W poniedziałek, 13 października mija tydzień od zapalenia metanu w kopalni Mysłowice-Wesoła. Nadal nie znaleziono jednego górnika. Trwa akcja ratunkowa. Portal górniczy nettg.pl przypomina jej dotychczasowy przebieg:
Poniedziałek, 6 października:
O godz. 20:55 na poziomie 665 m pod ziemią, w odległości 4 km od podszybia, w ścianie wydobywczej 560 zapalił się metan. W strefie pożaru przebywało 37 górników. Rozpoczęła się akcja ratunkowa.
Wtorek, 7 października:
O godz. 1:30 Wojciech Jaros, rzecznik KHW, potwierdził, że na powierzchnię wydostano 36 z 37 górników, pracujących w rejonie zagrożenia.
Po godz. 6 poinformowano, że liczba hospitalizowanych to 28. Stan 9 górników określono jako ciężki.
Ok. godz. 9 do kopalni przyjechał Zygmunt Łukaszczyk, p.o. prezesa Katowickiego holdingu Węglowego. Poinformował, że przerwano poszukiwania, ze względu na warunki panujące w wyrobisku. Zebrał się zespół ekspertów, którzy zaczęli zastanawiać się, jak dalej prowadzić akcję.
Ok. godz. 12 szefostwo WUG ogłosiło dwie najbardziej prawdopodobne przyczyny zapalenia metanu: pożar endogeniczny lub roboty strzałowe. Szef WUG powołał komisję, w której znaleźli się m.in. naukowcy, dozór górniczy i przedstawiciele związków zawodowych, a jej zadaniem będzie zbadanie przyczyn wypadku po zakończeniu akcji.
Ok. godz. 14 na Śląsk przyjechała premier Ewa Kopacz. Odwiedziła Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu oraz kopalnię Mysłowice-Wesoła.
Środa, 8 października:
Ok. godz. 8 do kopalni Mysłowice-Wesoła przyjechał wicepremier Janusz Piechociński. Pytany przez dziennikarzy o rzekome informacje o wykryciu pożaru w kopalni już w piątek, odpowiedział: "Obecnie najważniejsze jest dotarcie do poszukiwanego górnika. Koncentrujemy się na akcji ratowniczej, na wygaszeniu tego, co jest pod ziemią, wszystkie procedury zostaną zweryfikowane i sprawdzone pod szczególnym dozorem, weryfikacja każdego sygnału, jaki spływa, będzie zrobiona".
O godz. 11:30 wznowiono poszukiwania zaginionego górnika, jednak wkrótce warunki ponownie zmusiły ratowników do opuszczenia obszaru poszukiwań. Po południu widoczność w przeczesywanym rejonie nie przekraczała jednego metra. Postanowiono skorygować plan akcji ratowniczej. Ratownicy podejmują decyzję o zabudowaniu kolejnego wentylatora i lutni dostarczającej powietrze.
Czwartek, 9 października:
O godz. 6 Grzegorz Standziak, inżynier energo-mechaniczny kopalni Mysłowice-Wesoła poinformował: "znowu jesteśmy w punkcie początkowym, czyli od poszukiwanego pracownika dzieli nas ok. 900 m". Ratownicy wciąż budowali kolejne lutnie.
Ok. godz. 12 Standziak poinformował o rozpoczęciu budowy tamy przeciwwybuchowej, mającej pozwolić na dalsze bezpieczne prowadzenie akcji. Budowa lutniociągu stanęła na 150 m.
Piątek, 10 października:
Ok. godz. 10 media zostały poinformowane, że tama przeciwwybuchowa, budowana przez ratowników, jest zalana materiałem szybkowiążącym już prawie do końca, ponowne przeszukiwanie obszaru, w którym prawdopodobnie znajduje się poszukiwany górnik zacznie się wieczorem.
Sobota, 11 października:
Ok. godz. 3 ratownicy prowadzący akcję w kopalni Mysłowice-Wesoła ruch Wesoła wyszli z bazy. Udało się im pokonać już rozpoznany odcinek, po czym zostali wycofani. Decyzja ta zapadła po tym jak stwierdzono, że w przeszukiwanym rejonie może dojść do wybuchu.
O godz. 13 W budynku dyrekcji kopalni rozpoczęła się narada, mająca określić dalszy sposób prowadzenia akcji ratunkowej.
Niedziela, 12 października:
Po godz. 12 zamknięto tamę przeciwwybuchową. Tym samym odcięto dopływ powietrza do ściany 560 oraz rozpoczęto podawanie gazów inertnych (azotu), aby stworzyć warunki uniemożliwiające rozwijanie się pożaru. - Równocześnie, przez cały czas jest kontynuowane tłoczenie powietrza do lutni, w której może znajdować się zaginiony pracownik - poinformował rzecznik KHW Wojciech Jaros.
O godz. 19:50 Ratownicy górniczy, biorący udział w akcji w kopalni Mysłowice-Wesoła, zaczęli posuwać się do przodu. Rozwiązanie polegające na zamknięciu tamy, odcinającym dopływ powietrza do ściany i wtłaczaniu gazów inertnych dla zduszenia zarzewia pożaru, powodującego dymy, sprawdziło się. Ratowników od miejsca, w którym może znajdować się zaginiony dzieliło ok 320 m.
Poniedziałek, 13 października:
Ok godz. 7 rzecznik KHW poinformował, że w nocy ratownicy trafili na rozlewisko. Ze względu na jego głębokość (do ok. 1,7 metra) nie byli w stanie go przebyć. Rozpoczęto transportowanie pomp mających odpompować wodę. Do miejsca w którym ostatnio był zlokalizowany poszukiwany pracownik, zostało jeszcze ok. 170 metrów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.