Istnieją takie granice tupetu i bezczelności, za którymi łatwiej o samoośmieszenie i kompromitację niż dopieczenie upatrzonej ofierze. Taki też los zgotował sobie młodzieżowy warszawski think-tank WiseEuropa, publikując we wtorek (19 września) drugi odcinek swego raportu na zamówienie Greenpeace, pt. "Ukryty rachunek za węgiel 2017 - Wsparcie górnictwa i energetyki węglowej w Polsce - wczoraj, dziś i jutro".
- Od 1990 do 2016 r. wsparcie dla górnictwa węgla i energetyki węglowej sięgnęło 230 mld zł w pieniądzu z 2016 r. - "obliczyli" badacze WiseEuropa. A że potencjał intelektualny think-tanku marnowałby się przy obróbce danych historycznych, pstryk, i wyszła prognoza: jeśli Polska nie zaprzestanie realizować obecnej polityki energetycznej (czytaj: wspierać "nierentownego wydobycia węgla kamiennego"), wydamy kolejne 150 mld zł do 2030 r. To nic, że Komisja Europejska rozpisała przyszłą maksymalną pomoc publiczną państwa dla górnictwa na 7,6 mld zł.
W 2014 r. rachunki w pierwszym wydaniu "Ukrytego rachunku za węgiel" były skromniejsze (197 mld zł za lata 1990-2012). I bez wróżb. Ale tak samo nierzetelne, wzięte po prostu z sufitu. Trzeba wiedzieć, że wyliczenia think-tanku Wise cechują się dużym rozstrzałem. Mają wiele wersji końcowych i są zasadniczo nieskończone. Żonglując liczbami kumuluje się koszty (by na wykresie uparcie szły w górę, nawet gdy rzeczywiście spadają), multiplikuje się i agreguje wyniki, dorzucając dowolne składniki niesprawdzalnych kosztów zewnętrznych (jak np. pieniądze, które rzekomo w związku z węglem wydajemy w aptekach na lekarstwa dla dróg oddechowych itp.). Przed trzema laty wyśmialiśmy tezę warszawiaków, jakoby państwo dosypało przez ćwierć wieku nawet... 2,2 biliona złotych z kieszeni Polaków, dostarczając nie najtańszą - jak się błędnie uważa - ale najdroższą z możliwych energię, skąpiąc przy tym na solary i wiatraki.
Wtedy think-tank miał jeszcze w nazwie człon "Institute", który zamienił na "Europa" (bo to brzmi i pomaga w Brukseli). Nie zmieniła się metoda budowania propagandy antywęglowej za pieniądze i na zlecenie potężnego lobby OZE. Greenpeace płaci i wymaga, by zgodnie z elementarzem akcji społecznych regularnie ponawiać presję i obrzucać węglowego przeciwnika błotem.
Autor raportu Aleksander Śniegocki - odpowiada w firmie za projekt "Energia i Klimat", udziela się w projekcie klimatycznym COP 21 RIPPLES, pracował m.in. dla Europejskiej Fundacji Klimatycznej i Konfederacji Lewiatan (niestety także - jak sam podaje - dla Ministerstwa Energii). Obrazowo mówiąc, jego korzyści są odwrotnie proporcjonalne do kursu akcji spółek sektora energetyki konwencjonalnej. Nic więc dziwnego, że im szkodzi, a swoją misję traktuje poważnie. Pracując w Wydawnictwie Górniczym i mieszkając wśród kopalń mam odwrotny cel, ale zapewniam, że lubię OZE! Przynajmniej dopóki ich niestabilność nie rozwala na koszt podatnika Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Lubię tym bardziej, im bardziej wolnorynkowo konkurują z innymi źródłami energii. Wiem, które z nich są najtańsze, nie boję się uczciwej konkurencji. Ciosów poniżej pasa - tak.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Obywatelu! Nie pieprz bez sensu!! A co do niejakiego Pana Śniegockiego, może wytłumaczy, dlaczego Niemcy wycofali się z dopłat do OZE? Może to dlatego tak usilnie szuka sie frajerskich dopłat w innych krajach jak Polska? Dlaczego stare wiatraki w Holadii przerabia się na łodzie, a montuje nowych?
Do górnictwa węglowego dopłacamy z każdej strony, ostatni raport NIK 2007-2015 nie uwzględnia rzecz jasna dopłat za lata 2016-2017, gdzie okradziono energetykę: Tauron, PGE, PGNiG, PKO, oraz banki. Wszystko to i tak jest przerzucone na obywateli. Górnictwo to pasożyt narodu.
Po co komentować debilne artykuły. szkoda czasu i energii na pierdoły.