PARTNERZY:
PATRONATY:

REKLAMA 300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x100 | ROTAC./NIEROTAC. STREFA [NEWS - LEFT]
REKLAMA 300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT]
REKLAMA 300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT]
REKLAMA 300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT1]
REKLAMA 300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT1]
REKLAMA 300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT1]
REKLAMA 300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA370x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT2]
REKLAMA 300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT2]
REKLAMA 300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT2]
REKLAMA 900x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - TOP]
12 marca 2010 09:18 : : autor: Kajetan Berezowski - nettg.pl 18,493 odsłon

Wice o grubie, sztajgrach i farorzu

Marta Poremba, filolog z Uniwersytety Śląskiego, napisała pracę językoznawczą o śląskich wicach
fot: ARC

Marta Poremba, absolwentka filologii w Uniwersytetu Śląskiego upodobała sobie górnicze wice. Ba, poświęciła im nawet prace językoznawczą. Chce w ten sposób przybliżyć przyzwyczajenia, zainteresowania, wady i zalety przedstawicieli tej grypy zawodowej, instytucję sztajgra, stosunek górnika do religii i kobiet, a także do wypadków na kopalni.

 

- Wcześniej nie byłam szczególnie zainteresowana życiem górników, pomimo faktu, że pochodzę z tradycyjnej śląskiej rodziny, a mój ojciec był właśnie sztygarem na kopalni „Chwałowice” - opowiada portalowi nettg.pl Marta.

 

Jak przyznaje - pomysł narodził się samoistnie, gdy zaproponowano jej wygłoszenie prelekcji na temat związany z pracą na Śląsku.

 

- Historia czy socjologia są dla mnie dyscyplinami nieco odległymi. Postanowiłam zając się wskutek tego literaturą i właśnie w ten sposób powstała idea wykorzystania śląskich kawałów, aby przybliżyć słuchaczom postać pracownika kopalni - dodaje.

 

Humor od zarania dziejów

 

- Ludzkiemu życiu od zaraniu dziejów towarzyszy śmiech i humor. To teza, której podważyć nie sposób. Ludyczna sfera człowieczego bytowania jest najwyraźniej widoczna w dowcipach, których zadaniem jest przecież dostarczenie rozrywki, wyładowanie negatywnych emocji czy oswajanie tego, co obce. Popularne kawały dostarczają także niemałej wiedzy o otaczającym nas świecie, formułują sądy, które szybko stają się stereotypami. W żartach o blondynkach podkreśla się ich brak inteligencji i naiwność. Studenci występujący w dowcipach są przeważnie głupi, nieokrzesani i leniwi, ceniący wyżej od nauki dobrą zabawę. To tylko niektóre z przykładów. W podobny sposób można analizować kawały o lekarzach, Żydach czy teściowych – zauważa Marta Poremba.

 

Badania wielu językoznawców ukazały, że nie tylko myśli mają wpływ na język, którym posługują się ludzie, ale także to, jak przekładają się one na sposób postrzegania rzeczywistości. Okazuje się, że „tak ukształtowany przez doświadczenie społeczne narodu język sam do pewnego stopnia determinuje sposób widzenia świata, czyli „tworzy” obraz rzeczywistości.

 

W śląskich dowcipach, zwanych często wicami, odnaleźć można pewien obraz górnika. Jakie cechy posiada typowy pracownik kopalni? Które z nich są pozytywne, a które negatywne? Z kogo wyśmiewa się najczęściej i czy otrzymuje się na to społeczne przyzwolenie? Na te staram się odpowiedzieć – zapewnia autorka.

 

Duma z wykonywania zawodu górnika

 

Górnicy to najpopularniejszy zawód na Górnym Śląsku, przez wiele wieków ten fach przechodził z ojca na syna, często całe rodziny pracowały na grubie, czyli kopalni. Górnicy mieli swoje święta i uroczystości związane z patronką – św. Barbarą, spotkania gwarkowe, liczne przywileje np. w postaci specjalnych sklepów za czasów komunizmu w Polsce. Byli bardzo dumni z wykonywanego zawodu, o czym świadczy dowcip:

 

Roz stary Zeflik jechoł z nami w autobusie. Ludzi pełno a ta konduktorka woło:

Proszę tam do tyłu!

My są górnicy – pado Zeflik – my zawsze ino w przodku!

