Z jakim problemami i wyzwaniami związanymi z górnictwem będą musieli zmierzyć się rządzący? - z takim pytaniem portal netTG.pl Gospodarka-Ludzie zwraca się do ludzi związanych z branżą węglową. Swoimi spostrzeżeniami w tej kwestii podzielił się z nami Łukasz Horbacz, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla.
- Uważam, że fundamentalnym problemem będzie odbudowanie sieci dystrybucji największego producenta węgla kamiennego w Polsce, czyli Polskiej Grupy Górniczej. Obecnie, po wydarzeniach, których byliśmy świadkami w ubiegłym roku roku, ta sieć zupełnie nie istnieje. Stworzono „kikutek” w postaci firm quasi kurierskich, które zajmują się tylko dystrybucją tego węgla, ale nie mają obowiązku odbierania go od producenta. Problem jest taki, że kopalnia produkuje węgiel systematycznie, w podobnej ilości w każdym miesiącu. Z kolei klient detaliczny potrzebuje ten węgiel sezonowo i kupuje to paliwo w zasadzie przez ok. cztery miesiące w roku. W pozostałe miesiące kupuje mało lub wcale. Ta sieć dystrybucji, która była kiedyś i gwarantowała stabilność odbioru teraz nie istnieje – zauważa szef PIGSW, który zwraca też uwagę na fakt, że sytuacja rynkowa diametralnie się zmienia.
- Mieliśmy fazę niedoboru węgla w ubiegłym roku, a teraz wchodzi w czas nadmiaru. To zjawisko jest już odczuwalne i będzie przybierać na sile w I kwartale. Rynkowe wahadło wychyla się w zupełnie inną stronę i to sprawi, że będzie duży problem z upłynnianiem węgla krajowego systematycznie przez cały rok. Wiadomo, sezonowo będzie na niego zapotrzebowanie, ale co potem? Ktoś będzie musiał odebrać ten surowiec od krajowego producenta – stwierdza Łukasz Horbacz i przypomina, że taka sytuacja miała miejsce przed laty, gdy trzeba było zwozić węgiel do centralnego magazynu uruchomionego w Ostrowie Wielkopolskim.
- Trzeba o tym pomyśleć, bo wiele wskazuje na to, ze będziemy mieli kolejny stosunkowo ciepły sezon grzewczy. Dlatego późną zimą lub wczesną wiosną te zwały będą się budować – ocenia.
Jego zdaniem, przy takim obrocie spraw, nie ma się co martwić o import surowca.
- Krajowego węgla powinno wystarczyć dla wszystkich – stwierdza.
- Te informacje o rzekomym imporcie rosyjskiego węgla, które pojawiły się przed wyborami, traktowałem jako polityczne zagrywki. Od firm, które są importerami docierają do nas sygnały jak zachowują się służby celne. Te kontrole węgla na granicach są aż zanadto gorliwe i trwają zbyt długo, a koszty przestoju ponoszą w tym wypadku importerzy. Dlatego w tych warunkach, gdy te kontrole są tak skrupulatne, nie wierzę, by ktoś był w stanie sprowadzić od tak miliony ton węgla z kierunku objętego embargiem. Z tego co wiem to są także prowadzone badania tego węgla. Nie tylko pod kątem podstawowych parametrów fizyko-chemicznych, po których już można mniej więcej określić z jakiego regionu pochodzi, ale też bardziej dokładne, które jednoznacznie są w stanie odpowiedzieć na pytanie dotyczące pochodzenia paliwa. Odstraszać też powinny konsekwencje, bo za import rosyjskiego węgla jest bodajże kara pozbawienia wolności, konfiskata towaru oraz kary finansowe. Nie sądzę, by ktokolwiek chciał takie ryzyko podejmować. Dlatego te informacje o tym imporcie traktuje jako fake news – mówi prezes Izby.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Dziwimy się że w PGG zwały rosną, ale sami sobie to zrobili. Chcieli sami prowadzić dystrybucję węgla? Proszę bardzo, ich prawo. Tylko jak można było wpaść na genialny pomysł sprzedaży 5 ton węgla w cenie 3. Ludziom węgiel po prostu został, dużo osób również zmieniło ogrzewanie na gaz, pellet. Druga sprawa że węgiel w ARA kosztuje 138 dolarów, a przypomnijmy na ile ceni sobie tonę węgla PGG? I nie przekonuje mnie fakt ze jest to nasze dobro narodowe, ponieważ górnik który dostał x premii za zeszłoroczne sztuczne zyski nie kupuje wódki za 140 zł tylko taką za 40 bo tak samo działa.