Propagowane od pewnego czasu jako ograniczające niską emisję rozpalanie domowych palenisk tzw. metodą "od góry" nie jest receptą na czystość spalin. To wniosek z badań Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla (IChPW) zamówionych przez Krakowski Alarm Smogowy.
W badaniach tych okazało się m.in., że technika rozpalania "od góry" (żar kładzie się na paliwo) nie wpływa w sposób przewidywalny na emisję zanieczyszczeń. W części prób ich mierzone wartości były wyższe niż przy metodzie tradycyjnej, w części niższe, w niektórych - porównywalne. W żadnej próbie nie udało się natomiast zbliżyć do kryteriów dla emisji urządzeń klasy 5 lub spełniających unijne standardy tzw. Ekoprojektu, a także do znacznie mniej rygorystycznych norm klasy 4 i 3.
Wyniki badań IChPW przedstawiła w czwartek (20 kwietnia), podczas targów budowlanych Sibex w Sosnowcu, Anna Dworakowska z Krakowskiego Alarmu Smogowego. Jak akcentowała, tzw. górne spalanie prezentowane jest często jako prosta i tania metoda, której upowszechnienie miałoby sprzyjać uporaniu się z problemem smogu w Polsce - przy zachowaniu w eksploatacji stosunkowo prymitywnych kotłów z ręcznym zasypem paliwa.
Chcąc sprawdzić czy rzeczywiście tak jest, społecznicy zlecili IChPW - jednej z trzech w Polsce jednostek akredytowanych do badań kotłów grzewczych - zmierzenie zanieczyszczeń emitowanych przy stosowaniu rozpalania tradycyjnego ("od dołu" - z zasypywaniem kolejnych porcji paliwa na żar) oraz metody rozpalania złoża "od góry".
W badaniach przeprowadzono testy energetyczno-emisyjne spalania próbek węgla kamiennego (sort orzech i miał) oraz drewna kawałkowego. Paliwa tego używano w kotłach centralnego ogrzewania typu KSW Plus, Moderator, Ski, kotle szybowym typu Generator (przeznaczonym wyłącznie do tej metody) oraz tradycyjnym piecu - "kozie".
Specjaliści IChPW sprawdzali emisje zanieczyszczeń, a także sprawność, moc oraz temperaturę i ciśnienie spalin w 20 różnych próbach (pięć urządzeń, dwa paliwa, dwie metody spalania). Na 10 prób dla górnego spalania uzyskano znacząco lepsze (o ponad połowę) wyniki emisji pyłu w trzech próbach, natomiast w jednej próbie wynik okazał się znacząco gorszy. W sześciu próbach różnica w którąkolwiek ze stron nie przekraczała 50 proc.
W przypadku emisji rakotwórczego benzo(a)pirenu znacząco lepszy wynik uzyskano w pięciu próbach górnego spalania, w jednym był on porównywalny, a w czterech - emisja szkodliwej substancji okazała się o ponad 50 proc. wyższa.
W żadnej próbie nie uzyskano wartości emisji spełniających wymogi klasy 5 lub Ekoprojektu (np. w przypadku pyłów dla kotłów z ręcznym podawaniem paliwa Ekoprojekt określa normę na 60 miligramów na metr sześc.). Przedział średnich wartości emisji pyłów w czterech kotłach przy spalaniu węgla wyniósł od 128 mikrogramów (w kotle zaprojektowanym dla górnego spalania) do 297-547 miligramów w pozostałych kotłach. W przypadku drewna było to odpowiednio 106 miligramów oraz 181-196 miligramów.
Podobnie na wysokim poziomie (od kilku- do nawet dwudziestokrotnych przekroczeń norm) utrzymywały się emisje tlenku węgla.
Jednocześnie badania potwierdziły niedogodności i możliwe niebezpieczeństwa związane z paleniem "od góry". Wobec bardzo wysokiej temperatury osiąganej krótko po rozpaleniu zwiększa się m.in. obciążenie komory spalania. W niedostosowanych do tego urządzeniach może to oznaczać ryzyka wybuchu kotła, zaczadzenia użytkownika czy szybszego zużycia. Specjaliści podkreślili, że metodę tę można stosować wyłącznie, gdy zezwala na to instrukcja konkretnego urządzenia.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.