Dla klientów banków wakacje kredytowe mogą być realnym wsparciem, ale w przyszłości trzeba będzie za nie zapłacić, i to z odsetkami - zwraca uwagę analityk HRE Investments Bartosz Turek.
- Brak konieczności spłaty rat przez 3 lub 6 miesięcy - dla wielu osób będzie to realne wsparcie w trakcie epidemii. Trzeba jednak pamiętać, że za pomocną dłoń wyciągniętą dziś przez banki trzeba będzie zapłacić w przyszłości i to z odsetkami - zauważa w piątkowej, 20 marca, analizie Turek.
Przypomina, że coraz więcej banków pozwala w prosty sposób składać wnioski o tzw. wakacje kredytowe. Wyjaśnia, że w momencie, w którym decydujemy się na pomoc w formie wakacji kredytowych, de facto prosimy bank o to, aby te pieniądze, których teraz nie zapłacimy w formie rat, bank dopisał do salda naszego kredytu.
- Nie jest więc tak, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, że zupełnie odpuszczone zostaną nam raty. Co prawda przez kilka miesięcy nie będziemy musieli ich płacić - lub przynajmniej ich części - ale w przyszłości będziemy musieli te pieniądze oddać i to z odsetkami - przypomina Turek.
Analityk informuje, że niektóre banki proponują zawieszenie rat od 3 do 6 miesięcy. Oferty te różnią się nie tylko okresem zawieszenia rat, może się bowiem okazać, że bank oferuje albo zawieszenie całych rat, albo tylko ich części (kapitałowej lub odsetkowej).
Według Turka jedno jest pewne - jeśli skorzystamy z oferty banku, to w sumie zapłacimy za kredyt więcej, niż gdybyśmy "wakacji kredytowych" nie mieli.
- Te pieniądze, których nie zapłacimy w trakcie koronawirusowych wakacji kredytowych, spłacimy w trakcie całego pozostałego okresu kredytowania z nawiązką - podkreślił.
Jego zdaniem nie jest to jednak jedyny powód, dla którego banki chętnie ulżą chwilowo kredytobiorcom. Trzeba bowiem pamiętać, że bankom nie zależy na tym, aby wypowiadać umowy kredytowe klientom, którzy mają tylko przejściowe problemy z regulowaniem rat.
- Wszczęcie egzekucji pozbawiłoby bank dobrego klienta, prowadziło do szkód wizerunkowych, ale co chyba najważniejsze - koszty egzekucji prowadzonej z nieruchomości są na tyle wysokie, że sprzedając przejęte od kredytobiorcy mieszkanie bank jest w stanie odzyskać tylko ułamek jego wartości - tłumaczy analityk.
Turek wyliczył - przyjmując zaciągnięty 10 lat temu kredyt na 300 tys. zł, z marżą na poziomie 2 proc., który jest regularnie spłacany, że - aktualna jego rata wynosi 1534 złote miesięcznie. Jeśli spłacalibyśmy ten kredyt normalnie, to do 2035 roku musielibyśmy oddać bankowi łącznie 486,3 tys. zł - zakładając "utopijnie", że warunki kredytowe przez kolejne lata byłyby stałe.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.