 

Należy także wspomnieć o istniejącym niemal od zawsze podziale na górników pracujących na dole (czyli pod ziemią) oraz górników pracujących na powierzchni, w biurze, w kuźni, w warsztatach, w łaźni i szatni, na placu drzewa. Bycie pracownikiem na dole wiązało się z niemałym awansem społecznym i z uznaniem otoczenia. Praca w przodku, czyli przy wydobyciu węgla, kierowana była dla mężczyzn silnych i odważnych, więc górnicy tam pracujący poczytywali sobie ją za honor:

 

Gorole na kopalni

 

Podział na górników pracujących na dole i na powierzchni nie był jedynym czynnikiem rozbijającym społeczność pracowników kopalni. Zupełnie inaczej od Ślązaków, czyli Hanysów, traktowani byli gorole – przybysze spoza Śląska. Dla rdzennych mieszkańców Górnego Śląska byli obcymi, ludnością nierozumiejącą przekazywanego z pokolenia na pokolenia etosu pracy, wszystkich obowiązujących zwyczajów i tradycji. Do goroli odnoszono się więc z niechęcią, z politowaniem, bardzo często nawet z wrogością. Przykładem tych zachowań może być wic:

 

Tak zaroz po wojnie, to my se tak nie mogli jeszcze dobrze pogodać z tymi zza Sosnowca – gorolami. Teroz to i mój zięc jest gorolem, to ani bych już nic na tych pieronów nie pedzioł. Dobry chłop z niego. No, ale wtedy po wojnie, to pamiętom, że roz jeden polecioł do sztajgra i pado:

Panie sztajger, szola się urwała!

A byli tam ludzie! – pyto sztajger.

Nie, ino sami gorole!

 

Owi osadnicy spoza granic Śląska nie byle mile widziani w kopalni i, jak pokazuje powyższy dowcip, być może jednak w zbyt karykaturalnej sytuacji, nie byli uważani za ludzi godnych tam pracować. Zdarzali się także Ślązacy, którzy usprawiedliwiali czyjeś zachowanie właśnie ze względu na nie-śląskie pochodzenie. Przykładem może być taka scenka:

 

Wybaczy pan, jestem z Sosnowca, czy to kopalnia „Kleofas”?

Wyboczom wom – pado górnik i poszoł dalej.

 

Oba żarty pokazują typowego gorola pochodzącego z Sosnowca, z miejsca będącego dla Ślązaków synonimem obcości i odrębności, a nawet domeną egzotyki. Miasto to jawiło się więc dla przeciętnego górnika jako siedziba ludzi godających niy po naszymu, z innym akcentem, którzy nie szanują gwarkowych zwyczajów.

 

Górnicza hierarchia

 

Największa ilość śląskich kawałów dotyczy instytucji sztajgra, czyli górnika dozorującego innych, wydającego polecenia i oczekującego ich szybkiej realizacji. Każdy sztajger był ważną personą na grubie, za takiego znacznego chciał uchodzić, co stało się bezpośrednią przyczyną do snucia o nim różnorodnych dowcipów. Oto jeden z nich:

 

Pyto się Karlik Francika:

Ty, co to jest: chodzi po ścianie i ryczy?

Nie wiem!

No, sztajger!

 

Ten kawał zdaje się być tworzony na podobieństwo ogólnopolskich: boksera czy zegara, którzy rzekomo chodzą i biją. Jest jednak niezrozumiały dla osoby, która nie zna górniczego znaczenia słowa ściana. Jest to w kopalnianym żargonie „przodek wybierkowej znacznej długości (...), ograniczony po bokach chodnikami (...).” Sztygar jawi się tutaj jako swoisty poganiacz, bo to od efektywności pracy górników zależało wydobycie, a przez to także stawki i gratyfikacje finansowe.

 

Jako przykład innego dowcipu pokazującego stosunek zwykłych górniczy do sztajgrów może posłużyć ten:

 

Panie sztygar – pado górnik – wyście są jak ślepo kiszka, od czasu do czasu daje się we znaki, ale tak w całości, to jak jej nie ma, to też można żyć, pra?

 

Pokrętny sztajger

 

Wiele wad wyśmiewają wice o górnikach-sztygarach: niesprawiedliwość, faworyzowanie innych, wykorzystywanie swej posady, ale także oszukiwanie i brak prawdomówności. O cygaństwo, czyli o kłamstwo posądzano często sztajgrów.

 

Grupa górników spiera się na dole, wto umie nojlepiej cyganić. Za nagroda tyn istny mioł dostać pół litra. No i dobrze. Spierają się, że ich na całym chodniku słychać. Podchodzi sztygar, uspokojo ich, a jak słyszoł o co idzie, powiado: - Cygaństwo jest sprzeczne z honorem górnika. Weźcie przykład ze mnie, nigdy nie cygania. – A na to górnicy:

Panie sztajger, wom się ta gorzoła należy!

 

Oszustwa sztygarów wiązały się z załatwianiem bumelek, czyli tuszowaniem nieusprawiedliwionych nieobecności górników, z fałszowaniem raportów dotyczących wydobycia na szychcie, oznaczającej dniówkę. Wszechobecna korupcja i wysokie stawki dla dozoru oznaczały, iż zwykli górnicy snuli legendy o dobrobycie sztygarów, o ich pensjach i wysokim standardzie życia. Kolejny z dowcipów ukazuje właśnie takie spojrzenie na owiane tajemnicą dostatki w domu sztygara:

 

Roz dwóch górników było zaproszonych do sztygara na wesele jego córki. No i dobrze. A tam downiej być zaproszonym do sztygara, to coś znaczyło! No a ten sztygar groł w orkiestrze. No i oni tam byli na tym weselu, jedli i pili, trocha się i opili i w nocy przyszli do dom. Na drugi dzień chwolili się na dole, jak tyż tam na tym weselu u tego sztygara było. Ten jeden pado:

Wom padom, wszystko było z kryształów, śrybra i złota szczerego. Te łyżki, te widełki, noże, no wom padom... – A ten drugi mu przerwoł i pado:

Tam łyżki, noże i widełki to jeszcze nic, ale nawet ta muszla w haźlu była ze szczerego złota.

