Postawienie na wodór jako paliwo przyszłości może okazać się szansą dla Polski. Pozwoli nie tylko rozwiązać problem z wydobyciem węgla, ale też zwiększy bezpieczeństwo energetyczne kraju - ocenia w rozmowie z PAP prezes Toyoty na Europę Środkową Jacek Pawlak.
- Wodór możemy otrzymywać w różny sposób, co ciekawe, Polska już dzisiaj jest jednym z większych jego producentów - powstaje u nas ok. miliona ton rocznie. (...) Można go pozyskiwać m.in. z metanu, biomasy. Jednak bardzo ciekawym pomysłem i ogromną szansą dla naszego kraju jest to, że w Australii opracowano technologię pozyskiwania wodoru z węgla. Jak wiemy, mamy tego surowca bardzo dużo, a w przemyśle wydobywczym zatrudnienie znajduje nadal wiele osób, których przyszłość cały czas pozostaje pod znakiem zapytania - podkreślał Pawlak, odnosząc się do gazyfikacji węgla. Główne źródło produkcji wodoru w Polsce to zakłady chemiczne np. wytwarzające nawozy sztuczne. Oprócz tego na produkcję wodoru składają się rafinerie, koksownie, przemysł spożywczy.
Pawlak przypomniał równocześnie, że wodór jest coraz częściej wykorzystywany jako paliwo dla samochodów elektrycznych.
- Ten milion ton (produkowany w Polsce - PAP) wystarczyłby do zasilenia 5 mln samochodów w skali roku - podkreślił prezes Toyoty w Europie Środkowej.
- Gazyfikacja węgla to nie tylko niskie emisje szkodliwych gazów cieplarnianych, ale również możliwość czystego pozyskiwania wodoru. Australijczycy już korzystają z tego rozwiązania, a wyprodukowany wodór sprzedają do Japonii, gdzie samochodów wodorowych jest coraz więcej. Wydaje się, że jest to doskonały pomysł dla Polski, która nigdy nie miała szans stać się potęgą naftową, ponieważ nie ma u nas ropy. Jednak pojawia się zupełnie nowe paliwo, a do tego czyste i dużo lepsze od ropy naftowej, które możemy produkować z surowca, jakiego mamy pod dostatkiem, czyli z węgla. Z niego można otrzymać całkiem dużo wodoru - z tony można wyprodukować wodór, który pozwoli przejechać samochodem 18 tys. km - dodał rozmówca PAP.
Prezes Toyoty na Europę Środkową powiedział też, że "wszystkie do tej pory analizy, które prowadzono w Polsce pokazały, że produkcja wodoru z węgla jest rentowna". Jednak do tej pory brakowało impulsu potrzebnego do popularyzacji zarówno tej technologii, jak i samego wodoru.
- Pojawienie się popytu na wodór, wywołanego wprowadzeniem na rynek zasilanych wodorem samochodów z ogniwami paliwowymi, diametralnie zmienia sytuację. Może się okazać, że będziemy go potrzebować bardzo dużo, dużo więcej niż do tej pory. (...) Nawet dzisiaj przy małym popycie na wodór przejechanie 100 km na tym paliwie kosztuje praktycznie tyle samo, co na benzynie. Więc można założyć, że przy znacznym zwiększeniu produkcji uzyskalibyśmy spadek kosztów wytworzenia wodoru i wtedy moglibyśmy mieć paliwo, które jest nie tylko czyste, ale też dużo tańsze od ropy naftowej - zaznaczył Pawlak.
Odnosząc się do sytuacji w Polsce Pawlak podkreślił, że pojazdy wodorowe powinny w pierwszej kolejności znaleźć zastosowanie w transporcie publicznym. Szczególnie, że polscy producenci autobusów już je produkują.
- Wtedy nie mielibyśmy tego problemu co dziś, że pojazdy na baterie nie mogą przejechać całej trasy i muszą zjeżdżać do zajezdni. Autobusy elektryczne zasilane wodorem mają duży zasięg, a w sytuacji awaryjnej mogą szybko być dotankowane. Do tego autobusy elektryczne na baterie nie zmniejszają nam emisji, ponieważ energia elektryczna potrzebna do ich zasilania powstaje w wysokoemisyjnych elektrowniach węglowych - tłumaczył.
Pawlak zwraca też uwagę na stopniowy rozwój infrastruktury wodorowej na świecie.
- W tej chwili w Japonii buduje się tysiąc takich stacji, powstają też w Europie: w Niemczech, Danii czy Wielkiej Brytanii. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale w Niemczech stacje wodorowe buduje polski koncern - Orlen - wyliczał Pawlak.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.