Zielonych i konserwatystów dzieli w Parlamencie Europejskim wszystko, ale czasami głosują podobnie. Tym razem jedni i drudzy mieli zastrzeżenia do prawa o klimacie, choć ich motywacje były skrajnie odmienne. Źle to wróży powodzeniu Zielonego Ładu - pisze Izabela Kloc, poseł do Parlamentu Europejskiego, członek komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.
Zgodnie z oczekiwaniami Parlament Europejski zaaprobował prawo o klimacie, czyli ustawę zawierającą unijne, „zielone” cele w tym podniesienie redukcji emisji dwutlenku węgla w 2030 r. z 40 do 55 proc. Zaskakujący był natomiast wynik głosowania. Ustawa została przyjęta 442 głosami, ale 203 europosłów było przeciw, a 51 wstrzymało się od głosu.
Najważniejszy projekt w historii Unii Europejskiej zaczyna tracić poparcie choć ze względu na koszty i skalę wyrzeczeń powinien mieć mocny mandat politycznego i społecznego zaufania.
Klimat poróżnił największą w europarlamencie frakcję Europejskiej Partii Ludowej z zielonymi i socjalistami, choć w sprawach ideowych głosują zazwyczaj ręka w rękę. Dla ekologów Zielony Ład jest wdrażany zbyt wolno i mało ambitnie. Marzy im się redukcja emisji CO2 w tej dekadzie nawet do 70 proc. Ich radykalne, a wręcz skrajne pomysły mogłyby doprowadzić do upadku gospodarkę i zburzyć styl życia, jaki znany i akceptujemy.
Prawa o klimacie nie poparli, lecz wstrzymali się od głosu także Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy.
Rzecz jasna, ich motywacje były zupełnie inne, niż zielonych czy socjalistów. EKR podczas wstępnych negocjacji zablokował pierwotny plan podniesienia redukcji emisji CO2 do 60 proc. Konserwatyści wstrzymując się od głosu dali sygnał, że doceniają u innych partnerów skłonność do ustępstw, co nie zmienia ich krytycznego stosunku do unijnej polityki klimatycznej.
Nie wróży to dobrze spójności Unii Europejskiej.
Nie ma wątpliwości, że im głębiej będziemy wchodzić w Zielony Ład, tym więcej pojawi się ideowych i gospodarczych konfliktów interesów. Największy i najbardziej kosztowny program Unii Europejskiej nie może być przepychany niewielką przewagą głosów. Sprawy są zbyt poważne, aby duża część Europejczyków nie akceptowała zmian, których doświadczają na swojej skórze i kieszeni.
Na politykę klimatyczną krytyka spada z dwóch stron.
Dla jednych transformacja przebiega zbyt wolno, a dla innych zbyt szybko. Tutaj nie ma miejsca na kompromis, ponieważ oczekiwania obu stron są skrajnie odmienne. Jest to kolejny powód, aby poważnie zastanowić się nad przyszłością. Próba budowania federalistycznego superpaństwa ze stolicą w Brukseli, zapędziła Unię Europejską w pułapkę i zaczęła odnosić odwrotny skutek.
Zielony Ład zamiast jednoczyć, staje się źródłem poważnych rozłamów.
Jest proste, a jednocześnie wyjątkowo trudne wyjście z tej sytuacji. Wystarczy wrócić do fundamentów założycielskich Unii Europejskiej i zawierzyć mądrości tworzących ją państw narodowych. Jedni – jeśli chcą – niech wprowadzają neutralność klimatyczną choćby od przyszłego roku. Pozwólmy też innym na rozłożenie tego procesu w czasie i dostosowanie do własnych możliwości gospodarczych. To nie jest populizm, jak twierdzą zwolennicy głębokiej unijnej integracji. To demokracja.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.