Coś ty zgłupioł? – pado mu jeden z kolegów. – Ty myślisz, że my w to uwierzymy? W te łyżki, widełki to jeszcze uwierza, ale z tym złotym wychodkiem, to nos już nie nabieresz!

Jak nom nie wierzysz – padają tamci dwaj – to pódź z nami do sztajgra, przeproszymy go i powiemy, żeby nom zezwolił iść do wychodka – No i dobrze. Poszli, zadzwonili do drzwi i jak kobieta od sztajgra otwarła, to ten pierwszy pado:

Wiecie, my tu wczoraj byli na waszym weselu i dziś chcemy kamratowi pokozać ten złoty haziel, bo nom wierzyć nie chce – A ta kobieta woło na głos:

Wojtek! Pódź sam ino wartko na dół. Przyszli ci dwaj, co ci wczoraj do tej trąbki narobili..

 

Nie ma jak pan kierownik

 

Sztajgry to nie jedyni górnicy, z których można się śmiać. Podobnie jest z kierownikami. Robotnicy z kopalni posądzają owych o posiadanie jedynie wiedzy teoretycznej, która nijak nie przekłada się na praktyczne umiejętności. Kierownicy mają zazwyczaj tytuł inżyniera lub magistra i według górników to co wynoszą ze studiów rzadko ma związek z pracą na dole. W tym miejscu chciałabym przytoczyć żart, który wyśmiewa właśnie niedouczenie nowego kierownika:

 

Do kopalni na dół zjechoł roz nowy kierownik robót górniczych. Jak ino przyszedł na ściana, ujrzoł, że drzewo jest w paru miejscach uszkodzone i połamane, pyto zatem:

Kto to zrobił?

Druk [ciśnienie – przyp. D. S.], panie kierowniku!

Jak ino ten Druk wyjedzie na wierch to powiedzcie mu mo się zaroz u mie zglosić.

 

Śmianie się z wyższych rangą od siebie gwarantowało niejakie wyrównanie krzywd społecznych dla skromnie, lecz uczciwie żyjących, niewykształconych górników. Dowcipy dotyczące grzeszków sztygara czy niedociągnięć kierownika były pewnikiem dobrej zabawy, gdyż związane były ze światem, do którego wejście było pilnie strzeżone przez obowiązujące przepisy i rozporządzenia.

 

Przeklinanie, palenie papierosów i picie piwa

 

W męskim świecie kopalnianym obowiązują męskie zasady gry. Wulgaryzacja języka, alkoholizm i nałóg nikotynowy nie był obcy żadnemu z górników, a wręcz przeciwnie. Za mięczaka uważano tych ludzi, którzy starali się unikać złych przyzwyczajeń. W śląskich wicach wielokrotnie można natknąć się na takie właśnie zachowania często propagujące przeklinanie, palenie papierosów i spożywanie alkoholu, rzadziej atakujące te sytuacje:

 

Pierona, już tym pieronem wytrzymać nie idzie – powiado młody górnik – A matka mu na to:

Ale Anteczku, dyć nie przeklinej tak brzydko.

A Antek na to:

Mamulko, niech mie pieron trzaśnie, jeźli jeszcze roz zaklna!

 

Przyszedł górnik do spowiedzi:

Farorzyczku, strasznie przeklinom. Te pierony to ina tak furgają.

Ale przeklinocie na żarty? – pyta probosz.

No, wiedzą, jak pieronuja, to mi wszystko jedno, czych głodny, czych nażarty.

 

Owe rzucanie pieronami było chyba najważniejszym ze śląskich przekleństw. To właśnie tego słowa najczęściej używają przeklinający górnicy. Powszechnie panująca opinia o szkodliwości nikotyny i alkoholu nie skutkowała na postawę prostych górników, zwłaszcza tych, którzy popadli już w nałóg. W kawałach często pojawiają się lekarze, niepijący lub niepalący koledzy czy zrozpaczone żony, wspólnie szukają możliwości wyjścia z nałogu dla kopalnianych robotników.

 

My na kopalni, to tam wszyscy polymy cygarety jedna za drugą, mo się rozumieć nie na dole. Ale Kawalec, tyn to jeszcze jednej nie zgasi, a już drugo zaczyno. Józek mu roz pedzioł:

Nie możesz tyla kurzyć. W gazecie stoi, że kurzenie jest bardzo szkodliwe.

Nie fanzol, nie fanzol – pado Kawalec. – Mom pięćdziesiąt lot, a wyglądom zdrowo jak byk!

No, to jest prowda, ale kiejbyś nie kurzył, to miołbyś już chyba sześćdziesiąt – pado Józek!

