W sobotę, 4 lutego, w kopalni Pniówek ma zostać wznowiona akcja ratownicza. Jej pierwszy etap ma potrwać do poniedziałku, 6 lutego. W jej ramach ratownicy otworzą rejon, który musiał zostać wyizolowany wiosną ub.r. z powodu zagrożenia pożarowego. W tym obszarze pozostało siedmiu pracowników. Są to kombajnista i górnik ścianowy oraz zastęp ratowniczy, który szedł im na ratunek, po tym jak w pawłowickiej kopalni doszło do wybuchów metanu. Życie wówczas straciło dziewięć osób. Drugi etap akcji ratowniczej zakłada wydrążenie nowego wyrobiska. Za jego pomocą ratownicy będą chcieli dostać się do rejonu, gdzie powinni przebywać zaginieni. Ta faza akcji może potrwać od czterech do sześciu miesięcy.
O tym, jak będą prowadzone działania, opowiedzieli w czasie poniedziałkowej, 30 stycznia, konferencji prasowej wiceprezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej ds. technicznych i operacyjnych Edward Paździorko oraz dyrektor kopalni Pniówek Marian Zmarzły.
– Akcja będzie prowadzona w trudnych warunkach mikroklimatu, do tego niezbędna jest odpowiednia liczba zastępów ratowniczych. Wszystkie etapy ponownego wejścia w otamowany rejon muszą być prowadzone na zasadach akcji ratowniczej – zaznaczył wiceprezes.
– Prace będziemy prowadzić etapami, aby zapewnić bezpieczeństwo ratownikom górniczym, bo to jest najważniejsze – dodał.
W pierwszym etapie akcji zastępy otworzą korki przeciwwybuchowe i wejdą w odcięty wcześniej rejon, by rozpocząć jego przewietrzanie. Wejście pozwoli ocenić sytuację w rejonie ściany N-6 i podjąć decyzję o drążeniu zupełnie nowego wyrobiska, które umożliwi szybsze dotarcie do zaginionych górników. Do tej pory trzy otwory wykonane w pochylni N-6 pozwoliły wstępnie ocenić parametry występujące w zatamowanym obszarze. Wiadomo, że obecnie w wyrobisku stężenie metanu wynosi prawdopodobnie ok. 25 proc., stężenie tlenku węgla 8 ppm, dwutlenku węgla ok. 1 proc., a temperatura to ok. 37 stopni Celsjusza.
– W trakcie trwania planowanej akcji część kopalni zostanie wyłączona z robót górniczych. Pierwszy etap pozwoli zmniejszyć otamowane pole, uzyskać przepływ powietrza, sprawdzić stan wyrobisk i zbliżyć się do ludzi, których zostawiliśmy na dole – powiedział dyrektor Marian Zmarzły.
Ta faza akcji nie będzie się skupiać na poszukiwaniu zaginionych. Jest ona konieczna, by przejść do kolejnych działań, w czasie których już będzie drążony chodnik. Ma on prowadzić do miejsca, gdzie powinni być zaginieni ratownicy. Szacuje się, że w pobliżu chodnika, który ma zostać wydrążony, powinni się także znajdować dwaj poszukiwani górnicy.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Czy to ten co latal po lazni i chcial zlapac pijacych gornikow to ci dopiero dyrektor wstyd bbbbbuuuhhhhahha
I na pewno bohaterowie ratownicy raz dwa ten chodnik ujadą.Nie oszukujemy się bo przodkowcy będą tam je....ć .A śmietankę i kasę spija niby bohaterowie