W czasie drugiego czytania w Sejmie projektu ustawy o podziemnym składowaniu CO2 (CCS) PiS zgłosiło poprawki, od przyjęcia których warunkuje poparcie całości. Jedna z nich przewiduje możliwość zakazania przez samorząd realizacji projektów CCS.
Rządowy projekt nowelizacji Prawa geologicznego i górniczego jest implementacją unijnej tzw. dyrektywy CCS i dotyczy warunków tworzenia demonstracyjnych bądź badawczych instalacji CCS (Carbon Capture and Storage), czyli wychwytu i sekwestracji (składowania) dwutlenku węgla.
Metoda ta jest promowana przez Komisję Europejską, jako jeden ze sposobów ograniczania emisji CO2 do atmosfery. Polega na wychwyceniu różnymi metodami CO2, powstającego w wyniku spalania paliw kopalnych, skroplenia go, przetransportowania do miejsca składowania i zatłoczenia do izolowanej formacji geologicznej w celu trwałego przechowania.
We wtorek (27 sierpnia), w czasie drugiego czytania rządowy projekt poparły kluby PO, Ruchu Palikota, SLD i PSL. W imieniu PiS poseł Mariusz Orion Jędrysek zgłosił dwie poprawki. Jedna wprowadza dla samorządu wojewódzkiego możliwość zakazania tworzenia instalacji CCS, druga przewiduje konieczność wykazania, że struktury geologiczne, przeznaczone do przyjęcia zatłaczanego CO2 nie mają żadnej innej wartości użytkowej lub przyrodniczej.
Jędrysek oświadczył, że metoda CCS jest niebezpieczna, ale ponieważ dyrektywę trzeba implementować, to poprawki PiS prowadzą do tego, że ustawa staje się martwym prawem. Od ich przyjęcia uzależnił poparcie całości. Z kolei w imieniu koła Solidarnej Polski poseł Ludwik Dorn złożył wniosek o odrzucenie projektu w całości. Poprawki i wniosek rozpatrzy teraz komisja ochrony środowiska.
Odpowiadając w czasie drugiego czytania na pytania posłów wiceminister środowiska, Główny Geolog Kraju Piotr Woźniak mówił m.in., że ewentualnym miejscem demonstracyjnych projektów CCS w Polsce mogłyby być zbiornikowe piaskowce kambryjskie, z których wydobywa się ropę i gaz. CO2 miałby być zatłaczany po szczerpaniu z nich węglowodorów - dodał Woźniak, podkreślając, że formacje te gwarantują pełną szczelność. Zaznaczył jednocześnie, że do tej działalności musi znaleźć się chętny przedsiębiorca, który poniesie spore ryzyka, spełni stawiane przez ustawę wysokie wymagania, itp. "To nie są koszty, które ponosi polski podatnik" - zaznaczył.
Zgodnie z projektem składowanie dwutlenku węgla, a także poszukiwanie i rozpoznawanie formacji geologicznych, w których będzie można gromadzić CO2, będzie wymagało uzyskania koncesji udzielanej przez ministra środowiska. Przedsiębiorcy będą musieli także zawrzeć tzw. umowę użytkowania górniczego. Koncesja ma być udzielana wyłącznie dla projektów demonstracyjnych i będzie obejmować działalność związaną z eksploatacją podziemnego składowiska, a także okres po jego zamknięciu. Przedsiębiorcy przez 20 lat od zamknięcia składowiska będą musieli sprawdzać, czy nie dochodzi tam do niepożądanych zjawisk, takich jak uwalnianie się CO2 do atmosfery czy wód podziemnych. Przez 30 lat kolejnych lat od zamknięcia takiego składowiska jego monitoring przejmie powołany ustawą Krajowy Administrator Podziemnych Składowisk Dwutlenku Węgla (KAPS).
Dotychczas w Polsce tę metodę składowania CO2 stosowano jedynie na niewielką skalę. Projekty takie realizowano w Niemczech, Danii, USA, Kanadzie, Holandii, Norwegii. Dwutlenek węgla gromadzono najczęściej w wyeksploatowanych lub czynnych złożach gazu ziemnego i ropy naftowej. W Austrii i na Litwie zakazano podziemnego zatłaczania dwutlenku węgla. Rząd austriacki uzasadnił swoją decyzję brakiem odpowiednich struktur geologicznych.
Polska Grupa Energetyczna chciała zastosować pierwszy większy projekt CCS w Bełchatowie. W kwietniu br. Grupa zrezygnowała jednak z tej inwestycji, tłumacząc to brakiem odpowiedniego finansowania. Bełchatowski CCS nie znalazł się bowiem na liście projektów, dofinansowywanych przez KE.
Eksperci podkreślają, że technologia CCS jest na razie zbyt droga; opłacałoby się ją stosować, jeśli uprawnienia do emisji CO2 w systemie ETS kosztowałyby ponad 65 euro. Tymczasem ich cena nie przekracza obecnie 5 euro.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Pan Piotr Wożniak bredzi twierdząc, że polski podatnik nie zapłaci za instalacje CCS, tylko przedsiębiorca. A po co ów przedsiębiorca będzie budowała te instalacje? Bo jest takim zakreconym hobbystą, maniakiem czy przygłupem? CCS jest wymagana częścią nowych bloków energetycznych, budowanych po to by zarabiać na produkowania energii, więc polski podatnik zapłaci jak najbardzioej - i to słono za obarczenie nowych elektrownictym tym wytworem chorych umysłów eurokratów. Przecież stara unia nie po to wymyśliła pakiet, żeby nowi członkowie UE mogli sie rozwijać bez zapłacenia haraczu starym kolonialistom!