W Dąbrowie Górniczej doszło do protestu hutników i pracowników zakładów ArcelorMittal oraz JSW Koks. Demonstranci zebrali się w centrum miasta, domagając się stabilności zatrudnienia, lepszych warunków pracy i zapewnienia przyszłości dla przemysłu ciężkiego w regionie. Przypomnieli, że od miesięcy odbijają się od ministerialnych zapewnień, za którymi nic się nie kryje. Tymczasem do Polski trafia stal i węgiel koksujący ze wschodu. Znacznie tańszy, bez jakichkolwiek obostrzeń ze strony Unii Europejskiej.
- Jesteśmy tu, bo obawiamy się utraty naszych miejsc pracy. To miasto już taką zapaść przeżyło w latach 90. ubiegłego wieku. Tymczasem znów musimy się zmagać z działaniami Unii Europejskiej, która uderza w nasze zakłady pracy – mówił przedstawiciel OPZZ Jarosław Gałka.
Protestujący zablokowali ruch na trzech przejściach dla pieszych w ścisłym centrum Dąbrowy Górniczej. Zwracali uwagę na problemy, z którymi borykają się branże hutnicza i koksownicza: rosnące koszty energii, obciążenia regulacyjne oraz trudności konkurencyjne.
Gałka zaapelował do premiera Donalda Tuska o 12-miesięczne embargo na stal z Ukrainy oraz węgiel koksujący z Azji.
- Mamy identyczną sytuację, jak wtedy, gdy do Polski wlały się miliony ton zboża, rujnując polskie rolnictwo. Wtedy rząd zablokował to zboże z Ukrainy. Dziś musi zrobić to samo ze stalą i węglem koksującym – mówił Gałka. Jeśli do tego nie dojdzie, związkowcy ostrzegają, że upaść może zarówno JSW, jak i powiązane branżowo sektory gospodarki.
- Jeśli przemysł stalowy tu upadnie, stracą całe miasta wokół niego. Potrzebujemy wsparcia państwa, nie tłumaczeń – mówili związkowcy.
Władze miasta zapewniły, że są gotowe prowadzić dialog ze stroną społeczną i przemysłem. Prezydent Dąbrowy Górniczej przesłał do premiera specjalny list z prośbą o interwencję.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.