Górnicze związki zawodowe są prawdziwą potęgą, ich pozycja jest wyjątkowa a liczebność wielokrotnie przerasta średnią dla całego kraju. Jednocześnie jest to już także ostatni aktywny bastion ruchu związkowego - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, który latem zeszłego roku po raz pierwszy od ćwierćwiecza dokładnie przyjrzał się szczegółom uzwiązkowienia w Polsce.
Wśród wszystkich pracowników działała prawie 13 tys. tzw. organizacji związkowych, które w sumie zrzeszają 1,6 mln członków. Co czwarty ze związkowców jest z zawodu nauczycielem (to najliczniejsza grupa w kraju) i również dokładnie co czwarty zatrudniony w szkolnictwie należy do związku zawodowego. Co dziesiąty polski pracownik jest górnikiem-związkowcem. Natomiast branża określana przy pomocy PKD jako "górnictwo i wydobywanie" nie ma sobie równych pod względem uzwiązkowienia: do organizacji związkowych należy aż... 72 proc. zatrudnionych. Na drugim miejscu (z dużo gorszym wskaźnikiem 31 proc.) sytuuje się energetyka i ciepłownictwo. Nauczycielom (3. miejsce - 25 proc.) niewiele ustępują transportowcy i magazynierzy (21 proc.), dalej - lekarze i pielęgniarki (21 proc. związkowców), pracownicy przedsiębiorstw wodociągów i kanalizacji (18 proc.) i urzędnicy publiczni (15 proc.) oraz spółdzielni mieszkaniowych i administracji domów (10 proc.).
W innych branżach związki istnieją szczątkowo. Na stu pracowników należy do związku tylko dwóch handlowców, czterech budowlańców, pięciu naukowców i laborantów, czy sześciu leśników.
Wyjątkowa jest pozycja górniczych syndykatów na mapie Polski. Podczas gdy pierwsze miejsce pod względem liczby stowarzyszeń i organizacji pozarządowych dzierży Warszawa z Mazowszem, województwo śląskie wyraźnie wysuwa się na czoło, gdy wziąć pod uwagę odsetek działających tu organizacji związkowych. Śląski wskaźnik 15 proc. warto porównać z województwami mazowieckim (12 proc.), dolnośląskim (9 proc.), wielkopolskim (8 proc.) czy małopolskim (7 proc.). W reszcie regionów wynik ten wynosi tylko 3-5 proc.
GUS policzył też, ile organizacji związkowych przypada na 10 tys. dorosłych Polaków (pow. 18 lat). I pod tym względem największe nasycenie wystąpiło na Śląsku (5,2) a najmniejsze na Pomorzu, w Małopolsce i na Mazowszu (3,5-3,6).
Najwyraźniej dominację górniczych związków zawodowych widać na mapie województw, obrazującej odsetek związkowców w odniesieniu do wszystkich członków związków w Polsce. Region śląski zaznaczono na czerwono ze wskaźnikiem 20 proc., gdy następne w kolejności województwo mazowieckie ze stolicą ma już tylko 15 proc. związkowców, a wszystkie pozostałe regiony zostają daleko w tyle (od 2 proc. w Podlaskiem do 8 proc. w Małopolsce i Wielkopolsce).
W kraju na jeden statystyczny zakład pracy przypada mniej niż 2 organizacje związkowe. W więcej niż co czwartej firmie działają przynajmniej dwa związki (27 proc.), natomiast takich zakładów, gdzie działa 5 i więcej organizacji związkowych (jak w górnictwie) w całej Polsce jest zaledwie 1 proc.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Najwięcej związkowców i związków zawodowych jest tam, gdzie najbardziej łamane są prawa pracownicze.
Nie ilość ale jakość pracy i strategii jest decydująca. W tym miejscu jest z pewnością potencjał dla optymalizacji. Jeżeli chodzi o tzw. uzwiązkowienie to wg moich informacji to w ZZ IGBCE jest zjednoczonych ok 95% zatrudnionych w GWK i Brunatnego chociaż to pierwsze bądzie zakończone w roku 2018 a drugie jest pod obstrzałem wyznawców religii klimatycznej...