Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz: według mojej wiedzy ten raport jest dziełem Amerykanów, a Państwowy Instytut Geologiczny się pod nim tylko podpisał - mówi prof. Mariusz-Orion Jędrysek, poseł Solidarnej Polski i przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Surowców i Energii.
Rozmawiamy na cztery dni przed opublikowaniem przez Państwowy Instytut Geologiczny raportu o zasobach gazu łupkowego w Polsce. Wiadomo, że mamy go mniej niżby to wynikało z najbardziej optymistycznych szacunków. Eksperci z Instytutu Sobieskiego szacują te zasoby na 2,6 bilionów metrów sześciennych...
Czyli o połowę mniej w stosunku do wersji optymistycznej. Ja, tak dla siebie, oszacowałem je na 1,9 biliona metrów. Nikt jednak w Polsce nie ma narzędzi do wykonania wiarygodnych szacunków. PIG pokaże wyniki badań amerykańskich. Bardzo dużo zależy od technologii — znacznie więcej niż przy złożach konwencjonalnych. Gdyby się okazało za 10 lat, że mamy na przykład 7 bilionów metrów, to by mnie to nie bardzo zaskoczyło. Nie ma opłacanych efektywnych technologii — nie ma złoża.
Miało nam starczyć gazu na 300 lat użytkowania według zużycia z roku 2011, a wystarczy na 70 lat...
Gdy ruszyłem sprawę niekonwencjonalnych złóż gazu w łupkach, potem nazwanych złożami gazu łupkowego, a było to w 2006 roku, to uważałem, że każde zasoby gazu, które mogą być wykorzystane w sposób przemysłowy, są do przyjęcia i są powodem do zadowolenia. Mówiono mi, że nie mamy żadnego gazu w łupkach, że to już udowodniono. Sprowadziłem amerykańskich inwestorów, bo w Polsce nikt nie chciał na ten temat ze mną rozmawiać i nie mogłem znaleźć inwestora do poszukiwań gazu. Gdy w końcu 2007 roku w zamkniętym gronie geologów powiedziałem, że w Polsce są duże zasoby gazu niekonwencjonalnego, to się ze mnie śmiano...
To teraz ma Pan satysfakcję...
Nie chodzi o satysfakcję. Ci co się śmiali, dziś przy tak zwanym gazie łupkowym grzeją się najbardziej. Przypomnę, że wówczas gdy powiedziałem, że przy gazie są też złoża ropy, to w gronie specjalistów pojawiały się głośne drwiny. Organizowałem wtedy Polską Służbę Geologiczną. Miała ona wchodzić w spółki z inwestorami gotowymi prowadzić poszukiwania gazu łupkowego i ropy z łupków. Prace nad utworzeniem Służby były zaawansowane - projekt ustawy był po konsultacjach społecznych - ale rząd Donalda Tuska miał inną koncepcję, przez co - uważam - państwo straciło kontrolę na koncesjami i poniosło ogromne straty z tytułu utraconych korzyści, także z udzielania koncesji. Wracając do pytania... Powiem tak: cieszy mnie, że potwierdzono to, czego wcześniej byłem pewien. A że gazu jest mniej niżby się chciało... Cóż, najważniejsze, że w Polsce są duże złoża gazu łupkowego - sześć lat temu wzięlibyśmy każdą ilość w ciemno, nieprawdaż?
Skąd te szacunki, teraz tak znacznie zredukowane?
Te przeszacowania wynikają z dwóch zasadniczych przyczyn. Po pierwsze: mineralogia skał jest inna w USA, inna w Polsce. I pierwsze szacunki wykonywano przez analogię. To można wytłumaczyć na przykładzie węgla brunatnego. Opłaca się go kopać do 80 metrów, jeżeli pokład ma co najmniej trzy metry grubości, ale opłacalność zależy również od cen węgla i technologii, jakimi się dysponuje, by wydobyć tę kopalinę i kopaliny towarzyszące. Wyobraźmy sobie, że cena węgla spada o 30 procent. I wtedy już wydobycie jest nieopłacalne, choć węgiel, jak był w tym pokładzie, tak nadal w nim jest. Podobnie jest z gazem łupkowym.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.