Pismo ministra energii Miłosza Motyki z apelem o przerwanie protestu w kopalni Silesia i powrót do rozmów w styczniu jest “strzałem w twarz“ górnikom - ocenili we wtorek po południu związkowcy z zakładu. Poinformowali, że podziemny protest będzie trwał nadal.
W poniedziałek o godzinie 6. wyjazdu na powierzchnię odmówiła część górników Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia, która kończyła czwartą zmianę. Związki przekonują, że akcja ma charakter oddolny, nie ma charakteru strajku; wydobycie jest kontynuowane.
Protestujący domagają się przede wszystkim od rządu objęcia ich firmy instrumentami osłonowymi, jakie od 1 stycznia 2026 r. zapewni znowelizowana ustawa górnicza pracownikom spółek z udziałem Skarbu Państwa likwidującym kopalnie, a od pracodawcy - wypłaty całości tegorocznej Barbórki i braku konsekwencji za protest. Według związków we wtorek po południu pod ziemią przebywało ok. 30 osób, a kilka kolejnych na powierzchni, w zakładzie przeróbczym.
We wtorek po południu związkowi liderzy wystąpili na wspólnej konferencji prasowej z prezydenckimi ministrami Karolem Rabendą i Mateuszem Koteckim, którzy wcześniej spotkali się z protestującymi pod ziemią. Szef kopalnianej Solidarności Grzegorz Babij odczytał pismo, skierowane do protestujących przez ministra energii Miłosza Motykę.
Zgodnie z odczytanym przez Babija tekstem minister poprosił pracowników PG Silesia o zawieszenie akcji protestacyjnej na okres świąteczny noworoczny i powrót do rozmów po 6 stycznia 2026 r. Zapewnił, że w ME trwają intensywne prace nad znalezieniem rozwiązań legislacyjnych, obejmujących możliwość wsparcia pracowników firmy.
Pracownicy PG Silesia: Nie wyjedziemy z dołu
“Sytuacja PG Silesia wymaga w szczególności zweryfikowania możliwości udzielania pomocy, mając na uwadze obowiązujące przepisy prawa krajowego oraz procedur notyfikacji pomocy publicznej. Zapewniam, że kwestie społeczne, w tym sytuacje osób zatrudnionych w zakładach górniczych oraz firm okołogórniczych pozostają w szczególności w moim zainteresowaniu“ - miał napisać minister.
- To jest strzał w twarz górnikowi z PG Silesia - skomentował Babij. - Nie może być sytuacji, kiedy od kilku miesięcy trwa analiza. Już została ustawa podpisana, a oni dalej analizują. Ja się pytam, jak długo? Ja mam zjechać i ten świstek pokazać ludziom na dole? Czy on się dobrze czuje, ten facet? - wołał związkowiec.
- Albo, panie Motyka, masz pan jaja i przyjedziesz na tę kopalnię, albo po pana zajedziemy do Warszawy, jak będzie trzeba. Bo na takie coś sobie górnik z PG Silesia nie zasłużył, żeby było jasne. I do wszystkich rządzących też się zwracam o opamiętanie - dodał Babij.
Wyraził obawę, że takie przesłanie ministra może poskutkować rozszerzeniem się protestu. Przekonywał, że sytuacja jest trudna też dla związków. Według niego ludzie nie chcą opuszczać pracy; także we wtorek pracownicy pierwszej zmiany mieli deklarować, że nie wyjadą po niej spod ziemi. - Oby te decyzje tego człowieka nie doprowadziły do nieszczęść - przestrzegł szef Solidarności w Silesii.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.