Gdy w budynkach na Śląsku zatrzęsie, mieszkańcy - zwłaszcza nieprzywykli - w panice dzwonią do kopalń i służb ratowniczych.
- Zjawisko wstrząsów górniczych jest powszechnie odczuwalne na naszych terenach. Jest nieprzyjemne w odczuciu, powoduje dyskomfort, irytację, czasem strach. Jednak wstrząsy te nie niosą realnego zagrożenia - podkreśla Bogusław Syrek, główny inżynier górniczy ds. zagrożeń naturalnych Katowickiego Holdingu Węglowego.
Ze statystyk wynika, że same wstrząsy górnicze (w odróżnieniu od szkód związanych np. z osiadaniem terenu pod wpływem eksploatacji złóż) najszkodliwiej wpływają na ludzką psychikę. Przez 20 lat wydobycia przez KHW w ani jednym budynku nie naruszyły konstrukcji, a zdrowie i życie mieszkańców nigdy nie było zagrożone. Warstwy górotworu naruszanego przez górników reagują naturalnie odprężeniami i wstrząsy znane są na całym świecie. W Polsce dużo mocniejsze występują w kopalniach miedzi.
Maksymalnie 3 stopnie
Dlaczego więc potrafią nas wpędzać w panikę?
- Często myli się wstrząsy z trzęsieniami ziemi, które też wynikają z naruszenia równowagi geologicznej. Jednak trzęsienia charakteryzują się dużo większą energią, niższą częstotliwością drgań i trwają znacznie dłużej - wylicza Bogusław Syrek.
Magnituda najmocniejszych wstrząsów górniczych to ok. 3 stopni w skali Richtera, a przy trzęsieniach szkody zaczynają się od 6-6,5 stopnia. Trzęsienia ziemi mają też niższe częstotliwości drgań (kilka Hz lub poniżej 1 Hz), przy których budynki mogą wpaść w zgubny rezonans. Trwają kilka do kilkunastu minut, gdy wstrząsy górnicze najwyżej sekundy. Tych ostatnich w 4 kopalniach KHW jest nawet kilkanaście tysięcy rocznie (!), ale czujemy 200-250 z nich. Dla porównania: tyle samo wstrząsów tramwaj lub załadowany tir spowodują przez... dwa dni.
- Wprawdzie takie uliczne wstrząsy mają korzystniejszą częstotliwość, ale ich powtarzalność sprawia, że w sumie bardziej szkodzą budynkom - mówi inż. Syrek.
Stacje mierzą drgania
Skąd tyle wiemy o wstrząsach? Z pięciu stacji geofizyki w ruchach Śląsk, Wujek, Staszic, Wesoła i w kopalni Wieczorek, do których podłączono ponad 100 dołowych stacji sejsmicznych.
- Robimy wszystko, by odsunąć wstrząsy od ludzi pod ziemią. Od wyrobisk, które mogłyby zostać zniszczone - tłumaczy główny inżynier ds. zagrożeń naturalnych w KHW.
Komputery skrupulatnie rejestrują czas, energię i lokalizację najmniejszych drgań górotworu, a z danych po obróbce powstaje cyfrowa mapa zagrożeń. Gdy ryzyko rośnie, trzeba natychmiast odprężać górotwór. Strzelania podziemne małymi, niegroźnymi porcjami materiałów wybuchowych odprowadzają z niego nadmiar energii. Nawadnianie górotworu, które go uplastycznia, również pomaga zapobiec niebezpieczeństwu.
Czujniki na wieżach
Kiedy już jednak dojdzie do wstrząsu, który zakołysze budynkami na powierzchni, o jego czasie, prędkości i przyspieszeniu meldują automatycznie czujniki z 15 kolejnych stacji, rozmieszczonych w Katowicach, Rudzie Śl., Mysłowicach i Mikołowie w charakterystycznych miejscach, jak kościoły, wieżowce lub np. oczyszczalnia ścieków. Procedury są jednoznaczne: - Obserwator ze stacji sejsmicznej powiadamia dyspozytora kopalni, a ten w zależności od parametrów wstrząsu zawiadamia dział mierniczo-geologiczny, właścicieli sieci gazowniczych, wodociągowych, energetycznych, a ostatecznie nawet wojewódzki sztab Kryzysowy - opisuje Bogusław Syrek.
Rysy za kilkaset złotych
Po odczuwalnym wstrząsie w kopalniach rozdzwaniają się telefony, a do biur ds. likwidacji szkód górniczych spływają zgłoszenia zbulwersowanych mieszkańców. W KHW na stronie firmowej każdy poszkodowany może skorzystać z internetowych formularzy, które znacznie ułatwiają procedurę.
- W pierwszej kolejności dokonujemy na własny koszt oględzin sieci gazowej w budynkach. Ewentualne nieszczelności usuwamy natychmiast - mówi Alina Bubik, główny inżynier ds. szkód górniczych KHW.
W mniej pilnych sprawach ekipy umawiają się na termin. Najczęściej skutkiem wstrząsu są niewielkie zewnętrzne spękania tynku lub rysy na łączeniach płyt kartonowo-gipsowych, a średni koszt naprawy nie przekracza kwoty kilkuset złotych.
Remont dobry po wstrząsie?
Jednak niektóre wnioski napisane są z inwencją i robią takie wrażenie, jak gdyby właściciel chciał wymusić zaległy remont mieszkania. Niedawno lokator z Mysłowic upierał się, że po wstrząsie... zapadły mu się drzwi. Ktoś chciał wymienić popękaną glazurę, chociaż widać, że kafelki ucierpiały już dawno, bo przyklejono je po partacku. Ludzie bywają nieufni, bo kilkadziesiąt lat temu kopalniana polityka likwidacji szkód była dużo mniej kliencka:
- Zmieniło się prawo górniczo-geologiczne. Teraz poszkodowany ma możliwość wyboru, czy chce przywrócenia do poprzedniego stanu, czy wypłaty odszkodowania, gdyby remont był mniej opłacalny - tłumaczy inż. Bubik.
Coraz częściej mieszkańców reprezentują prawnicy, ale spory rzadko kończą się w sądach. Przez ostatnie 4 lata po wstrząsach górniczych do KHW wpłynęło ok. 2,5 tys. zgłoszeń, a szkody, i to drobne, potwierdziły się w 400 przypadkach. Nakłady ponoszone przez firmę na usuwanie uszkodzeń po wstrząsach stanowią zaledwie 0,2 proc. pieniędzy na wszystkie szkody górnicze w KHW.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Jakby u nas zdarzyła się 6-stka to nie byłoby czego zbierać. Głupoty opowiada ten piszący. To skala logarytmiczna, a więc 4 w tej skali ma 100 razy większą energie od 3. Teraz wyobraźmy sobie 6-stke o energii 10000 raza większej. Szkody mogą zaczynać się już przy tzw trójkach. Pierdu pierdu....
Nie ma prawa "górniczo-geologicznego" !:)