Wzrostowa korekta na notowaniach złota będzie kontynuowana, a cena kruszcu ma szanse na przebicie poziomu 1,3 tys. dolarów za uncję – przekonuje Konrad Białas. Główny analityk TMS Brokers gorsze perspektywy widzi dla rynku ropy naftowej. W jego opinii najnowsze dane na temat wydobycia mogą zawieść inwestorów. W efekcie cena surowca może okresowo obniżyć się do 45 dolarów za baryłkę.
– Na początku roku na notowaniach złota widzimy wzrost w kierunku 1,2 tys. dolarów za uncję. Stanowi to odwrócenie dramatycznych spadków z końca 2016 roku. Tutaj widać bardzo silne powiązania z rynkiem długu w Stanach Zjednoczonych. Amerykańskie obligacje i złoto są traktowane jako dobra substytucyjne – analizuje Konrad Białas główny ekonomista TMS Brokers.
Ekspert wyjaśnia, że w przypadku kiedy oprocentowanie obligacji skarbowych jest niskie, złoto cieszy się większym zainteresowaniem inwestorów. Natomiast kiedy rentowności długu stają się wyższe – tak jak miało to miejsce w ostatnim czasie – popyt na złoto słabnie.
Aktualnie na światowych rynkach za jedną uncję złota należy zapłacić 1180-1200 dolarów. Rentowności 30-letnich obligacji skarbowych Stanów Zjednoczonych oscylują natomiast w okolicach 3,0 procent.
– W tym momencie widać, że rynek już powoli myśli o tym, co może przynieść rok 2017. Mamy tu przede wszystkim wszelkie ryzyka polityczne takie jak problemy Europy, szereg wyborów parlamentarnych i prezydenckich, czy też niepewność co do tego, co przyniesie polityka Trumpa. to wszystko powoduje, że inwestorzy już wyczuwają to napięcie i wolą ponownie budować pozycję w złocie – zauważa analityk TMS Brokers.
Po gwałtownych spadkach z końca 2016 roku, kiedy złoto w ciągu czterech miesięcy straciło na wartości ponad 15 proc., od początku roku mamy do czynienia z wyraźnym odbiciem notowań. W opinii Konrada Białasa w najbliższym czasie wzrostowy trend powinien być kontynuowany. Główny ekonomista TMS Brokers przewiduje, że już wkrótce notowania złota powinny przebić okolice 1,3 tys. dolarów za uncję.
– Z kolei w przypadku ropy naftowej największym pytaniem w 2017 roku pozostaje kwestia porozumienia co do ograniczenia wielkości dziennej produkcji. Porozumienie miało wejść w życie od 1 stycznia, ale to czy jest ono wykonywane dowiemy się dopiero na przełomie stycznia i lutego – wyjaśnia.
Od grudnia 2016 roku cena baryłki ropy naftowej typu brent utrzymuje się w okolicach 51-55 dolarów. To poziom o 10 proc. wyższy niż jeszcze październiku i aż o 70 proc. więcej niż płacono za ropę w styczniu ubiegłego roku.
– Państwa wydobywające ropę z kartelu OPEC próbują utrzymać udział w rynku, tak że starają się jednak nie zmniejszać swojego wydobycia. Jeżeli takie sygnały, informacje twarde otrzymamy pod koniec stycznia, to to będzie grozić spadkami cen ropy – ostrzega Białas.
Zdaniem ekonomisty ewentualna korekta nie powinna być zbyt głęboka. Analityk oczekuje, ze okresowo cena ropy naftowej może spaść w okolice 45 dolarów za baryłkę.
– Wątpliwe jest, abyśmy wrócili do poziomów z 2016 roku, kiedy cena baryłki ropy była około 30 dol. za baryłkę, tak źle nie powinno być, gdyż inne mechanizmy, przede wszystkim odbicie ożywienia gospodarczego i wzmocnienie takiego globalnego popytu na ropę powoduje, że ten rynek może się równoważyć na wyższym poziomie – podsumowuje główny analityk TMS Brokers.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Równie dobrze złoto może spaść na łeb na szyje, spekulacje, publikowanie plotek, nabijanie kapsy bankierom klikajacym pipsy zakupów i sprzedarzy surowców. A fizolom zapłacić 3 tyś na miesiąc , a spekulanci maja tyle na dzien .