O wpływie pandemii na funcjonowanie spółek zaplecza górniczego w rozmowie z portalem netTG.pl opowiada Zdzisław Bik, prezes i dyrektor naczelny Grupy Fasing.
- W ostatnim czasie o górnictwie mówi się w kontekście koronawirusa i tego, jak pandemia wpływa na funkcjonowanie kopalń. Mam jednak wrażenie, że zapomniano o spółkach zaplecza górniczego, dla których także nastały ciężkie czasy. Jakie są zatem największe problemy, z którymi musicie się zmagać w okresie pandemii?
- W przypadku Fasingu 30 proc. obrotów powstaje we współpracy z polskim górnictwem. Naturalne zatem jest to, że sytuacja w kopalniach – która zmienia się z dnia na dzień i staje się coraz bardziej dramatyczna – odbija się na naszych zamówieniach. W ostatnim czasie otrzymaliśmy chociażby informacje o wstrzymaniu wszystkich zakupów przez Polską Grupę Górniczą. Co z tego, że mamy za sobą wygrane przetargi, skoro nie mamy podpisanych umów. To sprawia, że nie wiemy chociażby, czy zamawiać stal, na którą zapotrzebowanie musimy złożyć z odpowiednim wyprzedzeniem. To tylko przykład jednej sytuacji, która odbija się na naszej bieżącej działalności. Jak mówiłem, wpływy Fasingu z polskiego rynku stanowią ok. 30 proc., więc nie mamy tak tragicznej sytuacji, jakiej doświadczają inne firmy zaplecza górniczego.
- W górnictwie naturalne jest, że co jakiś czas po koniunkturze przychodzą lata chudsze. Czy można jakoś porównać obecny kryzys w branży wynikający z epidemii z tym, z czym branża mierzyła się przed ok. pięcioma laty?
- Dla mnie nie jest to porównywalne. Sytuacja w latach 2014-2015 dotyczyła generalnie tylko kwestii restrukturyzacji finansowej. Wtedy jednak wszyscy wiedzieliśmy, że górnictwo musi dalej funkcjonować. Dziś mamy bardzo wiele znaków zapytania. Słyszymy o planach zamykania kopalń czy o bardzo głębokiej restrukturyzacji – znacznie większej od tej planowanej w latach 2014-2015. W przypadku pandemii nie wiemy, które kopalnie przetrwają. Trzeba pamiętać, że kopalni nie można zamknąć tak sobie z dnia na dzień, a potem, jak gdyby nigdy nic się nie stało, ponownie jej otworzyć, jak np. hurtownię. To jest zakład, który musi być w ruchu, aby żyć, a stopniowe ograniczanie jego funkcji prowadzi po prostu do jego likwidacji. Dlatego uważam, że te kryzysy są nieporównywalne i to właśnie wśród firm zaplecza górniczego budzi dużą niepewność co do przyszłości.
- Jako firmy zaplecza jesteście jednym z elementów łańcucha dostaw. Wstrzymanie prac w kopalniach odbija się bezpośrednio na was, ale też na waszych kooperantach, od których nabywacie choćby wspomnianą stal. Czy ma pan już jakieś sygnały od tych mniejszych firm, które nie dają rady w tej epidemicznej rzeczywistości?
- W naszym łańcuchu dostaw jeszcze nie słyszałem o upadłości czy konieczności zamykania firmy. Mamy jednak sygnały, że nawet duzi gracze musieli ograniczyć zatrudnienie czy pozamykać pewne komórki w swoich firmach. Dla Fasingu pewną dźwignią jest jednak eksport, który stanowi ponad 60 proc. naszych przychodów. To powoduje, że my możemy sobie pozwolić na częściowe ograniczenie zakupów. Póki co nie przewidujemy jednak żadnych przestojów ani ograniczeń w produkcji.
- Grupa Fasing jest obecna na rynku chińskim. Jak znaczący wpływ na waszą działalność w Państwie Środka miał koronawirus?
- Odczuliśmy to w pierwszym kwartale, zwłaszcza w styczniu i w lutym. To odbiło się na naszych wynikach, ale już pod koniec marca wyszły pierwsze dostawy. Na pewno wyniki nie są porównywalne z I kwartałem 2019 r. Jesteśmy jednak na etapie podpisywania kolejnych umów w Chinach i liczymy, że ostatecznie uda nam się wypracować tam wynik na poziomie 80 proc. tego, co było w zeszłym roku. Muszę jednak wspomnieć, że pojawił się dla nas nowy znaczący odbiorca znajdujący się w Australii. Zabiegaliśmy o tę umowę przez trzy lata i obecnie to kierunek australijski zdominował nasz tegoroczny eksport. Na dodatek pozyskaliśmy także klientów na rynku norweskim. W tym trudnym okresie to właśnie dywersyfikacja jest naszym wielkim atutem.
- Przedsiębiorcy z zaplecza górniczego wystosowali list do premiera Mateusza Morawieckiego. Jest pan w gronie osób, które się pod nim podpisały. Jakie są oczekiwania wobec rządu?
- Przede wszystkim zależy nam na jasnej polityce wobec górnictwa. Chcemy wiedzieć, co będzie dalej z tą branżą. Te większe firmy pewnie dadzą radę przetrwać dwa, może trzy miesiące, ale dla tych mniejszych każdy dzień jest walką o przetrwanie. Dlatego istotne jest, żebyśmy wiedzieli, czego możemy się spodziewać w następnych tygodniach. Niewątpliwie liczymy też na większą możliwość skorzystania z tarczy antykryzysowej. Dziś widać, że im firma lepiej się stara, to tym gorzej dla niej w kwestii pomocy ze strony państwa. W wielu przypadkach firmy zaplecza górniczego sięgają już po swoje zaskórniaki, żeby nie ograniczać zatrudnienia czy produkcji. Wiadomo, że tych środków w pewnym momencie zabraknie. Tym bardziej że wiele z tych firm bazuje tylko i wyłącznie na rynku polskim.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Najwyższy czas zmienić regulacje prawno-podatkowe o których się mówi i stanowią ogromne obciążenie dla Krajowych Spółek Węglowych, a nic w tym temacie nie zrobiono.