Osiemnaście lat temu otwarto dla turystów jedną ze sztolni pouranowych w Kowarach. Nikt wtedy nie wiedział, czy położona w karkonoskiej dolinie, w lesie trasa podziemna przyciągnie turystów.
Jak się okazało, nie było to sezonowe przedsięwzięcie, chociaż w kolejnych latach obiekt i jego otoczenie przechodziły rozmaite perypetie. Turyści mogli obserwować bezpardonową walkę z konkurencją, a byli pracownicy narzekali na ekstrawagancje właścicieli obiektu.
Nie było uranu
Sztolnia nr 9 została wydrążona w latach 1949-1950. Nie znaleziono w niej uranu, więc jej boczne wnęki służyły jako magazyn materiałów wybuchowych. Po zakończeniu wydobycia uranu w Kowarach w 1958 r. przestała być potrzebna. Jednak w latach 1976-1979 wydrążono obok niej i połączono z nią sztolnię nr 9a wraz z labiryntem wyrobisk. Uczyniono to na potrzeby Hydro-Mechu, czyli Zakładu Doświadczalnego Politechniki Wrocławskiej w Kowarach. Jak widać, nie są to więc typowe sztolnie eksploatacyjne. Nie wyjechał z nich ani jeden wagonik rudy uranowej.
W latach 1990-1991 w jednej z komór w głębi sztolni 9a funkcjonowało inhalatorium radonowe, przeniesione z odległej o jakiś kilometr innej sztolni, oznaczonej numerem 19a. Jednak zmiana ustroju w Polsce pociągnęła za sobą upadek Hydro-Mechu. Został po nim niedokończony hotel obok sztolni 9 i 9a. Wrocławscy studenci ostatnie zajęcia mieli w sztolniach w 1993 r., potem sztolniami zajęli się złomiarze.
I pewnie podzieliłyby one los wielu innych wyszabrowanych wyrobisk podziemnych, gdyby nie to, że zainteresowali się nimi przedsiębiorcy z Wielkopolski, Marek Jankowski oraz Wojciech Jabłoński. Wydzierżawili od Nadleśnictwa Śnieżka w Kowarach teren ze sztolniami 9 oraz 9a, dokończyli budowę hotelu i otwarli 29 kwietnia 2000 r. podziemną trasę turystyczną pod nazwą Sztolnie Kowary. Jej pierwszą kierowniczką została Barbara Badowska- Średniawa, która kazała się tytułować... liderem sztolni. Dziewięć złotych kosztował wtedy bilet wejściowy do podziemi.
Zamurowane mapy
Wyposażenie górnicze podziemnej trasy turystycznej trzeba było odtworzyć z tego, co się dało. Tak więc wagoniki, niektóre narzędzia i obudowy metalowe typu Walenty zdobyto w likwidowanej kopalni węgla w Nowej Rudzie. Wózki i urządzenia górnicze przyjechały z kopalni anhydrytu w Iwinach, a część innych narzędzi z kopalni antracytu w Wałbrzychu.
Jako że było to zaledwie 14 lat po eksplozji elektrowni jądrowej w Czarnobylu, trzeba było jeszcze przekonywać turystów, że wyrobiska