Takie pytanie skierowali dziennikarze w czwartek (9 października) rano do inż. energo-mechanicznego kopalni Mysłowice-Wesoła Grzegorza Standziaka.
- To muszą zbadać specjaliści, kiedy będzie można na spokojnie przeanalizować zapisy z czujników, które były w tym rejonie. Wstępna hipoteza jest taka, że był to wybuch. Tak wynika z opisów ludzi, którzy się wycofywali. Są to jednak ludzie, którzy są w ogromnym szoku. Są to na razie przypuszczenia. Dlatego dajmy czas specjalistom - odpowiedział inżynier.
Standziak dodał, że kopalnia przekazała prokuraturze zapisy ze wszystkich czujników, które mierzą stężenia gazów. Są to materiału z ponad roku.
- Wykluczamy jakiekolwiek możliwości manipulowania czujnikami - powiedział inżynier.
- W przypadku, gdy stężenia przekraczają normy od razu pojawiają się alarmy. Powyżej pewnych stężeń wyłączane są maszyny i praktycznie nie ma możliwości prowadzenia jakichkolwiek prac, poza pracami ręcznymi, które niewiele wnoszą - stwierdził Grzegorz Standziak.
Dziennikarze spytali także inżyniera, o to czy górnicy zgłaszali jakieś nieprawidłowości związane z prowadzeniem ściany.
- W gronie tych poszkodowanych byli ratownicy górniczy i osoby dozoru. Ludzie którzy mają naprawdę duża wiedzę. Nie mówicie, że mamy tam samobójców - odpowiedział Standziak.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Małobędzki bez uprawnień!? Co tam jest za burdel, gdzie nadzór KHW, CUW itd., po co tyle komórek utowrzono, skoro nic nie działa!? Łój pod sąd!
Oczywiście, że nie macie tam samobójców. Za to macie morderców...