Siedem lat temu zamienił wojskowy mundur na górniczy. Dziś triumfuje w morderczych maratonach, rozsławiając Polską Grupę Górniczą. Twardziel Artur Duś szykuje formę z myślą o kolejnej rywalizacji. Zarzeka się, że tanio skóry nie sprzeda.
Komu przyszło służyć w I Samodzielnym Batalionie Szturmowym, ten wie, że Duś walczy do końca.
- Biegi albo marszobiegi po 30 km, wspinaczka, jazda na nartach i skoki spadochronowe na przemian w dzień i w nocy, słowem szkoła życia na całego. Sama krzepa nie wystarczy, trzeba mieć stalowe nerwy. Służba w wojsku to poświęcenie. Dostaniesz rozkaz, jedziesz na drugi koniec Polski. Ja byłem w domu gościem. Pewnego dnia dostałem propozycję służby w elitarnej jednostce Agat w Gliwicach. I wówczas odbyliśmy z żoną rozmowę o naszym dalszym życiu. Zrozumiałem, że rodzina jest najważniejsza. W wieku 39 lat podjąłem męską decyzję. Zamieniam mundur wojskowy na górniczy – śmieje się Artur.
Po roku pracy w ruchu Pokój obecnej kopalni Ruda zgłosił się do ratownictwa. Rozpoczął też regularne treningi biegowe z aparatem tlenowym BG4. Jak przyznaje – jest on najwygodniejszy ze wszystkich obecnie stosowanych w polskim górnictwie węgla kamiennego. Właśnie z takim aparatem na plecach zdecydował się wystartować w biegu komandosa. Zgodnie z regulaminem zawodnicy rywalizują obciążeni przynajmniej dziesięciokilogramowym ładunkiem.
- Aparat BG4 waży 15,5 kg, ale ja postanowiłem zmniejszyć wagę o 5 kg, rezygnując z wkładu lodowego, pochłaniacza i tlenu w butli. Jak tylko pojawiłem się na starcie, to na dobrą sprawę nikt nie miał pojęcia, o co tu chodzi i jaką niby służbę reprezentuję. Niektórzy sądzili, że może jestem hydraulikiem i nie mogli się nadziwić, co to za rury sterczą mi z boku. Tłumaczyłem, że jestem ratownikiem górniczym. Cmokali, podchodzili, dotykali. Na dobry początek 2013 r. pokonałem wyznaczoną trasę maratonu komandosa z czasem 4.15.13. Byłem 23. na 500 startujących – wspomina.
Z każdym rokiem ratownik z Pokoju poprawiał wyniki. Mijający obfitował już w spore sukcesy. W listopadzie br. wygrał bieg w kategorii służb ratowniczych. W szranki rywalizacji stanęło 480 zawodników. Jest się więc czym pochwalić. Znalazł się też w elitarnym gronie „finszerów” słynnego biegu „setka komandosa” na 16. pozycji. Nieźle jak na 200 startujących.
- Biegliśmy na dystansie 100 km. Należało zaliczyć pięć okrążeń po 20 km. Pierwsze 20 km w lesie pod Kokotkiem biegłem z aparatem. W nocy termometr pokazywał -10 st. C. Na dodatek kompletna ciemnica. Organizatorzy zalecali, żeby dobrać się w pary, bo będzie bezpieczniej. Umówiłem się więc z Sebastianem Adamczykiem z II Batalionu Zmechanizowanego z Zamościa. Cóż, mam sentyment do wojska. Zresztą trasę zabezpieczali komandosi z Lublińca – opowiada.
Z żołnierzami przyszło mu już rywalizować w ramach zeszłorocznego Wielkiego Lublinieckiego Szlema Biegowego. Złożyły się nań trzy konkurencje: Bieg Katorżnika, Bieg o Nóż Komandosa oraz Maraton Komandosa. Tym razem Artur Duś ukończył rywalizację na 4 miejscu. Jeśli dodać do tego zaliczoną Koronę Maratonów Polskich, to górnikowi z kopalni Ruda należą się specjalne gratulacje.
- Najtrudniejsze są biegi górskie, maratony i ultramaratony. Startowałem w biegu o nazwie „Trzy razy Śnieżka to jest jeden raz Mont Blanc” na dystansie 56 km. W centrum Karpacza niemal lato, a na Śnieżce zima, śnieg. Kamienie śliskie jak diabli. Ludzie dosłownie nogi łamali, zbierali ich z trasy ratownicy z GOPR-u. Niektóre górskie biegi mają po 120 km dystansu, takie jak Iron Run. I takie kończyłem, raz nawet na szóstej pozycji – chwali się Duś.
Najważniejsze – jak powiada – jest utrzymanie miarowego oddechu.
- Staram się słuchać mowy ciała, reagować na sygnały, które mi wysyła. W ten sposób wiem, kiedy zwolnić lub przyspieszyć, wziąć głębszy oddech. W wieku 46 lat nie dysponuję już taką szybkością jak dawniej, ale na wytrzymałość nie narzekam - dodaje.
Już 19 stycznia Artur Duś weźmie udział w biegu po schodach w Katowickiem Altusie. W marcu zaś pobiegnie wraz z funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego Policji w kolejnym biegu Setki Komandosa. Właśnie szlifuje formę. Dwie godziny intensywnego treningu dziennie to minimum. Do Katowic przyjadą najlepsi z najlepszych.
- Tanio skóry nie sprzedam – obiecuje z ręką na sercu.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.