Utarło się, że święta Bożego Narodzenia tracą na swoim uroku, gdy nie ma w domu choinki i śnieg nie pada. W Betlejem nie ma ani choinek, ani śniegu. A nam wydaje się, że – co jak co – ale choinka związana jest z Bożym Narodzeniem od antycznych czasów. Tak jednak nie jest. A jak?
Jeśli ktoś chce za wszelką cenę udowodnić tezę o antycznym pochodzeniu świątecznej choinki, to powie, że Rzymianie ozdabiali drzewa bluszczem i liśćmi laurowymi świętując swoje rozliczne bóstwa. Ale nawet pinia, choć jest śródziemnomorską sosną, nie bardzo przypomina świąteczne świerczki i jodełki.
Podobno choinkowy zwyczaj zawdzięczamy św. Bonifacemu Winfridowi. Podobno, bo zapisów dokumentalnych się nie uświadczy i trzeba bazować na legendach. I tenże święty (żył w latach 672-754) miał być kreatorem nowej katolickiej tradycji. Bonifacy zasłynął z nawracania pogan na terenie dzisiejszych środkowych i wschodnich Niemiec. Gdzieś tam w gęstych borach rosło święte drzewo, potężny dąb. Bonifacy wykorzeniając pogaństwo, kazał ściąć czczone drzewo. Dąb upadając przygniótł rosnące wokół niego drzewa z wyjątkiem jednego. To była mała jeszcze jodełka. Bonifacy miał powiedzieć zdruzgotanym poganom, jak podają późniejsze przekazy, że oto jest dowód na to, iż zwykła jodełka jest silniejsza od ich czczonego dębu. „I jest zawsze zielona, tak jak wieczny jest Bóg, dający nam wieczne życie. Niech ona przypomina wam Chrystusa!”. To było w VIII w.
Wzięta z Alzacji
Zakładając, że św. Bonifacemu dzieci całego chrześcijańskiego świata powinny podziękować za choinkę, to trzeba stwierdzić, że pierwsze zapiski o tym zwyczaju pochodzą dopiero z XVI w. i dotyczą Alzacji. I, co zaskakujące, w owym czasie przyozdabianie świerczków z okazji Bożego Narodzenia było uważane za zwyczaj… pogański! Są zapisy kazania teologa Johanna Conrada Dannhauera, który przypominając wiernym, że „wśród różnych głupstw świątecznych jest także choinka”, zapomniał – pewnie dlatego, że był luteraninem – o św. Bonifacym.
Nie brano sobie poważnie do serca rad teologów i „pogański” zwyczaj wychodził poza granice Alzacji. Gdy w Wersalu uznano, że choinka to nie tylko symbol wiecznie odradzającego się życia, ale także całkiem ładna ozdoba komnat, zwyczaj zyskał popularność. Stało się to dzięki żonie króla Ludwika XV – Marii Leszczyńskiej (1703-1768). Na przełomie XVIII i XIX w. świąteczną choinkę w swych domach zaczęli stawiać polscy mieszczanie. Trzeba było jeszcze wieku, by tradycja zagościła w chałupach w polskich wsiach. Bo one od dawna miały swoją zieloną i przystrajaną świąteczną ozdobę.
Symbolika ozdób
Podłaźniczka. To była choinka naszych praprababek. Taka jutka, sad rajski albo boże drzewko (bo też pod taką nazwą występowała ta słowiańska choinka), to gałąź sosny albo czubek jodły, świerku, wieszany u powały czubkiem w dół. Pień wskazywał niebo, a czubek – stół. Taka podłaźniczka miała zapewnić domownikom wszelakie dobro i ochronę przed nieszczęściem. Wieszano na niej różności nie tylko, jak czynimy dziś, wyłącznie dla ozdoby. Każda z tych ozdóbek miała utrwaloną w tradycji symbolikę.
Jabłka zapewniały zdrowie i urodę, symbolizowały też raj. Orzechy owijane w sreberka lub malowane srebrną farbą miały dać domownikom dobrobyt i siłę, a łańcuchy z kolorowych papierków wzmacniały więzi w rodzinie. Dyndające dzwoneczki zwiastowały dobrą nowinę, świeczki broniły przed złem, a gwiazda betlejemska miała pomagać w powrotach do domu. Tak symbolikę deszyfrują etnolodzy. I tak to, za sprawą niemieckich protestantów, choinka św. Bonifacego wyparła podłaźniczkę, która łączyła przez wieki dwie tradycje: przedchrześcijańską i chrześcijańską.
Żywa lub sztuczna
Dziś już symbolika związana ze świąteczną choinką poszła w zapomnienie. Drzewko ma być ładne, mają wisieć na nim śliczne bombki (pierwsze wyprodukowano w 1847 r. w Niemczech) i ma ładnie pachnieć. By spełnić ten ostatni warunek, wcale choinka nie musi być wzięta z lasu. Zapachowych psikaczy wybór jest szeroki. Problem pojawia się przy wyborze choinki - naturalna czy sztuczna?
W grudniu świat dzieli się na dwie frakcje i każda z nich głosi, że ma rację. W Polsce sprzedaje się co roku kilka milionów naturalnych choinek i kilka razy mniej sztucznych. To nie dlatego, że nie ma na nie amatorów. To dlatego, że – jak wyjaśnia co roku Ministerstwo Środowiska – „jeśli nie możemy mieć w domu naturalnego drzewka, rozwiązaniem jest sztuczna choinka, która też może być ekologiczna; to produkt wielokrotnego użytku – wystarczy na kilka latˮ. W Polsce sztuczna choinka pochodzi z Chin albo z... Koziegłów pod Częstochową (z folii produkowanej w Tajlandii). W tym 15-tysięcznym mieście działa ok. 400 firm trudniących się taką produkcją!
Zwolennicy żywej choinki uważają, że sztuczne po jakimś czasie będą zanieczyszczać środowisko, a takie prawdziwe, jak św. Bonifacy przykazał, po spełnieniu swojej dziejowej misji, kontynuują następną, ale już w charakterze biomasy. Poza tym świąteczne choinki nie pochodzą z wycinek lasu – argumentują ich miłośnicy – ale z plantacji. Sadzi się je tam, gdzie nie mogą rosnąć wysokie drzewa, głównie pod liniami wysokiego napięcia. W ten sposób zagospodarowane są ugory, Lasy Państwowe mają (główny dostawca świerczków i jodełek oraz sosenek w doniczkach) źródło dochodów, a ludzie konserwatywnych poglądów – pachnące żywicą drzewka w mieszkaniach.
Nie rozstrzygając, która frakcja ma rację, jedno jest pewne: choinka sztuczna albo prawdziwa to jedyne miejsce do złożenia prezentów!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.