- Jako PGNiG przez cały czas patrzymy na Górnośląskie Zagłębie Węglowe jak na jedno wielkie złoże gazu ziemnego, a konkretnie metanu. Ważne jest to, że to, co wydobywamy w Gilowicach, to jest gaz o zawartości 96-98 proc. metanu - mówi Piotr Woźniak, prezes PGNiG:
Rzadko kiedy mamy do czynienia z tak czystym paliwem, jakie wydobywamy z pokładów węglonośnych. Trzeba pamiętać, że początki wcale nie były takie obiecujące. Wszystko zaczęło się w 2012 r. Wtedy australijska firma Dart Energy odwierciła w Gilowicach otwór. Nic jednak nie zrobili i liczyli na przypływ gazu z otwartego górotworu. Ten przypływ gazu był, ale jednak bardzo skromny, bo maksymalnie wynosił 170 m sześc. na dobę. Po tym nieudanym eksperymencie my przejęliśmy odwiert i zastosowaliśmy całkiem inną metodę - wywierciliśmy dodatkowo otwór pionowy, który przecinał tamten otwór i zastosowaliśmy technikę szczelinowania hydraulicznego, czyli wpompowano płyn szczelinujący, który skruszył skałę. W efekcie dało to wydatek gazu na poziomie ok. 5 tys. m sześc. na dobę. To najlepiej pokazuje różnicę pomiędzy dwoma metodami.
Jeśli mówimy o zagospodarowaniu metanu w GZW, to przyświecają nam trzy główne cele. Przede wszystkim chodzi o poprawę bezpieczeństwa pracy ludzi i urządzeń na dole. Drugi powód to poprawa ekonomiki procesu wydobywczego. Postęp ścianowy po usunięciu metanu będzie dużo lepszy, a trzeba w tym miejscu powiedzieć, że postęp ścianowy w polskich kopalniach jest generalnie bardzo słaby. I oczywiście trzeci cel, to powód komercyjny, czyli zwiększenie wydobycia gazu ze źródeł krajowych.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.