W serii zamachów terrorystycznych, do których doszło w piątek (13 listopada) wieczorem w Paryżu, zginęło co najmniej 120 osób. Ataki przeprowadzono w różnych miejscach miasta, m.in. w pobliżu Stade de France i w sali koncertowej Bataclan, gdzie przetrzymywano zakładników.
W zamachach rany odniosło także ponad 200 osób; 80 z nich jest w stanie ciężkim. Było to najtragiczniejsze wydarzenie, jakie dotknęło Francję od czasów drugiej wojny światowej - ocenia agencja Associated Press.
W sali Bataclan, gdzie na koncercie kalifornijskiej grupy rockowej Eagles of Death Metal było ok. 1 500 osób, doszło do strzelaniny. Jak mówili świadkowie, kilku napastników wtargnęło do sali z "bronią typu kałasznikow i zaczęło ślepo strzelać do tłumu", krzycząc "Allah Akbar" (arab. "Bóg jest wielki"). Z informacji świadków wynika, że napastnicy dokonali tam rzezi ok. setki zakładników, strzelając do ludzi leżących do ziemi. Zakładników przetrzymywano wcześniej ok. trzech godzin.
Z kolei inny świadek słyszał, jak terroryści mówili do zakładników, że winnym zamachów jest francuski prezydent Francois Hollande, który podjął decyzję o interwencji francuskich sił w Syrii.
Siły bezpieczeństwa przeprowadziły szturm na Bataclan, w wyniku którego zginęło czterech terrorystów, w tym trzech - detonując pasy z ładunkami wybuchowymi.
Zdaniem prokuratury w całym mieście przeprowadzono jednocześnie co najmniej sześć zamachów. Wiadomo, że w okolicach Stade de France, gdzie doszło do trzech eksplozji, zginęły co najmniej cztery osoby, w tym trzech terrorystów. Co najmniej jeden z tych ataków przeprowadził zamachowiec samobójca, detonując ładunki przytwierdzone do pasa.
Na stadionie w piątek wieczorem rozegrano mecz towarzyski Francja-Niemcy. Prezydent Francois Hollande, który był na trybunach wraz z 80 tys. widzów, został przed jego końcem ewakuowany; mecz zakończył się wygraną Francji, wszystkich widzów udało się w spokoju ewakuować.
Do kolejnych czterech ataków doszło w barach oraz na ulicach X i XI dzielnicy Paryża. W tych strzelaninach zginęło w sumie co najmniej 38 osób.
Bilans ofiar nie jest ostateczny, prokuratura podała, że w sumie w serii zamachów zginęło co najmniej 120 osób; z kolei władze Paryża podają liczbę co najmniej 140 ofiar śmiertelnych.
Prefekt paryskiej policji powiedział, że wszyscy zamachowcy prawdopodobnie zginęli. Według najnowszych informacji ujawnionych przez prokuraturę zginęło 8 zamachowców, w tym siedmiu w wyniku samobójczych detonacji ładunków wybuchowych.
W związku z tragicznymi wydarzeniami prezydent Hollande ogłosił stan wyjątkowy na kontynentalnym terytorium kraju i na Korsyce oraz podjął decyzję o zamknięciu granic. Powołano specjalny sztab kryzysowy; prezydent, który udał się na miejsce tragedii w klubie Bataclan, nazwał ataki "okropnością i barbarzyństwem" oraz zapowiedział "bezlitosną walkę" z terrorystami. Wezwał także Francuzów do jedności w obliczu tragedii.
Zgodnie z francuskim prawem stan wyjątkowy można zarządzić w razie "bezpośredniego zagrożenia w następstwie poważnego złamania prawa albo zakłócenia porządku publicznego".
W rozmowie telefonicznej Hollande i prezydent USA Barack Obama ustalili, że wzmocnią dwustronną współpracę w walce z terroryzmem - poinformowała w sobotę rano agencja AFP, powołując się na osoby z otoczenia prezydenta Francji.
Agencje relacjonują, że na ulicach Paryża w okolicach zamachów panował chaos i przerażenie. Mieszkańcom zalecono unikanie wychodzenia z domu. Zawieszono kursowanie kilku linii metra.
Francuska Rada Kultu Muzułmańskiego potępiła zamachy, nazywając je "odrażającymi i nikczemnymi". Rada wezwała muzułmanów we Francji do modlitwy, "aby Francja mogła stawić czoła temu straszliwemu doświadczeniu w spokoju i godności".
Francuskie MSZ podało, że mimo serii skoordynowanych zamachów ruch lotniczy i kolejowy we Francji odbywa się normalnie. Sąsiednia Belgia wprowadziła kontrole graniczne w ruchu drogowym, kolejowym i lotniczym z Francją. Rzecznik rządu podkreślił, że Belgia nie zamyka swoich granic, a jedynie wprowadza kontrole osób przybywających z Francji.
Polski koordynator ds. służb specjalnych Marek Biernacki zapewnił, że w związku z zamachami we Francji nie ma podwyższonego zagrożenia w Polsce. Służby specjalne monitorują sytuację, są w kontakcie ze służbami Francji - powiedział PAP w sobotę w nocy Biernacki.
Biernacki dodał, że skontaktował się z szefem ABW gen. Dariuszem Łuczakiem. Centrum Antyterrorystyczne ABW stale monitoruje zdarzenie.
- Jeśli strona francuska zwróci się do nas o pomoc, otrzyma ją - powiedział koordynator.
MSZ w oświadczeniu przesłanym PAP podało, że nie ma informacji o tym, by wśród ofiar zamachów byli obywatele polscy. Resort apeluje do Polaków przebywających w Paryżu i całej Francji o zachowanie szczególnej ostrożności oraz o ścisłe respektowanie zaleceń miejscowych władz w związku z wprowadzeniem stanu wyjątkowego.
Ambasada RP w Paryżu pozostaje w kontakcie z odpowiednimi władzami francuskimi - zapewniło MSZ.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Dobrze że wybory wygrało PIS , może wreszcie zamkną granice przed tą zarazą.