Czeska inicjatywa „Wspólnie dla wody”, która zrzesza ekologów, ekspertów prawnych oraz stowarzyszenia sąsiedzkie z okolic kopalni Turów oświadczyła w poniedziałek, że projekt umowy z Polską w sprawie kopalni narusza czeskie i europejskie prawo.
Sygnatariusze oświadczenia są zdania, że umowa jest sprzeczna z czeskim i europejskim prawem, które „nie pozwalają na akceptowanie szkód w środowisku naturalnym na własnym terytorium”. Są też zdania, że czeskie ministerstwo środowiska było zobowiązane do wszczęcie postępowania w sprawie tych szkód przed Komisją Europejską.
Inicjatywa czeskich ekologów uznała ponadto, że budowana przez kopalnię ściana podziemna, mająca zatrzymać wody gruntowe po czeskiej stronie, nie spełni swojego zadania, znajduje się bowiem ponad 3 km od miejsca, w którym jest potrzebna i w innej warstwie podziemnej.
Szef czeskiej służby geologicznej Zdeniek Venera przyznał, że dotąd w odwiertach monitorujących nie zaobserwowano żadnego pozytywnego wpływu zapory. Jego zdaniem poziom wód gruntowych nadal się obniża, ale spadek uległ nieznacznemu spowolnieniu z powodu stosunkowo obfitszych opadów w ubiegłym roku. Dodatkowo podziemna ściana po polskiej stronie nie jest jeszcze ukończona. Według Venery po ocenie funkcjonowania bariery, może okazać się konieczne jej przedłużenie w kierunku południowo-wschodnim, bliżej położonej na terenie Czech miejscowości Uhelna.
W wypowiedzi dla CTK stwierdził, że ten warunek znajdował się w negocjowanej umowie międzyrządowej.
Resort środowiska nie odniósł się w poniedziałek do tych zarzutów, ale minister Anna Hubaczkova, która w miniony wtorek negocjowała w Warszawie porozumienie w sprawie kopalni, broniła projektu w rozmowie z portalem Seznam Zpravy. Uznała, że zawarcie umowy jest korzystne dla obu stron. Jej zdaniem, nie ma też powodów do obaw, że Czechy nie będą miały możliwości obrony przed ewentualnym nieprzestrzeganiem umowy przez stronę polską.
Czeski projekt umowy, którym rząd Czech ma zająć się w środę, zakłada, że Czechy otrzymają 50 mln euro za szkody spowodowane działalnością kopalni. Zdaniem czeskich negocjatorów polska strona zgadza się na 40 mln euro. Nierozstrzygnięta jest także kwestia nadzoru sądowego nad przyszłą umową. Czeska strona chce, by trwał on 10 lat, a według Hubaczkovej uaktualniona wersja polskiej propozycji mówi o dwuletnim nadzorze ze strony Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE).
W środę czeski rząd może także zdecydować czy negocjacje polsko-czeskie będą kontynuowane na poziomie ministrów środowiska i klimatu, czy też rozmowy będą prowadzić premierzy obu krajów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.