- Myślę, że nie należy jeszcze przesądzać o dalszym losie kopalni Makoszowy. Oczywiście wszystko zależy do tego, czy znajdzie się inwestor, który będzie miał pomysł na obniżenie kosztów. Wiadomo, że warunkiem dla każdego inwestora jest uzyskanie w dość szybkim tempie rentowności. Trudno jest bowiem tolerować funkcjonowanie zakładu wydobywczego, który generuje straty na poziomie kilkuset złotych na tonie węgla - przyznał w rozmowie z portalem górniczym nettg.pl Janusz Steinhoff, b. wicepremier i minister gospodarki.
Trudna sytuacja na rynku węgla, mało optymistyczne prognozy dotyczące cen surowca oraz pakiet energetyczno-klimatyczny to zdaniem b. wicepremiera główne czynniki, które wpływają na kondycję górnictwa.
- Kończą swój żywot ostatnie kopalnie w Niemczech. Nie ma już głębinowych kopalni węgla kamiennego w Wielkiej Brytanii. Dożywają swoich ostatnich dni kopalnie w Asturii (Hiszpania). Wiemy też, co się dzieje, za naszą południową granicą. Czeskie kopalnie mają wielkie problemy - wylicza Steinhoff, który odnosi się do sytuacji w Polsce.
- U nas poprzez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń udziela się pomocy publicznej dla podmiotów, które są przeznaczone do likwidacji. Przeprowadza się stosowne działania likwidacyjne i się je finansuje. Ze względu na przepisy prawa europejskiego, dotyczące pomocy publicznej, nie można użyć środków publicznych na wspieranie programów dobrowolnych odejść. W tej chwili można to jedynie robić przez SRK. Inaczej było w czasach rządów Jerzego Buzka i kosztowało to rocznie budżet 1,5 mld zł - wylicza b. wicepremier, który podkreśla, że Makoszowy mogą znaleźć inwestora, ale ze względu na sytuację w górnictwie może to być bardzo trudne.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.