Liderzy związkowi reprezentujący NSZZ Solidarność, WZZ Sierpień 80, OPZZ, ZZ Kontra oraz Forum Związków Zawodowych zapowiedzieli 13 października w Katowicach wspólne działania w obronie przemysłu i miejsc pracy na Śląsku i w Zagłębiu.
Reaktywowano również działalność Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Regionu Śląsko-Dąbrowskiego.
- Sytuacja w przemyśle, z która mamy w tej chwili do czynienia w regionie, jest bardzo trudna. Rozmowy, które odbyły się w Warszawie 8-9 października, dotyczące spraw związanych z hutnictwem i osłon socjalnych, nie przyniosły żadnych rezultatów. Podjęto więc decyzję o tym, że w pierwszym tygodniu listopada odbędzie się manifestacja tutaj, na Śląsku – zapowiedział Piotr Nowak, zastępca przewodniczącego zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności.
Zdaniem Wacława Czerkawskiego, przewodniczącego Rady Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ) województwa śląskiego, „dialog nie istnieje, jest niemodny, rząd w ogóle nie zwraca uwagi, kiedy są pokojowe demonstracje”.
- Mieliśmy już przykład wielu demonstracji w tym Warszawie, gdzie rząd w ogóle nie zwrócił uwagi, że coś się dzieje, że źle toczą się sprawy w kraju. No i przede wszystkim u nas na Śląsku. Stąd będziemy wspólnie protestować, bo pojedyncze protesty nie robią żadnego wrażenia na rządzących. Stąd ta reaktywacja, stąd wznowienie komitetu protestacyjno-strajkowego. Dowód na to, jak rząd nas traktuje, mieliśmy ostatnio na zespole trójstronnym, gdzie nie było ministra Motyki, który jest gospodarzem zespołu trójstronnego, a ministrowie, którzy byli, opuścili spotkanie bez podania praktycznie przyczyn. Jeden w ogóle nic nie mówił, drugi powiedział, że idzie na komisję i zostawił nas bez konkretów, bez żadnych decyzji. Tak dalej traktować się nie damy, stąd to wznowienie naszego komitetu protestacyjno-strajkowego i podejmiemy działania, które zmuszą rząd do konkretnych rozmów i konkretnych decyzji – podkreślił Wacław Czerkawski.
Głos zabrał także Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności.
- Już nie tylko górnictwo i hutnictwo mają problem, ale także energetyka. Miejmy nadzieję, że to co dzisiaj tu zainicjowaliśmy rozleje się na cały kraj, bo sytuacja na Śląsku jest bardzo trudna. Tu już chodzi o miejsca pracy, które tu miały powstać. Pamiętamy szumne zapowiedzi poprzedniego rządu o Izerze, ani śladu po tym. Chcemy likwidować 300-400 tysięcy miejsc pracy na Śląsku, ale nie budujemy nic. Ja po prostu w trosce o to, gdzie będą pracowały moje dzieci, moje wnuki, chcę zawalczyć o te miejsca pracy na Śląsku - podkreślił.
Bogusław Hutek przypomniał, że środowisko górnicze dawno temu zgodziło się już z programem stopniowego wygaszania tego przemysłu, ale pod warunkiem, że będą powstawać nowe miejsca pracy.
- Podpisaliśmy się po tym, żeby je (górnictwo) zlikwidować i chcemy, żeby ludzie spokojnie mogli odejść, dopracować do emerytury. Jeżeli tak rząd stwierdził, że nie potrzebujemy tego prądu z węgla, co jest dla mnie trudne do zaakceptowania, to stwórzmy coś na tym Śląsku dla tych młodych, którzy tu dzisiaj mieszkają. Chyba nie chcemy, żeby ci ludzie stąd uciekali, czy szukali pracy w innych miejscowościach w Polsce. I przypomnę rządzącym, że to ten Śląsk od lat pracował na dobro tej ojczyzny, odbudował Warszawę, jeżeli ktoś nie pamięta. Wszystkie rzeczy, które tu powstały, to powstały różne domy kultury, różne miasta powstały dzięki górnictwu i przemysłowi, który tu był. Jak ktoś o tym nie pamięta, to mu się o tym przypomni. To trzeba uszanować – dodał.
Zdaniem Andrzeja Karola, szefa Krajowej Sekcji Hutnictwa Solidarności, przemysł hutniczy jest w jeszcze gorszej sytuacji niż górnictwo.
- Mamy ogromny napływ stali z zagranicy, zwłaszcza z Ukrainy. Do końca roku możemy nie przetrwać – podkreślił.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.