to, że tam choroba została przywleczona z siedziby władz województwa śląskiego. Podjęto pewne działania terapeutyczne, ale zdaje się, że z opóźnieniem i rekonwalescencja potrwa długo. Skutki tego odczuli też inni liczni mieszkańcy województwa, którzy w przeciwieństwie do osób zatrudnionych w miejscach będących źródłem epidemii nie jeżdżą limuzynami, lecz pociągami. Ale to osoby, będące przyczyną epidemii wśród maszynistów, mają, zdaje się, gdzieś...
Pamiętam podobne epidemie w dniach szczególnie trudnych klasówek. Sposoby na ich wywołanie były najróżniejsze. Kiedyś pękł mi termometr, bo woda w czajniku miała jednak temperaturę znacznie wyższą niż najwyższa gorączka u człowieka. Pewien mój kolega o mało nie wylądował w szpitalu, bo tak intensywnie pocierał termometr u lekarza, że okazało się, iż słupek rtęci doszedł do końca skali. Bardzo pomocne bywały wszelkie źródła ciepła w poczekalni, gdzie mierzyło się temperaturę ciała przed wejściem do gabinetu, lub wcześniejsze natarcie pachy solą - ale to szczypało. W ostateczności można było - jak to mówi dzisiaj młodzież - "naściemniać" o bolącym żołądku, zawrotach głowy i co tylko jeszcze wyobraźnia podpowiedziała.
Lekarze zapewne i tak wiedzieli, o co chodzi. Zbyt częste wizyty mogły jednak ich zdenerwować. Trzeba było zatem samemu wypisać sobie zwolnienie. W tym celu potrzebne było stare zwolnienie lub recepta. Na starym zwolnieniu można było "pomajstrować" przy datach, ale to było ryzykowne. Lepsza była inna metoda. Otóż dawniej lekarze najczęściej używali wiecznych piór, a nie długopisów. W sklepie z odczynnikami kupowało się utrwalacz fotograficzny. W jego roztworze zanurzało się receptę lub stare zwolnienie i atrament po chwili znikał. Potem "wyczyszczony" druczek płukało się w wodzie, suszyło, prasowało i był gotów do ponownego wypisania. Ale długopisem, bo atrament mógł "zniknąć", a długopis na wywabianie był odporny.
Oto, co napisała do mnie niedawno Czytelniczka, Pani Irena z Siemianowic: Ostatnio wyjątkowo często słyszę w mediach, że kolejna osoba "na stanowisku", podejrzana o wykroczenie, jest nieosiągalna dla prasy, a nawet prokuratury, gdyż "przebywa na zwolnieniu lekarskim". [...] Co szary obywatel powinien myśleć o lekarzu, kiedy słyszy, że kolejna "ważna osoba", zamiast zostać przesłuchana, jest nieuchwytna w miejscu pracy, bo choruje? [...] I "w majestacie prawa" (raczej bezprawia - Ecik) pobiera zasiłek osoby chorującej. [...] Po żadnej informacji o zwolnieniu lekarskim dla kolejnej osoby "nieuchwytnej, poszukiwanej, oskarżanej, podejrzewanej" nie usłyszałam i nie zobaczyłam najmniejszego komentarza, co do zasadności wystawienia L4.
No comments - jak mawiają ludzie chcący uchodzić za światowców, co nie zmienia faktu, że nadal nie wyściubili nosa poza nasz swojski grajdoł, dokładając swój smrodek do naszego wspólnego, grajdołkowego smrodku... A kolejne epidemie wybuchają i trwają...
