Dobre informacje płyną ze szczytu Unii Europejskiej w Brukseli. Dzięki twardej postawie premiera Mateusza Morawieckiego Polska wzmocniła pozycję negocjacyjną. Państwa, które miały dyktować warunki, znalazły się w impasie. Do uzgodnienia unijnego budżetu potrzebny będzie jednak kolejny szczyt, a może i kilka - uważa Izabela Kloc, poseł do Parlamentu Europejskiego, członek Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.
Rozbieżności między budżetowymi propozycjami Komisji Europejskiej, Unii Europejskiej i Rady Europejskiej, są zbyt wielkie, aby teraz osiągnięto w Brukseli kompromis. Srodze jednak rozczarowali się komentatorzy wieszczący, że Polska znajdzie się w grupie krajów, które najbardziej stracą na finansowym rozdaniu na lata 2021-2027. Jest odwrotnie. Mamy szanse na więcej pieniędzy, niż przewidywano w medialnych spekulacjach.
Interesujące sygnały płyną też z innych krajów, w tym z Holandii uchodzącej za lidera najbardziej radykalnych cięć w unijnej kasie. Pochodzący z tego kraju Gert Koopman, dyrektor generalny ds. Budżetu Komisji Europejskiej w wywiadzie prasowym pod tytułem „Holandia sama stanie się ofiarą impasu budżetowego UE” krytykuje postawę, m.in. własnego państwa w negocjacjach budżetowych.
- Holandia straciła z oczu szerszy obraz całości - mówi Gert Koopman.
Holenderski polityk zarzucił władzom swojego kraju przedstawianie Funduszu Spójności jako marnotrawienia pieniędzy, podczas gdy – jego zdaniem – dynamiczny rozwój gospodarczy, którego przykładem są Irlandia, Polska, Czechy, Węgry i Słowacja przekłada się na realne korzyści finansowe dla pozostałych państw członkowskich. Użył przy tym argumentu, że: „myślenie w kategoriach „płatników netto” i „beneficjentów netto” jest mylące, gdyż Fundusz Spójności nie stanowi działalności charytatywnej, tylko przynosi korzyści obu stronom.”
Tak pozytywne rekomendacje, z ust wpływowego unijnego polityka, wiele znaczą dla Polski i doskonale wpisują się w narracje Mateusza Morawieckiego podczas szczytu.
- Jeśli chcemy mocniejszej Europy, potrzebujemy ambitnego budżetu. Kilka państw nie do końca dostrzega tę zależność - powiedział dziennikarzom Mateusz Morawiecki, wchodząc w piątek na szczyt UE w Brukseli.
Jak się okazało nasz premier miał rację. Przed szczytem spekulowano, że obrady zdominuje „oszczędna czwórka”, czyli Austria, Holandia, Dania i Szwecja, mogące liczyć na poparcie Niemiec. Tymczasem zza zamkniętych drzwi obrad dochodzą sygnały, że Polska przekonuje mniejsze kraje Unii Europejskiej, aby wspólnie bronić idei zrównoważonego rozwoju Unii Europejskiej.
Ten szczyt zapewne nie da odpowiedzi na konkretne pytania o kształt unijnego budżetu na lata 2021-2027. Dzięki postawie premiera Morawieckiego negocjacje weszły jednak na inny poziom, a Polska wzmocniła swoją pozycje negocjacyjną. Z niecierpliwością czekamy na wyniki brukselskiego szczytu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.