Minęło 47 lat od dnia, kiedy w kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach doszło do wybuchu metanu podczas rabowania ściany. Zginęły 34 osoby. Zarządzający kopalnią, związkowcy i samorządowcy nie zapominają. Także teraz, jak co roku, złożyli kwiaty i zapalili znicze na pomniku upamiętniającym tę tragedię.
28 czerwca 1974 r. katastrofa została spowodowana wybuchem metanu przy niewielkim udziale pyłu węglowego. W zasięgu jego skutków znalazło się 86 górników. Aż 34 z nich zginęło, a 30 następnych doznało obrażeń różnego rodzaju.
- Według wskazań rejestratora metanowego Barbara 2 wybuch zaistniał w ścianie 69 między godziną 10.24 a 10.36. W tym czasie wykonywano podwrębienie frontu ściany i rabowanie ścian stropowych. Nie ustalono jednoznacznie przyczyn wybuchu (…) - pisał dr Bogdan Ćwięk w książce pt. Sukcesy i klęski w działaniach ratownictwa górniczego.
Za powód katastrofy – ten najbardziej prawdopodobny – przyjęto wzrost koncentracji gazu spowodowany wypchnięciem jego nagromadzenia ze zrobów zawałowych opadem skał rabowanego stropu i uruchomieniem wentylatora lutniowego w chodniku po dłuższym postoju. Zdaniem dr Ćwięka, metan mógł też być wyrzucony w rejon pracującej wrębiarki przez lokalny fukacz.
- Inicjacja zapłonu gazu nastąpiła w szczelinie wrębowej, skutkiem iskrzenia wywołanego nożami pracującego łańcucha, które znalazły się w spongu z kwarcowymi przerostami – podkreślał dr Ćwięk.
Dla zachowania pamięci o pracownikach poległych w tej katastrofie i późniejszej z 1979 r. w pobliżu bramy kopalni dzisiejszego PG Silesia zbudowano pomnik. To właśnie pod nim od 47 lat składane są kwiaty.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.