Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, w którym górniczy Śląsk pokładał tak ogromne nadzieje, rozczarował Jerzego Markowskiego, b. wiceministra przemysłu i handlu oraz gospodarki. - Nie rzuca na kolana, chociaż trzeba pamiętać, że to zaledwie część pieniędzy, jakie możemy otrzymać z Unii – podkreśla ekspert.
- Wielkość tych środków jest upokarzająca i śmiesznie niska w porównaniu do potrzeb, które oceniono na niemal 500 mld zł. To pieniądze na zamknięcie kopalń, a my przecież chcemy przebudować nasz system energetyczny. Wątpliwości budzi też mechanizm ich dystrybucji, który nie został sprecyzowany – mówi ekspert. - Oni chcą nam zapłacić za zaprzestanie wydobywania węgla, a nie za stworzenie energetyki alternatywnej dla niego – podkreśla Jerzy Markowski.
Jego zdaniem Unia liczy na to, że skuszą nas pieniądze, które niczego nie mogą tak naprawdę załatwić. Przypomina, że w polsce transformacja górnictwa dokonała się w największej skali, -przy najmniejszych środkach i skutkach społecznych wśród wszystkich państw, które wydobywały w Europie węgiel.
- Górny Śląsk przeszedł ją w miarę łagodnie, porównując do rejonu Wałbrzycha, nie mówiąc o niemieckiej Westfalii czy francuskiego Pas de Calais. Pamiętajmy, że gdyby jutro skończyło się wydobycie polskiego węgla, to i tak jeszcze przez 30 lat będzie on pełnił ogromną rolę w energetyce. Dlaczego to nie może być rodzimy surowiec? Niemcy w 2018 r. zamknęły swoją ostatnią kopalnię i teraz są największym importerem węgla w Unii. Powinniśmy wyciągnąć wnioski z tej lekcji – podsumowuje ekspert.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Wykorzystać do końca nasze zasoby jakie mamy. A jesli juz je szczerpiemy to dopiero potem mozemy przekwalifikowac energetyke na inna.