Jurek Ciurlok "Ecik"
Z TASZY LISTONOSZA
Przypowieść współczesna
Mistrz-uzdrowiciel ze swoimi uczniami wszedł do warszawskiego pubu, w którym siedziało przy piwie kilka osób ze świata biznesu i polityki. Pewien polityk dał sobie uleczyć ślepotę. Prawnikowi Mistrz uleczył serce. Właścicielowi dużej firmy - nerwy. Zaś bankier, widząc zbliżającego się Mistrza, wrzasnął:
- Do mnie nie podchodź! Ja jeszcze przez kilka miesięcy muszę być na zwolnieniu lekarskim, bo mam sprawę w sądzie!!!
Pedagogika rodzinna
- Tato, jak to się nazywa, jeśli ktoś ma dwie żony?
- Poligamia.
- A jak ktoś ma jedną?
- Monotonia...
Przypadki?
Żona przychodzi do domu i szczebiocze do męża:
- Wiesz? Dzisiaj mi się poszczęściło! Idę obok zsypu na śmieci, patrzę, a tam para pantofelków stoi. A jakie piękne! Przymierzam - mój rozmiar!
- Taaa... - wycedził mąż. - Poszczęściło ci się.
Po paru dniach żona znowu mówi:
- Słuchaj, idę do domu, a u nas na podjeździe, na żywopłocie futro z norek wisi. Przymierzam - no, mój rozmiar!
- Szczęściara z ciebie - mruknął mąż. - A ja, no popatrz tylko, nie wiem czemu, ale szczęścia nie mam. Wyobraź sobie, wkładam wczoraj rękę pod poduszkę, wyciągam bokserki, przymierzam i, cholera jasna, nie mój rozmiar!
Kryzysowa złota rybka
Wędkarz poszedł na ryby. Jak to zwykle w dowcipach bywa, złowił złotą rybkę. Rzekła mu rybka:
- Ty sobie niczego nie wyobrażaj i zapomnij o trzech życzeniach... Ale mogę dać ci jedną radę.
- Wal śmiało! - wykrzyknął wędkarz.
- Ty rzadziej tu przychodź, rogaczu jeden...
A jednak wrócił
Facet wraca o szóstej nad ranem do domu po całonocnej libacji alkoholowej. Drzwi otwiera zaspana żona i pyta:
- Zakładam, że masz bardzo dobry powód, dla którego pojawiasz się o tej godzinie?!
- Tak, kochanie. Śniadanie, kochanie, śniadanie!
Małżeńska współpraca
Żona szyje sukienkę na maszynie, a mąż stoi nad nią i krzyczy:
- Teraz w lewo! Jeszcze bardziej! Prosto! Uważaj, nie za szybko! W prawo! No, co robisz?! Co robisz?!
- Uspokój się wreszcie! - nie wytrzymuje żona. - I po co w ogóle te twoje głupie komentarze? Przecież ty nawet nie umiesz szyć...
- No, prawda. Ale chciałem ci tylko pokazać, jak się czuję, gdy jedziemy samochodem...
Nie taki głupi...
Podczas egzaminu wykładowca, mocno już zdenerwowany niewiedzą zdającego, otwiera drzwi i krzyczy do pozostałych studentów:
- Przynieście tu siano dla osła!
- A dla mnie herbatkę! - dodaje student.
LIMERYK
Pewien chutliwy starzec znów daje o sobie znać kolejnym limerykiem. Akcja rozgrywa się w krainie, której akcje stoją ostatnimi czasy dość wysoko na arenie międzynarodowej polityki. Nas jednak nie polityka zajmuje...
Wielodzietny esteta z Kaukazu
Nie spał z żoną w łożnicy ni razu;
Spółkował z nią regularnie,
Lecz że wyglądała marnie,
Zawsze na tle krajobrazu...
REFLEKSJA
"Tu był Jurek", "Zenek", "Tu byłem - Sławek"... Niby zwyczajne napisy... Czemu jednak tak bardzo mnie niepokoją? Czy to z powodu dziwnego koloru? Czy przyczyną jest charakter pisma? A może dlatego, że czytam je w swojej szafie???
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH
Głupota bywa zaraźliwa. Mądrość raczej nie...
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.