Stary Zeflik z Morgów to umioł nie ino rozprawiać, śpiewać i pić, ale umioł i dobrze radzić, jak trzeba było.

Roz jeden górnik bardziej pił niż Zeflik. Jego baba nie wiedziała se już rady dać. Poszła do starego Zeflika i pado mu:

Doradźcie panie Kocur, co mom robić, żeby mój chłop w doma siedzioł a nie ino w szynku.

A dyć to bardzo proste – padoł jej Zeflik – załóżcie se szynk w doma!

Stary Zeflik mioł bardzo czerwony nochol. Koledzy mu na dole radzili, coby poszedł z tym do dochtora. No i poszedł. Dochtor se nos pooglądoł i potem mu tak powiedzioł:

Panie Kocur, jakbyście tak zamiast gorzoły zaczli pić mleko, to wom gwarantuja, że czerwonego nosa mieć nie bydziecie.

Jak długo, panie dochtorze mom, pić to mleko?

Co najmniej przez rok!

Nie pomoże, panie dochtorze. Jo pił przez dwa lata i co?

Kiedy pan pił?

No zaroz, jakżech się urodził, panie dochtorze.

 

Przy kuflu piwa

 

Wyśmiewanie się z górniczych przywar mogło w jakiś sposób zachęcić do zerwania z niezdrowymi nałogami, ale także do upowszechniania abstynenckiego stylu życia. Dowcipy te jednak przyczyniały się kreowania wizerunku mężczyzny, który od razu po wyjściu z kopalni zmierza do baru, aby przy kilku kuflach piwa posiedzieć z kolegami, wypalić papierosa i pogawędzić. Dość ciekawy jest żart o śląskich napojach i o przebiegłości Ślązaków:

 

Spotkało się dwóch górników:

Zeflik, znosz śląski napój na „k”? – pyto jeden

Kwaśnica!

Psinco!

No to co?

Krzynka piwa!

No, to jo ci teroz powiem. Znosz śląski napój na „d”?

Nie?

Dwie krzynki piwa!

 

W ten właśnie sposób górnicy wyśmiewają się z kamratów nadużywających alkoholu. Problem nałogu zostaje przez to spłaszczony, odwrócony z torów ostrej negacji do sfery uśmiechu politowania z przymrużeniem oka lub nawet akceptacji środowiska.

 

Górnik i jego relacje z Kościołem

 

Stereotyp górnika pozwala nam uważać go za katolika. Dowcipy pokazują jednak, że gwarek jest katolikiem jedynie z nazwy, a w rzeczy samej można rozpatrywać jego religijność w kategorii człowieka wierzącego niepraktykującego. Pracownik kopalniany w wicach odczuwa niesamowity wstręt to instytucji księdza, trudno powiedzieć, czy powodem tego są jego grzechy pijaństwa i wulgaryzmy, czy też przyczyny mogą być inne. W każdym razie odwiedziny duszpasterskie oraz spowiedź wielkanocną traktuje katolik-górnik jako zło najgorsze:

 

Roz jedyn ksiądz przyszli po kolędzie. Górnik nie chcioł się z nimi spotkać i schował się prędko pod łóżko. Ale już też dzwonek zadzwonił i ministranci włażą. Ksiądz porzykoł, kredą napisoł, pieniądze spod talerzyka wzion, a jak już klamka w garści trzymoł – pedzioł:

- A na drugi roz powiedzcie waszemu staremu, że jak bydzie uciekoł przed kolędą, to niech nie zapomino nóg. Po co je pod łóżko chować, byłoby mu lepiej mieć je przy sobie!

Nie tylko popularna kolęda niesie z sobą wizję Sądu Ostatecznego dla typowego górnika. Podobnie jest ze spowiedzią wielkanocną, której górnik boi się niczym diabeł święconej wody:

Roz też w czasie w strajku siadło se dwóch górników na dole i dali się do rozprowki.

Ty – pado ten jeden – kiera pora roku jest nojlepszo?

No chyba lato? Słońce, woda, grzyby!

No ja, ale piwo ciężko dostać!

No też prowda.

No to może jesień?

No ja, ale dyszcz, pluta, ryma...

No też prowda.

No to może zima?

No ja, ale wągiel z piwnice nosić, w piecach polić!

No też prowda.

No to chyba ino wiosna. Ptoki śpiewają, wszystko się zieleni...

No ja, ale już zaś przychodzi ta spowiedź wielkanocno!

 

Obawa przed spowiedzią wielkanocną, nakazaną przecież przykazaniami kościelnymi, budziła postrach w sercach górników ze śląskich wiców. Ślązacy jako osoby proste, ale i uparte, nie lubili wyznawać swoich win, zwłaszcza przed farorzem, czyli proboszczem. Skrucha nie była cechą charakterystyczną górników. Nie inaczej było z uprawiającym samousprawiedliwienie gwarkiem:

 

Przyszedł roz górnik do spowiedzi wielkanocnej i zaczyno:

Kradłech dużo, ale innym dużo dowołech, to mi się chyba wyrówno!

