Stowarzyszenie „Wspieramy” pomogło górnikom poszkodowanym po zapłonie metanu w ruchu Szczygłowice. – To była nasza powinność – mówią organizatorzy zbiórki
Jeszcze w wakacje do górników poszkodowanych po zapaleniu metanu w styczniu 2025 r. w ruchu Szczygłowice trafiła ostatnia partia pomocy ze Stowarzyszenia „Wspieramy”, które działa przy kopalni Knurów-Szczygłowice. Wiadomo, że niektórzy poszkodowani nie wrócą do pracy, nadal leczą się w szpitalach. – W przyszłości pomoc spółki też będzie im potrzebna – uważają członkowie stowarzyszenia.
Przypomnijmy. 22 stycznia w ruchu Szczygłowice doszło do zapalenia metanu w rejonie ściany XVII pokł. 405/1 i 405/3 na poziomie 1050 metrów. W zagrożonym rejonie znajdowało się 45 pracowników. Siedemnastu poszkodowanych trafiło do szpitali, pięciu z nich niestety zmarło.
Górnicy, którzy trafili do szpitali, mieli od 29 do 50 lat. Mieli rozległe poparzenia – od 35% do nawet 85% powierzchni ich ciał, a także oparzenia dróg oddechowych.
Akcja ratownicza w ruchu Szczygłowice zakończyła się 8 lutego. Wzięło w niej udział prawie 600 zastępów ratowniczych z kopalń Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego oraz Polskiej Grupy Górniczej.
To był szok. I od razu decyzja
– Zawsze byliśmy blisko górników, kopalni i problemów górniczych. Gdy tylko dowiedzieliśmy się o tej tragedii, postanowiliśmy od razu działać, natychmiast podjęta została decyzja o wsparciu poszkodowanych górników i ich rodzin – wspomina Adam Grzegorzyca, zakładowy społeczny inspektor pracy w ruchu Knurów i wiceprzewodniczący NSZZ „Solidarność” ruchu Knurów. – Nie znaliśmy wtedy jeszcze skali problemu. To był czas, gdy nad kopalnią latały śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, a bramy przekraczało kilkanaście karetek – dodaje.
Zarząd stowarzyszenia zdecydował, że najlepszą formą wsparcia będzie udzielenie poszkodowanym i ich rodzinom bezzwrotnej pomocy. – Znaliśmy podmioty gospodarcze współpracujące z kopalnią, do wielu przedsiębiorstw wysłaliśmy pisma o pomoc dla górników. O naszej akcji poinformowaliśmy też dyrekcję kopalni, związki zawodowe, pracowników. Akcja nabrała tempa. Wszystkim darczyńcom mówiliśmy też, że pomoc będzie rozdzielana przez komisję i jeśli tylko mają życzenie, to mogą w niej mieć reprezentantów. Część z nich skorzystała z tej możliwości – opowiada Adam Grzegorzyca. – Kopalnia zezwoliła na przeprowadzenie zbiórki, wsparła nas też grupa radnych z Knurowa – dodaje.
Dzięki pomocy darczyńców udało się zebrać na rzecz poszkodowanych nieco ponad 100 tys. złotych.
Poprzez służby kopalniane i media społecznościowe stowarzyszenie nawiązało kontakt z poszkodowanymi i ich rodzinami. – To był czas, gdy ci chłopcy odchodzili w szpitalach, zdarzyło się, że jednego dnia pożegnaliśmy dwóch kolegów. Naturalną koleją rzeczy było to, że wsparcie otrzymają ich rodziny – przyznaje społeczny inspektor. – Mieliśmy informacje o dokładnej liczbie poszkodowanych, a jedną z pierwszych naszych akcji było rozdzielenie świątecznej zapomogi dla poszkodowanych, którzy byli w szpitalach, w domach oraz dla rodzin tragicznie zmarłych.
Żeby tylko wrócili do zdrowia
Ostatnia transza pomocy trafiła do górników w połowie lipca. – Niektórzy z nich mówią nam, że już dziękują za pomoc, są wdzięczni, ale wracają do zdrowia i będą mogli wrócić do pracy – cieszy się Adam Grzegorzyca. – Są przypadki górników, których zdrowie dobrze rokuje i którzy pojawią się w pracy, choć to potrwa. Ale są i koledzy w ciężkim stanie, którym wsparcie od spółki będzie w przyszłości potrzebne – uważa.
Warto wiedzieć, że w pomoc zaangażowało się mnóstwo osób – z różnych związków zawodowych, czy w ogóle niezaangażowanych w działalność związkową. – Podziały nie miały znaczenia. Ja uważam, że wsparcie górników i ich rodzin było naszą etyczną powinnością. Oni nie mogli zostać sami – podkreśla związkowiec.
„Solidarność” przy KWK Knurów-Szczygłowice zaraz po wypadku zorganizowała zbiórkę krwi na rzecz poszkodowanych górników. Odzew był ogromny, zebrano ponad 54 litry krwi. – Niektórzy odeszli wtedy z kwitkiem, bo choć przyjechały dwa ambulanse, już nie było gdzie tej krwi zbierać. Mówiono nam później, że to była rekordowa zbiórka. Ostatnia taka miała miejsce po zawaleniu się hali Międzynarodowych Targów Katowickich – wspomina Piotr Ryba, wiceprzewodniczący NSZZ „Solidarność” KWK Knurów-Szczygłowice ruch Knurów. – To prawda, że żadne podziały nie powinny mieć miejsca. Też organizowaliśmy akcje na rzecz chłopaków, którzy nie należeli do naszego związku. Jeden miał wypadek motorowerowy, drugi stracił nogę. W obliczu takich tragedii polityka w ogóle nie jest ważna.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.