Media relacjonujące przebieg akcji ratunkowej w kopalni Zofiówka w 2018 r. podały nieprawdziwą informację, jakoby w Jastrzębiu-Zdroju po raz pierwszy w polskim górnictwie użyto psów tropiących pod ziemią na poziomie 900 m. Psy o najczulszym powonieniu, ćwiczone przez ratowników górniczych do poszukiwań odciętych w zawałach, pracowały już w maju 2011 r. w kopalni Krupiński oraz rok wcześniej w Rydułtowach.
W 2010 r. na łamach "Trybuny Górniczej" w artykule pt. "Zastęp z nosem" Jerzy Chromik opisał powstanie pierwszego i jedynego wówczas specjalistycznego zastępu. Tworzyli go nie tylko Maciej Cienkosz, Jerzy Biolik, Jan Hutny, Andrzej Kozub i Ryszard Chojna, ale też Ramzes i Nanto - dwa psy dysponujące "najczulszym, nie dającym się zastąpić jakimkolwiek doskonalszym sprzętem detekcyjnym" powonieniem do poszukiwań odciętych w zawałach.
"Border collie Nanto dopiero co wyszedł z wieku szczenięcego i czeka go przynajmniej dwuletnie szkolenie w odnajdywaniu ludzi w terenie i gruzowiskach. Oba psy mają rasowe papiery, ale w ich przypadku nie liczy się błękitna krew, lecz właśnie nieomylny, wyostrzony węch" - pisał Jerzy Chromik.
– Natura obdarzyła psa w, jak się przyjmuje, około 125 mln receptorów węchu. Na powonienie człowieka składa się ich zaledwie w granicach 5 mln. I dlatego pies – nie dla rasy, rodowodu, medali z wystaw lub jego rynkowej wartości, lecz umiejętności – jest na wagę złota. Nieprzypadkowo w poszukiwaniu ludzi, narkotyków lub materiałów wybuchowych niezmiennie pozostaje, zwłaszcza dla służb mundurowych, niemożliwym do zastąpienia pomocnikiem – tłumaczył zastępowy, a zarazem przewodnik Ramzesa Maciej Cienkosz.
Przypomnijmy we fragmentach z początku 2010 r., jak powstawał niezwykły zastęp ratowniczy z tropicielami na czterech łapach.
Bieruńscy tropiciele z Piasta
"– Nie wiem, czy nie będę się musiał uczyć więcej od mojego pupila – śmieje się prewodnik psa Nanto, Jerzy Biolik. Rzuca ulubieńcowi zabawkę, która jest nagrodą za poprawne wykonanie polecenia.
W styczniu (2010 r. - przyp. red.) do tego szczególnego zastępu dojdzie jeszcze jeden, także już ułożony w ratowniczym fachu pies.
Zastępowy Maciej Cienkosz od 11 lat jest w kopalni "Piast" ratownikiem górniczym. Ale jest też strażakiem-ochotnikiem, współzałożycielem przed siedmiu laty (w 2003 r. - przyp. red.) grupy poszukiwawczo-ratowniczej z psami w OSP Kęty.
To on wystąpił z inicjatywą stworzenia specjalistycznego zastępu, wykorzystującego psy w ratowniczych akcjach zawałowych pod ziemią. Znalazł przychylność nie tylko kierownictwa kopalni, ale i Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego.
Tak oto jego Ramzes wszedł do służby i od początku października 2009 r. zastęp Cienkosza – wzywany przez CSRG w przypadkach uwięzienia ludzi w zawale – zabezpiecza wszystkie kopalnie w Polsce.
Certyfikowany węch
Labrador zastępowego jest już ratowniczym rutyniarzem, co roku odnawiającym zresztą swój węchowy certyfikat na urządzanym przez Państwową Straż Pożarną w Żaganiu egzaminie. Nanto dopiero szkoli się pod okiem Jerzego Biolika.
– Przewodnik musi obcować z psem codziennie, poznawać jego temperament i reakcje. Jest to zresztą wzajemne poznawanie. Pierwsze, selekcyjne testy przydatności przeprowadza się już, kiedy szczenię ma 6 tygodni. Dopiero w kolejnych etapach uczy się je pożądanych zachowań. Pies uczy się przez skojarzenia. Reakcje oczekiwane przez przewodnika są nagradzane zabawką – wałkiem, piłką, kolorowym kawałkiem sznura – i w ten sposób się je utrwala. Do tych umiejętności należy nie tylko zlokalizowanie i oznaczenie szczekaniem poszukiwanego człowieka. Ważne jest też, żeby pies nie bał się hałasu lub, dajmy na to, chmury kurzu. Dlatego ćwiczymy nie tylko w gruzowiskach, ale wybieramy moment wyburzania domów do rozbiórki, aby podopieczny nie wpadał w panikę z powodu hałasu buldożerów, walących się murów i kłębiącego pyłu. Na to obcowanie z czworonożnym przyjacielem poświęcamy przynajmniej 4 godziny dziennie. Pies, oczywiście, nie zna pojęcia dni wolnych – śmieje się Maciej Cienkosz.
Dyrektorski przywilej
W kopalni w tym ćwiczebnym zestawie najtrudniejsza dla psa jest sama jazda na dół z towarzyszącą jej różnicą ciśnień. Dlatego Ramzes i Nanto mają dyrektorski przywilej, że kiedy jadą na dół, klatka jest spuszczana wolniej niż podczas jazdy ludzi.
Zjeżdżają z przewodnikami oswajać się z kopalnią przynajmniej cztery razy w miesiącu. Na ogół w dni wolne, kiedy ściany stoją. Wówczas pozostała trójka ratowników z zastępu zmienia się w pozoratorów, wynajdując najwymyślniejsze, maskowane kryjówki i czekając, aż zostaną "wyszczekani".
– Pies nie szuka człowieka po wcześniej poznanym zapachu. Idzie na ślad, na lotne, zrzucane przez niego cząstki – wyjaśnia Cienkosz.
Górnicy z Piasta życzliwie traktują czworonożnych ratowników. Ramzes i Nanto nie przyjmują jednak poczęstunków. Pozostają przy swojej, specjalnie komponowanej do ich wysiłku diecie.
Już w 2010 r. zastęp dwukrotnie uczestniczył w rzeczywistych akcjach zawałowych w kopalni Rydułtowy-Anna. W listopadzie Ramzes "oznaczył" ostatniego z uwięzionych górników, mimo że ten już nie żył. Przed kilkoma dniami w Palczowicach koło Zatora w 10 minut odnalazł zaginioną 62-letnią kobietę, przez ponad 12 godzin poszukiwaną w mroźną noc przez kilkudziesięciu sąsiadów, policjantów i strażaków.
Z flapsami kiepsko
Ramzes i Nanto nie mają jednak ani flapsów, ani jakichkolwiek górniczych przywilejów. Z "etatem" i kasą dla nich w kopalni jest kiepsko, toteż mogą liczyć jedynie na wikt i opiekę weterynaryjną z kieszeni swoich przewodników."
Dodajmy, że Jerzy Chromik, autor tekstu o psach tropiących z bieruńskiej kopalni, bardzo zaprzyjaźnił się z czworonożnymi tropicielami. Na tyle mocno, że z okazji wigilii 2010 r. wsławił się unikatowym dziennikarskim dokonaniem i przeprowadził... wywiad z Ramzesem, pt. "Szczekaniem oznajmiam życie".
Tekst powstał w 2018 roku.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.