Biłech baba, ale potem jej dużo pomogałech, to mi się chyba wyrówno.

Przeklinałech nadzór, ale potem za nich rzykołech, to mi się chyba wyrówno.

A proboszcz ino słucho i słucho, a potem cicho powiado:

Synu, Bóg się za ciebie doł ukrzyżować, ale na świecie jest i dioboł, a ten cie porwie i sprawa się wyrówno!

 

Mit górniczy pokazuje więc niechęć jaką pracownicy gruby darzą praktyki religijne, nawet te związane z największymi katolickimi Świętami: Bożym Narodzeniem, gdyż wtedy przypada okres odwiedzin duszpasterskich, oraz Wielkanocą. Istniało jednak przekonanie, że każdy górnik idzie prosto do nieba – w ramach rekompensaty za ciężką pracę pod ziemią.

 

Górnik a kobiety

 

Typowy śląski mężczyzna jawi się w dowcipach jako bardzo praktyczny i mało wylewny. Do płci przeciwnej odzywa się w nieco grubiański sposób, spowodowane jest to pragmatycznym i zdroworozsądkowym podejściem, a nie brakiem manier. Mężczyźni, którzy hołubili swe ukochane, flirtowali z nieznajomymi paniami byli często sprowadzani do pionu przez brać górniczą. Przykładem tego są dwa wice obrazujące to zjawisko:

 

Jednemu górnikowi, co już był na rencie straciła się koza. Szukoł jej na wszystkich łąkach i polanach, ale znojść nie mógł. Doradził mu kolega, żeby jeszcze w parku poszukoł. Trowa tam świeżo – pado – to może się i koza skusiła. Poszedł stary, idzie, a tam na ławce siedzi se tako porka, a ten młodzik akurat obłapioł ta dziołcha, i tak jej w oczy spoglądoł, i pedzioł jej: „Mariko, w twoich oczach widza cały świat.”. No, to górnik nie wytrzymoł i zawołoł:

Ty! A mojej kozy nie widzisz kaj tam? Zerknij ino dobrze!

Roz do restauracji w Bytomiu przyszoł taki fajny młodzik. A w kącie siedzieli przy piwie górnicy. No i ten młodzik pyto się, czy może dostać dwa kreple, no ale on pedzioł „pączki”. I ta kelnerka przyniosła mu te pączki. A on jej na to:

Za te dwa pączki Całuję panią w rączki.

To się spodobało kelnerce i pyto go, czy by jeszcze czegoś nie chcioł.

No, to dwa ciasteczka proszę. – Kelnerka przyniosła, a on jej tak:

Za te ciasteczka, Całuję panią w usteczka.

A górnicy przy piwie, to ino słuchali, ale jeden nie wytrzymoł i pado na głos:

Panie, a możebyście se i zupa obsztalowali?

 

Romantyczne zachowanie podczas spotkań z kobietami od razu zostawało wyśmiane przez górników i delikwent okrywał się wstydem, czyli gańbą. Takie wyznania miłości jak powyższe oznaczało słabość, podporządkowanie się kobiecie, a przede wszystkim zaprzedanie świata męskich wartości i nie było akceptowane w kopalnianym społeczeństwie.

 

Górnicy nie tylko wstydzą się rozmawiać z ukochanymi o swoich uczuciach, ale wielu z nich jest nieśmiałych i nawet nie wie, w jaki sposób rozpocząć rozmowę z ładną dziewczyną. Owa nieśmiałość dla wielu jest wielkim przekleństwem, tak jak dla Karlika:

 

Karlik za swo wierno i ciężko robota na dole dostał wyjazd „Batorym” do Ameryki. Ujrzoł tam na pokładzie gryfno dziołcha, ale nie widzioł, jak do niej przemówić, jak zacząć. Chodził kole niej, próbował, ale nie wiedzioł jak. Zawsze mu odwagi brakło. Jak już się podróż miała ku końcowi, wypił jednego na odwaga, podszedł do niej i pado:

Przeproszom pięknie, czy pani też płynie tym statkiem?

 

Komiczna sytuacja zwrócenia na siebie uwagi gryfnej frelki, czyli ładnej dziewczyny jest bardzo stresującym przeżyciem dla przeciętnego górnika. W związku z tym na grupie pracują nie tylko żonaci mężczyźni, ale i kawalerowie.

 

Wypadki, czyli oswajanie śmierci

 

Kopalnia jest bardzo niebezpiecznym miejscem pracy, nawet w XXI wieku – w dobie niesamowitego postępu techniki i automatyzacji wszystkich dziedzin życia – media informują nas o katastrofach, w których górnicy zostają ranni lub tracą życie. Także echa tego tematu można znaleźć w śląskich dowcipach, być może powodem tego jest chęć oswojenia się z zagrożeniami, a zwłaszcza z śmiercią, która mogła przecież spotkać każdego z pracujących. Powodami kopalnianych wypadków były nie tylko błędy dozoru czy samych gwarków, lecz także siły przyrody czy usterki maszynowe. Górnicy, pomimo ogromnego ryzyka, dalej zjeżdżali na dół, układając przy tym wice:

 

Roz przywieżli do lazaretu dwóch porąbanych górników. Po dwóch dniach ten jeden się obudził, otwiero oczy, oglądo się i widzi sąsiada, co leży obok cały zabandażowany. Pado mu:

Coś mi się zdaje, że my się już roz spotkali, co?

