„Stworzenie latającej maszyny, która byłaby cięższa od powierza, jest rzeczą niemożliwą” – powiedział w 1895 r. lord Kelvin, przewodniczący Towarzystwa Królewskiego w Londynie, kwestionując tym samym rozwój komunikacji powietrznej. Sytuacji, w których gremia naukowe podważały lub nawet wyśmiewały pewne tezy, projekty i pomysły innowatorów, było w historii świata całe mnóstwo. Dlatego to, że dzisiaj państwa i instytucje podnoszą krzyk w związku z decyzją Donalda Trumpa o wycofaniu się z paryskiego porozumienia klimatycznego, wcale nie musi znaczyć, iż ten ostatni nie ma racji. Prześledźmy kilka podobnych przykładów.
Podobnym sceptycyzmem został obdarowany Ludwik Pasteur, kiedy wywodził, że proces fermentacji jest wywołany przez drobnoustroje. Jego prace z zakresu wirusologii i bakteriologii spotykały się jednak często z krytyką środowisk badawczych, a prym w krytyce Pasteura wiódł profesor Pierre Pachet, ekspert ds. fizjologii na uczelni w Tuluzie, nazywający teorię o zarazkach „śmieszną fikcją”. Właśnie z powodu nieukrywanej przez wielu lekarzy pogardy dla koncepcji „małych robaczków wywołujących choroby”, jeszcze długo w XIX wieku wielu chorych umierało na gangrenę, a winę według ówczesnych naukowców ponosić miało „złe powietrze”.
Najbardziej skrajnym przypadkiem w tym zestawieniu pozostaje jednak bez wątpienia reakcja świata nauki na teorie głoszone przez Karola Darwina, którego publikację „O powstawaniu gatunków” odrzucał naukowy establishment z Richardem Owenem, zamieniając momentami dyskusję przyrodników w rozważania filozoficzne i mieszając biologię z religią. Do historii przeszły słynne, popularne w tym czasie karykatury Darwina jako małpy z głową uczonego, ale niewybredne żarty były wstępem do zwycięstwa ewolucjonistów w tym sporze, w myśl słów wypowiedzianych kiedyś przez Gandhiego: „Najpierw cię ignorują, potem śmieją się z ciebie, później z tobą walczą, później wygrywasz”.
Fala krytyki spadła w ub. tygodniu na amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, po tym jak zadecydował o zerwaniu porozumienia klimatycznego z Paryża COP21. Taka decyzja nie powinna być zaskoczeniem, bo Trump nie od wczoraj zapowiadał, że USA nie będą brać udziału w - jego zdaniem - „koncepcji stworzonej przez i dla Chińczyków, żeby uczynić przemysł Stanów Zjednoczonych mniej konkurencyjnym”. Podpisane w grudniu 2015 r. porozumienie to pierwsza umowa międzynarodowa, która zobowiązuje wszystkie państwa będące jego stroną do działań na rzecz ochrony klimatu, przede