Drugie już w tym roku oświadczenie Banku Światowego o czekających nas katastrofach klimatycznych, ujawnia prawdziwy mechanizm powstawania tego rodzaju kampanii mającej terroryzować swoich nieposłusznych partnerów. Chodzi tu oczywiście o tzw. ocieplenie klimatu, powstałe na skutek wzrostu zawartości dwutlenku węgla w atmosferze.
Bank w ostatnim swoim raporcie z 21 maja grozi apokaliptycznymi zjawiskami atmosferycznymi, które mają nastąpić w wyniku nieprzestrzegania jego dyrektyw i żądań. Z jego oświadczenia nie wynika, że ich wykonanie będzie on finansował i kredytował. Biorąc pod uwagę jego profesję, można domyślać się, że spełnianie się tych złych prognoz to nowa specjalność tego banku. Choć dowodów żadnych na to nie ma, to jednak coś musi być na rzeczy.
Trzeba zauważyć, że jedną z "biednych" organizacji głoszących identyczne hasła jest Greenpeace, którą stać na każde dziwactwo, a ostatnio nawet na protesty w kosmosie. Na wiele można sobie pozwolić.
Wojna na śmierć i życie
Zmiany jakie następują w przyrodzie, technice, gospodarce, kulturze i w polityce nie omijają też banków. Dotąd bank kojarzył się z pieniędzmi, kredytami, odsetkami, pożyczkami, ratami i długami. Operacje finansowe to była dotychczas domena tego rodzaju instytucji. Kolejne raporty Banku Światowego na temat zmian klimatycznych na naszym globie świadczą o nowym podejściu do światowych finansów. Kryzys finansowy zadłużonych po uszy państw UE nie interesuje tego banku. Z tego kryzysu jakoś się wszyscy wygrzebią. Natomiast katastrofa klimatyczna zagraża podstawom jego istnienia. Gigantyczna powódź, pożary i trąby powietrzne na tyle mogą zniszczyć współczesną cywilizację, że żadne pieniądze nie będą już nikomu potrzebne. To wydaje się być zasadniczym jego zmartwieniem. Niepotrzebne pieniądze, niepotrzebny bank, niepotrzebne są straty i zyski. Jest to czarna wizja, która prawdopodobnie śni się po nocach jego prezesom, dyrektorom i ich radom nadzorczym. Dlatego wszelkim najmniejszym nawet zmianom naturalnym w pogodzie postanowili oni wypowiedzieć wojnę na śmierć i życie.
Grecki chór
PAP w swoim komunikacie na ten temat (21.05) obszernie cytuje wypowiedź prezesa tego banku pana Jim Yong Kim. Na zwołanej z tej okazji konferencji prasowej, omówił on główne elementy tego raportu. Tradycyjnie już nie ujawnia on jego autorów, ani instytucji, która go sporządziła. To, że morza zaczną się podnosić, pustynie powiększać, a tornada, huragany oraz powodzie mają dopełnić dzieła zniszczenie, jest już tematem oklepanym i powtarzanym do znudzenia.
Nowym i całkowicie sensacyjnym wręcz elementem tego raportu jest troska tego banku o najbiedniejszych. Jest ona teraz odmieniana na wszystkie sposoby. Przewiduje się, że wzrost temperatury na Ziemi o 2 stopnie może w ciągu 20-30 lat doprowadzić do suszy i głodu w Afryce, północno-zachodnich Indiach, Pakistanie i Afganistanie oraz zatopienia prawie połowy Bangkoku. Wysokie temperatury ograniczą uprawę ryżu, zbóż, kukurydzy i innych płodów, co ma zagrozić bezpieczeństwu żywności w biednych krajach.
Według prezesa banku, nie będzie można uporać się z problemem ubóstwa bez zajęcia się skutkami ocieplania klimatu. Populacje ludzi niedożywionych mogą również wzrosnąć "od 25 do 90 proc." w zależności od kraju.
Raport zwraca również uwagę na wpływ zmian klimatu na slumsy, ponieważ żyje w nich coraz więcej ludzi i coraz więcej przybywa na obrzeża wielkich miast. Grożą im powodzie i skutki upałów. Wszystkiemu jest winna emisja dwutlenku węgla do atmosfery, która wywołuje efekt cieplarniany. W Azji można będzie spodziewać się wielkich powodzi, podobnych do tej z 2010 r. w Pakistanie, która dotknęła 20 milionów ludzi.
Jeżeli tak źle sprawy klimatyczne wyglądają dla biednych ludzi na całym świecie, to dlaczego Bank światowy nie udzieli im na przykład wielomiliardowych umarzanych kredytów, bezzwrotnych pożyczek i nie zastosuje innych form finansowego ich wsparcia? Mając odpowiedni kapitał, kraje te i narody przygotowałyby się poprzez kanały, ujęcia podziemne, odsalanie wody morskiej do przeciwstawienia się suszy. Tam zaś, gdzie woda morska zalewa wybrzeża, za pieniądze te można by całe miasta można przenieść do wyższych partii, gdzie kataklizm ten już by im nie zagrażał.