Jeszcze się pytosz, Ty giździe! A nie wołoł jo ci „Nie zapolać lontu!”

Antek strzaskoł na kopalni kolano. Było to poważne, toteż poleżoł dość długo w Piekarach a potem w Reptach. Wraca po pół roku z powrotem do kopalni.

Antek, jak tam wasza noga? – pyta sztygar.

Lepszo niż przed tym!

To szkoda, żeście nie mieli małego wstrząsu mózgu!

 

Powyższe dwa dowcipy sugerują lekceważenie górników w stosunku do różnego rodzaju niebezpiecznych incydentów. Oczywiście nie jest to prawdą. Wydaje się, raczej, że górnicy w ten sposób rekompensują sobie ryzyko pracy na grubie.

 

Nie potrafią także we współczujący sposób przekazać informacji o śmierci kompana jego żonie. Emocjonalizm wypowiedzi nie jest bynajmniej mocną stroną stereotypowego pracownika z kopalni. W dwóch kolejnych dowcipach przeczytać można o górnikach, którzy mają problemy w przekazaniem wdowie hiobowej wieści i okazaniem należytej postawy wobec śmierci kolegi.

 

W katastrofie górniczej zginął Kulik. Górnicy się naradzali, jak to Kuliczce powiedzieć, że już nie mo chłopa. Wybrali do tego Francka, bo pedzieli, że on się nojlepiej do takich babskich spraw nadaje. Tóż Francek poszoł, zalupoł i pado:

Mieszko tu wdowa Kuliczka?

Coście? Przeca jo nie wdowa! Mój przyjdzie o drugiej ze szychty!

A o co weta, że jednak wdowa! – pado jej Francek.

Antka Perlika zatrzasło na grubie. Jak to pedzieć jego babie? Debatowali wszyscy długo, no i potym w trzech poszli do niej:

Perlicko, wasz chłop zesłob! – pado tyn pierwszy

Zebraliśmy pieniądze na wieniec – pado ten drugi.

A kapelmistrz pedzieli, że pogrzeb pasowołby im nojlepiej w poniedziałek – pedzioł trzeci.

 

Swoiste obśmiewanie sytuacji związanych z wypadkami, także śmiertelnymi, było więc pewnego rodzaju odtrutką na nie, oswajaniem się z możliwością śmierci. Komizm i humor mają wywoływać zmniejszenie dystansu, a przez to także mniejsze obawy przed zjazdem szolą na doł.

 

Co robi górnik w wolnym czasie?

 

Lista zainteresowań przeciętnych górników jest długa. Wymienianie można rozpocząć od fusbala, czyli piłki nożnej, hodowania gołębi, gry w karty, pielęgnowania ogródka działkowego, czytelnictwa prasy lub picia piwa. Zainteresowania górnicze były swoistą modą. Po pracy każdy powinien był się czym zająć w celu uniknięcia demoralizacji (w przypadku nieżonatych) albo znalezienia chwili spokoju (w przypadku nieszczęśników, którzy weszli w związki małżeńskie).

 

Piłka nożna ekscytowała większość część członków sfery górniczej. Działo się tak ze względu na element rywalizacji obecny w tym sporcie, jak i niezwykłą jego popularność w całej Europie. Górnicy często sami toczyli międzyzakładowe zawody czy brali czynny udział w meczach towarzyskich, zrzeszeni byli w klubach, natomiast praktycznie wszyscy z zapałem oglądali rozgrywki w telewizji czy słuchali sprawozdań radiowych z piłkarskich pojedynków. Spektakularne mecze, półfinały i finały były na ustach wszystkich gwarków przez długi czas, gdyż bardzo ekscytowano się ich wynikami. Do równie zatwardziałych kibiców piłki nożnej należał Francik z Sobota z poniższego kawału:

 

Francik Sobota był pierońskim leniem. Ale jak przyszło do jakiego meczu, to Francik tam był pierwszy i zawsze kibicował. Spotkoł go sztygar, a widząc, że zaś mało zrobił, pado mu:

Francik, za ta dzisiejszo robota licza ci ino dwie godziny!

Dziękuja wom pięknie, sztygarze. Wybiera je se w sobota, bo nasi grają z Legią.

Duś, duś gołąbeczki...

 

Stereotypowy górnik zajmuje się także gołębiami i poświęca im wiele wolnego czasu, lecz także zasobów pieniężnych, gdyż jest to hobby wymagające wielu nakładów finansowych. Także i owi gołymbiorze mają swoje miejsce w śląskich dowcipach:

 

Przyszedł górnik z szychty i pado do baby:

Jutro Francek jedzie do Lublina. Dołech mu gołębia, żeby go tam puścił. No i dobrze. Francek wrócił, a gołębia jak nie było, tak nie było. Wszyscy już o nim zapomnieli, kiedy roz baba pado chłopu:

Karlik, dziś gołąb przyszedł, ale piechty!

