Jest lekki, poręczny i prosty w obsłudze. Dopiero co wprowadzono go do użytku, a już zdążył uratować ludzkie życie. Ten aparat to kolejny innowacyjny wynalazek, który znalazł zastosowanie w rodzimym górnictwie węgla kamiennego.
Bywają w naszych kopalniach takie sytuacje, kiedy liczy się każda sekunda. Jedna z nich miała miejsce 20 sierpnia br. w kopalni Pniówek, należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Zdarzenie miało miejsce na poziomie 1000 m w chodniku C-1 w pokładzie 404/4 i 405/1. Nastąpił tam wypływ metanu. Na czujniku przodkowym zarejestrowano jego stężenie sięgające 82 proc. W zagrożonym rejonie znajdowało się kilkunastu górników pracujących w przodku. Zgodnie z procedurami padło polecenie: wycofać się. Siedmiu górników skorzystało z aparatów ucieczkowych typu Manta. Wszyscy bezpiecznie wyjechali na powierzchnię.
– W tych rejonach kopalni, w których panuje szczególne zagrożenie wyrzutem gazów i skał, zastosowanie tego rodzaju aparatów ochronnych ma sens. Ich działanie jest krótkotrwałe, do pięciu minut. Można w tym czasie pokonać szybkim krokiem ok. 200 m chodnika, uruchamiając w tym czasie aparat ucieczkowy – instruuje Jarosław Foks, kierownik Kopalnianej Stacji Ratownictwa Górniczego w kopalni Pniówek.
Aparat to owoc polskiej myśli technicznej. Waży ok. 2 kg. Zakłada się go na ramię, podobnie jak wszystkie inne aparaty ucieczkowe. W krytycznym momencie wystarczy zwolnić zawleczkę, a z osłony wydobyć ustnik i umieścić go w ustach. Rozładowuje to napięcie spowodowane wystąpieniem zagrożenia i pozwala na spokojne przygotowanie do użycia właściwego aparatu ucieczkowego. Czynność ta może trwać do 15 sek. Zdarza się, że górnicy po przyjściu na szychtę wieszają swoje aparaty ucieczkowe na ociosie, co jest praktyką niedozwoloną. W przypadku zadymienia wyrobiska mają trudności z dotarciem do nich. Takie zdarzenia niosą za sobą zagrożenie utraty życia. Poręczne aparaty przejściowe mogą w takich sytuacjach być na wagę złota.
Warto zatem wiedzieć, że tlenowe aparaty regeneracyjne, którymi posługują się ratownicy górniczy na każdej kopalni, są przenośnymi urządzeniami jednorazowego użytku, dostarczającymi powietrze do oddychania, gdy w otaczającej atmosferze brakuje tlenu lub jest ona zanieczyszczona toksycznymi gazami. Zasada działania oparta jest na uwalnianiu się tlenu z masy tlenotwórczej na skutek ciepła i wilgoci.
– Wydychane powietrze przepływa przez pochłaniacz, który usuwa dwutlenek węgla, a następnie jest kierowane do worka oddechowego. Przy wdychaniu, regenerowane powietrze z worka jest uzupełniane tlenem, zapewniając stały dostęp do świeżego gazu do czasu ewakuacji – instruuje Damian Kozłowski, pierwszy mechanik sprzętu ratowniczego w pawłowickim Pniówku.
Bezpieczeństwo w kopalniach ponad wszystko
Tamtejsza stacja ratownictwa posiada obecnie na wyposażeniu trzy rodzaje aparatów ucieczkowych OXY 6000, 1 PVM KS oraz Carbo 60. Ich czas ochronnego działania wynosi minimum 60 minut, ale może to być nawet 90 minut. Wszystko zależy od rodzaju danego aparatu i jego możliwości technicznych.
Natomiast aparat oddechowy Manta jest aparatem o obwodzie otwartym, gotowym do użycia natychmiast po wydostaniu z obudowy zespołu ustnika i umieszczeniu go w ustach. Podciśnienie wdechu otwiera zawór redukcyjny ciśnienia powietrza z butli, podając do ustnika – poprzez wąż oddechowy – strumień powietrza do oddychania. Wydychane powietrze odprowadzane jest poprzez zawór wydechowy na zewnątrz aparatu. Manta jest zatem indywidualnym, przejściowym sprzętem ochronnym dróg oddechowych w przypadkach konieczności natychmiastowego użycia, gdy atmosfera niezdatna jest do oddychania, istnieje zagrożenie poparzeniem dróg oddechowych, bądź w sytuacjach, gdy takie zagrożenia mogą się lada chwila pojawić, albo też istnieje ryzyko nagłego pożaru lub wybuchu, mogącego zmienić jakość otaczającego powietrza, czyniąc je niebezpiecznym do oddychania.
Co ciekawe, zapas tlenu wynoszący do 5 minut wystarczył całkowicie górnikom z Pniówka do wycofania się z zagrożonego rejonu. Problem stosowania tego rodzaju aparatów był już nieraz omawiany przez różne gremia eksperckie. Dziennikarz „Górniczej” i portalu nettg.pl dotarł do protokołu z posiedzenia Komisji do spraw Zagrożeń w Zakładach Górniczych, które odbyło się 27 lutego br. w siedzibie Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach.
W trakcie dyskusji dr inż. Adam Mirek przywołał zdarzenie w kopalni Knurów-Szczygłowice ruch Szczygłowice, gdzie z początkiem br. doszło do tragicznego w skutkach zapalenia metanu. Zwrócił uwagę na potrzebę wprowadzenia do stosowania aparatów ucieczkowych natychmiastowego działania. Podobne zdanie wyraził prof. inż. Stanisław Trenczek z Głównego Instytutu Górnictwa.
Ostatecznie to kierownictwo kopalni Pniówek zadecydowało o wyposażeniu swoich pracowników w takie właśnie aparaty natychmiastowego działania. Był to – jak się dziś okazuje – dobry wybór. Opłaciło się. Inwestycje w bezpieczeństwo w dzisiejszym górnictwie muszą stać na pierwszym miejscu. Zdrowie i życie górników nie ma ceny.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.