Zachodnia Australia przeżywa prawdziwy boom w górnictwie i jest dziś najdynamiczniej rozwijającym się regionem kraju. Każdego tygodnia na zachód kontynentu przybywa ok. tysiąca imigrantów, którzy szukają pracy i lokum do osiedlenia się. W efekcie ceny nieruchomości i mieszkań do wynajęcia tak bardzo szybują w górę, że dla tubylczych mieszkańców zaczyna się robić groźnie.
Ogólnie biorąc, wszyscy są z górniczego boomu bardzo zadowoleni - podkreślają australijscy korespondenci portalu mining.com. Złorzeczą niestety ci, którzy chcieliby kupić albo wynająć dom na lokalnym rynku.
Z danych Australijskiego Przeglądu Inwestycji Zagranicznych wynika, że liczba nieruchomości kupionych przez deweloperów zza morza skoczyła w samej tylko Zachodniej Australii z 368 do 877 w latach 2011-2012. Kupcy z zagranicy szukają okolic stabilnych politycznie, gospodarczo, ze sprawną administracją i bezpiecznych, co kieruje ich na zachodnie wybrzeże kontynentu. Bardzo często przybywający z zagranicy kupcy - jeden na dziesięciu z nich jest Chińczykiem - gotowi są zapłacić więcej za gwarancję prowadzenia bezpiecznego biznesu, a to pcha ceny jeszcze wyżej w górę.
Na rynku mieszkań na wynajem w zachodniej Australii doszło do sytuacji, w której widmo utraty dachu nad głową i bezdomności zaczyna zaglądać w oczy zadomowionym tu od dawna rodzimym mieszkańcom, których dochody miesięczne są zbyt niskie, by opłacić czynsz, od kiedy region zapchała masa przybyszów z zewnątrz.
Dla przykładu średni koszt wynajęcia mieszkania w mieście Perth wynosi ok. 500 dol. na tydzień - suma nieosiągalna dla biednie zarabiającego robotnika w Australii. W miastach objętych boomem górniczym, jak Port Hedland, przeciętny czynsz tygodniowy za wynajęty domek wynosi nawet 2 tys. dol. - wyliczają korespondenci mining.com.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.