O pierona! – pado Karlik – to Francek mu zapomnioł skrzydła rozwiązać.

Gołębie oraz pobyty rekreacyjno-wypoczynkowe na działce miały relaksować stereotypowego górnika po ciężkim dniu lub tygodniu pracy. Pracownik kopalni mieszkający w familoku nie miał sposobności uprawiania czegokolwiek przy własnym mieszkaniu, stąd popularność ogródków działkowych przy większych osiedlach górniczych i w pobliżach zakładów pracy.

Stary Szyndzielorz mioł działka i cały czas chodził po niej. Mioł tam drzewa owocowe.

Roz patrzy i widzi, że na jego jabłoni siedzi fajnisty, barwny ptok. Wzion drabina, wspino się do ptoka. Już wyciągo ręka po niego, a to była papuga. Ona jak go ujrzała, tak pedziała:

Dzień dobry, panu!

A Szyndzielorz wystraszony pado:

Och, przepraszom wos, jo myśloł, że wyście są ptok!

 

Niektórzy z bohaterów śląskich dowcipów także w godzinach pracy robili sobie przerwę na wykonywanie swoich ulubionych zajęć, niezgodnych oczywiście z kopalnianymi regulaminami. Zamiast zajmować się swymi obowiązkami – grali w karty i pili piwo. Mówią o tym dwa dowcipy:

 

Roz na dole górnicy chcieli se w karty pograć. Nie mieli jednak pieniędzy i umówili się, że zamiast pieniędzy to se w gęba strzelą. No i dobrze. Teroz tasują karty a tu jeden prask w pysk, tego co tasowoł.

Pierona! Co robisz? Dyć żech jeszcze ani dobrze nie pomieszoł?

No, ja, ale przeca trzeba coś zawsze na początek dać do banku, nie?

Dwóch górników zamiast robić pije w lecie piwo, a muchy im pod nosem lotają. Odzywo się jeden:

- Patrz Karlik. Ten Noe taki niby mądry, a po co on te muchy do tej arki broł?

 

Jak czytać, to tylko „Trybunę”...

 

Dowcipy o górnikach – leniach, którzy zajmowali się rozrywkami zamiast obowiązkami, były w jakimś sensie przełamaniem wizerunku śląskiego etosu pracy. Z jednej strony w dowcipach pokazuje się wzorzec, z którego odbiorca powinien się śmiać, ale z drugiej – są to pewne sytuacje typowe, które z pewnością mogły mieć miejsce.

 

Górnicy byli także ludźmi, którzy stronili od wybitnych literackich dzieł sztuki, nie pogardzali natomiast prasą, niosącą przecież ogromne ilości nowych informacji, jakże przydatnych mężczyznom pracujących na dole. Poniższy kawał obrazuje przede wszystkim preferencje czytelnicze gwarków – a więc dość popularną w Polsce w czasach PRL-u (a także później) „Trybunę”.

 

Było to w pociągu z Bytomia do Gliwic. Do wagonu wlazło pełno górników, a jeden mioł „Trybuna” w ręku i czytoł. Za chwilę pado:

Hm, co to bydzie w lipcu, co to bydzie w lipcu?

Coś tam takiego przeczytoł? – pytają koledzy.

Ano, bo Karlikowi już teroz nogi śmierdzą, a co bydzie w lipcu?

 

Różnorodne upodobania górników przekładały się w na wice. Jak widać w wielu z tych dowcipów pojawiają się ciekawe zajęcia, jakim z lubością oddawali się górnicy w wolnym czasie, a także w czasie pracy, który sami sobie uprzyjemniali.

 

Na pyndzyi

 

Po wielu latach pracy na grubie czeka na górnika zasłużona emerytura, czyli pyndzyja. Jest to czas, kiedy górnik może zająć się wnukami, oddać całkowicie swoim zainteresowaniom: działce lub gołębiom, piłce nożnej, a gwarek mniej ambitny – piciu piwa. Dowcipy opowiadają także o tych emerytowanych górnikach, którzy otrzymali upragniony złoty zegarek za 25 lat pracy, ale wspominają o emerytach, dla których kopalnia była całym życiem i teraz nie potrafią bez niej egzystować:

 

Górnik poszoł na emerytura, no i zaczło się. Nie mógł borok bez gruby wytrzymać. Cniło mu sie, zaczął chorować, wszystko go bolało. Baba kozała mu iść do dochtora. Wzion, wykąpoł się i poszeł. Dochtor go zbadał i powiada:

Jak byliście młodzi, chorowaliście?

Nie, nigdy! W doma dzieci kupa, bydło, robota, gruba, nie było ani czasu na to.

A jak już dzieci wyrosły, jak już żeście wszystko mieli, chorowaliście?

