Od dziewięciu dni śledzimy ich działania podczas akcji w kopalni Mysłowice-Wesoła. Idą naprzód, zatrzymują się, wycofują się po czym znowu wracają do wyrobiska. Idą tam gdzie żaden inny górnik nie miałby prawa wejść. Sami mówią, że to nie jest praca tylko służba. O tym jak wygląda życie ratowników opowiada Dariusz Poleszak, kierownik stacji ratownictwa górniczego w mysłowickim zakładzie.
- Teraz jest akcja, sytuacja wyjątkowa. Natomiast codzienność ratowników to wykonywanie prac profilaktycznych, mających zapobiegać różnym zagrożeniom, jakie występują w kopalni - pożarom, w tym m.in. w ramach profilaktyki przeciwpożarowej mieści się wprowadzanie mieszanki wodnej z pyłami dymnicowymi, lub podsadzki do zrobów ścian, nieczynnych i likwidowanych wyrobisk, w celu profilaktyki przeciwpożarowej. Ratownicy zapobiegają zalaniom, wystąpieniem tąpań. Ponadto kontrolują skład atmosfery kopalnianej, pracę urządzeń wentylacyjnych, uszczelniają tamy wentylacyjne - opowiada Poleszak, który dodaje, że w drużyna ratownicza w Mysłowicach-Wesołej liczy 235 osób, z czego 221 ratowników.
- Licząc z kierownictwem, stacja zatrudnia około 160 osób. Pozostali to tak zwani "dochodzący", czyli pracownicy z przeszkoleniem ratowniczym, ale na codzień pracujący w różnych oddziałach kopalni. Dzięki temu mamy specjalistów od wszystkich zadań, jakie mogą wystąpić - górników, ślusarzy, elektryków, mechaników, operatorów sprzętu... To daje nam pełny przekrój specjalności - podkreśla szef stacji ratowniczej w kopalni Mysłowice-Wesoła.
Pojawia się pytanie, czy łatwo jest zostać członkiem elitarnego grona ratowników górniczych.
- Nie. Kryterium formalne - rok zatrudnienia pod ziemią. Badania lekarskie przeprowadzane w Bytomiu. Na dziesięciu kandydatów przechodzi jeden, dobrze jeśli dwóch. Następnie kandydat na ratownika jest kierowany na kurs - w naszym wypadku w Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Jaworznie. Kurs kończy się egzaminem z wiedzy i umiejętności. I dopiero potem kierownik ruchu zakładu górniczego powołuje taką osobę do drużyny ratowniczej. To już zależy od potrzeb. A potem są szkolenia, ćwiczenia i - co roku - specjalistyczne badania w środku przy Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu - wyjaśnia Poleszak.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.