Ponad sto osób wzięło udział w piątkowej pikiecie przed Dworcem Głównym we Wrocławiu. Przedstawiciele Solidarności protestowali przeciwko planom zwolnień grupowych w PKP Cargo. W środę zarząd spółki poinformował, że pracę ma stracić 4142 pracowników, czyli ok. 30 proc. załogi.
W piątkowej pikiecie wzięło udział nieco ponad sto osób. Protest, to wyraz sprzeciwu wobec środowej uchwały zarządu o przeprowadzeniu zwolnień grupowych przez zakłady i centralę PKP Cargo. Na Dolnym Śląsku chodzi o 372 pracowników. W czwartek spółka poinformowała ponadto, że Sąd Rejonowy w Warszawie otworzył postępowanie restrukturyzacyjne PKP Cargo. Ma ono na celu uratowanie przedsiębiorstwa - argumentowano.
- To ładnie brzmi - sanacja, odnowa. Ja też jestem za tym, żeby była odnowa. Ale sanacja znosi przede wszystkim ochronę kodeksową pracowników. Czyli będzie można zwolnić praktycznie każdego, czyli osobę, która jest w wieku przedemerytalnym, działaczy związkowych, ale też kobiety w ciąży, na urlopach macierzyńskich, na zwolnieniach lekarskich - wyliczał Mirosław Sochoń z Solidarności w PKP Cargo.
Według związkowca, wobec pracowników PKP Cargo prowadzona jest polityka faktów dokonanych, a nikt nie rozmawia z pracownikami. Sochoń przypomniał, że spółka przechodziła już w przeszłości przez trudne okresy. Wówczas, jak mówił, funkcjonował np. program dobrowolnych odejść.
- Jakoś się dogadywaliśmy, kto odchodzi i na jakich zasadach, z jakim odszkodowaniem. Pozbawialiśmy się sami premii, żeby jakoś ratować tę firmę. Nie rozumiem, dlaczego zarząd nie usiadł teraz z nami do poważnych rozmów. Można było się dogadać, teraz jest po wszystkim, jest to robione z pozycji siły. Nie wiem, czy damy radę się obronić. Spróbujemy przynajmniej - mówił Mirosław Sochoń.
Jak tłumaczył 10 lipca na posiedzeniu sejmowej podkomisji ds. transportu kolejowego p.o. prezes PKP Cargo Marcin Wojewódka, spółka jest zadłużona, nie reguluje części zobowiązań, nie płaci dużej części faktur i wymaga gruntownych działań restrukturyzacyjnych, ale zachowuje płynność finansową.
- Nie ma pomysłu upadłości, likwidacji albo zamknięcia. Celem działań obecnego zarządu jest naprawienie chorej sytuacji, w której znalazła się spółka we wszelkich aspektach: taborowym, finansowym, organizacyjnym - powiedział Wojewódka.
- Sanacja będzie oznaczała ochronę przed spłatą odsetek od zaległych płatności, spółka będzie mogła się wycofać z niekorzystnych kontraktów i będzie podlegała ochronie przed egzekucją - dodał. Jak zaznaczył p.o. prezes PKP Cargo, spółka w sanacji może startować w przetargach i je wygrywać, tak długo, jak będzie regulować składki na ubezpieczenia społeczne i podatki.
Wojewódka zaznaczył, że w ramach sanacji będzie przygotowany i wdrożony przez zarządcę sanacji plan restrukturyzacji PKP Cargo, natomiast wstępny plan został skierowany dla sądu, który zdecyduje czy otworzyć postępowanie sanacyjne. Podkreślał, że przy obecnej strukturze kosztów, w której największą pozycją są koszty zatrudnienia, zwolnienia grupowe są koniecznością.
- Bez redukcji kosztów zatrudnienia nie jesteśmy w stanie uratować spółki, a na szali jest kilkanaście tysięcy miejsc pracy - ocenił wówczas p.o. prezes.
Spółka w ostatnim miesiącu informowała, że podpisała kilka listów intencyjnych w sprawie zatrudniania kilkuset pracowników Cargo m.in. z Grupą Pesa, PKP Intercity i Polregio.
Zarząd PKP Cargo i działające w spółce związki zawodowe zaapelowały niedawno do premiera o wypłatę rekompensaty z tytułu kosztów poniesionych przez PKP Cargo w związku z poleceniem przewiezienia 4,5 mln ton węgla dla gospodarstw domowych, sprowadzanego w 2022 r.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.