Ta troska o biednych jest fałszywa, bo sam Bak Światowy, akurat należy do najbogatszych. Nic wielkiego by mu się nie stało, gdyby zechciał podzielić się z tymi biednymi swoimi zyskami. Tymczasem Bank Światowy zachowuje się jak chór w greckim dramacie. Na scenie dochodzi do zbrodni, do oszustwa, do niesprawiedliwych wyroków, ale chór jakby tego nie widział, tylko śpiewa jakie to straszne, ale sam palcem w bucie nie kiwnie, aby cokolwiek zmienić, lub temu złu się sprzeciwić.
Polityczna wszechmoc
Światowy Bank chętnie rozdaje innym zadania, stawia im cele i krytykuje za nie dość rygorystyczną politykę klimatyczną. Sam przy pomocy swoich finansów, jak to już wspomniano, nie zamierza nic takiego czynić. Jest to tym bardziej naganne, że dysponuje on wielkimi sumami i kwotami, które winien wydać nie na walkę z klimatem, bo to walka z wiatrakami don Kichota, ale na zapobieżenie jego tragicznym skutkom następującego ocieplenia klimatu, o których tak chętnie i szeroko lubi się rozwodzić. Europejska tradycja zachowanie takie określa jako obłudne i fałszywe.
Co w tym wszystkim jest najciekawsze, to ubóstwienie i nadanie wszechmocy wszelkim działaniom politycznym. Bank Światowy ostrzega, że przyczyną ocieplenia klimatu nie są żadne tam jakieś przyrodnicze zmiany naturalne. Zdecydowanie jest on innego zdania w tej sprawie. Jego raport wyraźnie wskazuje, że to od polityki zależy nasilenie się tego procesu. Dlatego ostrzega, że w razie politycznej inercji temperatury na świecie mogą wzrosnąć do 2080 r. o 4 stopnie. Twierdzi, że tylko negocjacje polityczne prowadzone pomiędzy 190 krajami świata proces ten mogą powstrzymać.
Kolejną do tego okazją ma być międzynarodowa konferencja klimatyczna w Paryżu, która odbędzie się w 2015 r. Bank z dumą informuje, że podwoił swoje wydatki dla krajów zagrożonych skutkami tego procesu do sumy 4,6 miliarda dolarów. Te "groszowe" w skali świata i śmieszne, i żebracze datki mają przeciwstawić się tezie, że bank nic nie robi w tej sprawie. Podjął on też decyzje o "radykalnych zmianach" w zaprzestaniu finansowania wszelkich projektów związanych z emisją dwutlenku węgla.
Szydło z worka
Natychmiast raport ten poparła Greenpeace, precyzując, że Bank Światowy "powinien zaprzestać finansowania projektów związanych z pozyskiwaniem energii z paliw kopalnych i swoje fundusze przeznaczać na wspieranie energii ze źródeł odnawialnych i skuteczność energetyczną".
I tu wychodzi przysłowiowe szydło z worka. Producenci drogich urządzeń energetyki odnawialnej, jeżeli chcą nadal istnieć, muszą pokonać dużo tańsze pozyskiwanie energii ze źródeł kopalnych. Każdy atak na najpopularniejsze na świecie źródło energii, jakim jest węgiel, jest tu uzasadniony i konieczny. Na czele tych wszystkich "klimatycznych" postulatów są organizacje i państwa, które same u siebie już dawno zlikwidowały kopalnie węgla kamiennego, którego teraz najbardziej nienawidzą.
Rzecz jednak jest o tyle specyficzna, że swoje gospodarki oparły one na gazie ziemnym i ropie naftowej, których odkrycia w połowie minionego wieku dokonały na Morzu Północnym. Milczą one jednak o tym, że spalanie płynnych i gazowych węglowodorów wydziela do atmosfery niewiele mniej dwutlenku węgla niż ten feralny węgiel. To nic, że spalają one znacznie więcej w przeliczeniu na dwutlenek węgla swoich produktów ropopochodnych. To nikogo nie interesuje. Dlaczego?
Dlatego, że w ich ręku są gigantyczne pieniądze przeznaczone na propagandę własnych interesów i na zwalczanie tańszej konkurencji. Bank Światowy, ogłaszając tego rodzaju raporty, potwierdza tylko swoje zaangażowanie po stronie przeciwników konkurencyjnego najtańszego źródła energii pochodzącego z węgla.
Chcąc zniszczyć tę branżę, bank ten przypisuje jej wszelkie zmiany naturalne, które od milionów, a nawet miliardów lat zachodzą na naszym globie bez jakiegokolwiek udziału człowieka, którego wtedy nie było jeszcze na tym świecie. Tej wiedzy głoszonej na każdym szanującym się uniwersytecie Bank Światowy nie przyjmuje do wiadomości.
Wierzy natomiast w siłę swojej propagandy oraz w siłę wydawanych na ten cel pieniędzy i usłużnych polityków, którzy we własnym interesie wszystkie jego głupstwa powtarzają, nagłaśniają i czynią z nich "prawdy objawione", w które trzeba wierzyć bez żadnych wątpliwości.
Na zwracanie uwagi na tego rodzaju "nieścisłości" Bank Światowy nie odpowiada. Czyni to za niego w tonie agresywnym i pełnym nienawiści wspomniana organizacja Greenpeace, blokując wszędzie, gdzie jest to tylko możliwe, rozwój polskiego górnictwa węglowego.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