Tyż nie, nie było kiedy. Byłech przodowym, potym kombajnistą.

No, to sami widzicie, że teroz dopiero mocie nareszcie czas na chorowanie. Są żeście na penzyji, mocie czas i teraz se prawdziwie pochorujcie, a nie żałujcie se!

 

Życie górnika na emeryturze nie jest usłane różami, gdyż do tej pory kopalnia była jego drugim domem. Z pewnością trudno jest mu przyzwyczaić się do nowej sytuacji życiowej. Prawdą jest natomiast, że górnik, nawet tan na emeryturze, nie musi przestać być górnikiem. Nadal przecież siedzi w barze z innymi kompanami, może odwiedzić swojego sztygara, czy udać się na coroczne spotkanie barbórkowe.

 

Ukryta prawda czy negatyw?

 

Obraz górnika wyłaniający się z dowcipów śląskich wydaje się być jednorodny. Pozostaje jednak pytanie – jest on prawdziwy czy wręcz przeciwnie, odwrócony? Z jednej strony niektóre z cech, o których była mowa na przykład przy okazji spędzania czasu wolnego, są typowe dla przeciętnego górnika. Z drugiej jednak – stosunek górnika do spowiedzi wielkanocnej czy do kobiet mógł zostać przejaskrawiony w kawałach właśnie w celu typowo dydaktycznym, a więc by pokazać pewne wady, które powinno się społecznie tępić. Byłby to swoisty negatyw stereotypu górniczego, odwrócenie barw.

 

Ze śląskich wiców wyłania się obraz górnika jako prostego robotnika, który wstydzi się jawnie wyrażać swoje uczucia, okazywać nadmierną religijność, za to dobrze czuje się w męskiej społeczności kopalnianej, łącznie z wszystkimi złymi przyzwyczajeniami i przywarami jej członków, takimi jak picie alkoholu, wulgaryzacja języka czy palenie papierosów. Każdy górnik oficjalnie szanuje swoich przełożonych, jednak jak wynika z przedstawionych dowcipach o dozorze – śmieje się z nieuczciwości sztygarów oraz niepraktycznej książkowej wiedzy posiadanej przez kierowników. Przeciętny gwarek jest także zupełnie pozytywnie nastawiony do religii (powitanie „Szczęść Boże” w kopalni, kult św. Barbary), jednak niekoniecznie do instytucji Kościoła. Ma także silną świadomość swojej odrębności. Każdy, kto nie jest Hanysem, jest dla niego obcym – czyli gorolem. Obawia się podczas każdej szychty o swoje życie, bo wykonuje niebezpieczny zawód, jednak w dowcipach wyraźnie igra się ze śmiercią oraz uszkodzeniami ciała doznanymi w czasie wypadków.

 

Nie ulega wątpliwości, że obraz zawodu górniczego przeżywa obecnie ewolucję. Zmieniają się priorytety w życiu typowego Ślązaka, jego zainteresowania i warunki życia, a co za tym idzie stereotyp gwarka, jaki analizowałam w dowcipach będzie powoli ulegał zapomnieniu, ale wierze, że póki co o górnikach usłyszymy jeszcze nie jeden dowcipny wic – podkreśla Marta Poremba.

 

Stowarzyszenie Humanistyczne Europa – Śląsk – Świat Najmniejszy, którego sekretarzem jest Marta Poręba inicjuje spotkania, prelekcje, panele dyskusyjne, imprezy kulturalne, zajmuje się także wydawaniem publikacji na temat naszego regionu.

 

Powstało ono w 2007 roku na kanwie istniejącej Sekcji Rybnickiej Studenckiego Koła Naukowego Historyków Uniwersytetu Śląskiego.

 

Celami Stowarzyszenia są: upowszechnianie znajomości zagadnień regionalnych wśród mieszkańców regionu i innych obywateli Polski, a inspiracja i promocja badań naukowych z zakresu szeroko rozumianego regionalizmu, publikacja prac popularyzujących dzieje Górnego Śląska, umożliwienie działalności naukowej absolwentom studiów historycznych Uniwersytetu Śląskiego i wszystkim osobom pasjonującym się tą dziedziną nauki.

Prezesem Stowarzyszenia jest Janusz Mokrosz.

Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.

REKLAMA 900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - BOTTOM]
Więcej z kategorii
REKLAMA 900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - BOTTOM1]
REKLAMA 900x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - BOTTOM1]
Komentarze (0) pokaż wszystkie
  • EXKAH
    user

REKLAMA 400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT]
REKLAMA 400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT]
REKLAMA 400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT]
REKLAMA 400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT1]
REKLAMA 400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT1]
REKLAMA 400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT1]
CZĘSTO CZYTANE
Fedrują dwiema ścianami, wybieg kolejnej jest wydłużany
3 maja 2024
16,638 odsłon
NAJPOPULARNIEJSZE - POKAŻ
NAJPOPULARNIEJSZE - POKAŻ
REKLAMA 400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT2]
REKLAMA 400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT2]
REKLAMA 400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT2]
REKLAMA 1600x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA1600x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - UNDER]