Trudne czasy są dopiero przed nami - uważa Michal Heřman, prezes PG Silesia. Opinie tego menedżera zarządzającego prywatną kopalnią o polskiej branży wydobywczej są wprawdzie bardzo krytyczne, ale nie można im odmówić trzeźwego osądu sytuacji.
Heřman, który w formie żartu mówi, że najlepszym ratunkiem dla naszego górnictwa byłoby jego zamknięcie, twierdzi też, iż nasze kopalnie aż w 90 proc. wykorzystały już możliwości szybkiego dostępu do gotówki. Dotąd, aby utrzymać płynność, posiłkowano się sprzedażą części aktywów czy zaliczkami za węgiel - nieraz zalegający jeszcze pod ziemią - obecnie możliwości te zostały już wyczerpane.
Dla prezesa PG Silesia sukcesem tej funkcjonującej od pięciu lat firmy jest nie tylko to, że wydajność wynosi 1000 t na pracownika, ale przede wszystkim fakt, że kopalnia wydobyła w tym roku 1,7 mln t węgla bez jednej złotówki wsparcia z budżetu państwa.
- Polskie górnictwo powinno się rozwijać, a banki nie chcą go kredytować. Kopalnie są niedoinwestowanie. Jesteśmy przed audytami, w trakcie których może się okazać, że węgiel na zwałach ma niższą wartość niż jego wartość księgowa. Plan naprawczy Kompanii Węglowej zakładał, że spółka osiągnie 2 mld zł zysku. Myślę, że to dobra cyfra, tyle że trzeba przed nią postawić minus - dzieli się refleksją menedżer.
Pusta kasa
- Silesia ma narzędzie, którego nie mają polskie kopalnie - kapitał, który mogła zaangażować w modernizację kopalni - wskazuje Jerzy Markowski, były wiceminister w resorcie przemysłu i handlu.
Z opinią, że branża jest mocno niedoinwestowania zgadza się Alina Wołoszyn, doradca z KPMG.
- Wiele banków wycofuje się z finansowania projektów węglowych. Skąd więc wziąć pieniądze na inwestycje, skoro branża nie generuje zysków. A inwestować w polskie kopalnie trzeba, bo nie mamy innego surowca do produkcji energii - uważa ekspertka.
Jej zdaniem sytuację górnictwa pogarsza fakt utrzymującej się dekoniunktury na węgiel. Większość analityków zrewidowała swoje prognozy i twierdzi, że na odbicie cen w 2017 r. nie ma jeszcze szans.
Dobre prawo i obniżka kosztów
Jerzy Markowski sądzi, że uzdrowienie branży powinno być realizowane z dwóch kierunków. Pierwszy powinien być inicjowany przez państwo, drugi przez samą branżę - od środka. Markowski oczekuje, że ze strony najważniejszych ludzi w Polsce powinna paść deklaracja dotycząca przyszłości i roli węgla.
- Nie należy nie zauważać deklaracji paryskiej, bowiem jest to swojego rodzaju oddech, który uzyskało światowe górnictwo, a tym samym także górnictwo polskie. Ustalenia ze szczytu COP21 mogą być dla nas szansą, przy założeniu, że wykonamy pewien ruch technologiczny, żeby sprostać celom redukcji rozłożonym na długi okres czasu - wskazuje.
Były wiceminister przypomina, że jednym z narzędzi, jakimi dysponuje państwo jest legislacja, która powinna być wykorzystywana w procesie naprawy branży.
- Choćbyśmy niewiadomo z jakich narzędzi do uzdrowienia górnictwa korzystali i niewiadomo komu te niechciane kopalnie podrzucali, to dopóki nie opanujemy sytuacji w samych kopalniach, wąż zadłużenia będzie się stale wydłużał - podkreśla jednocześnie.
Polityka właścicielska
O znaczącej roli państwa w procesie restrukturyzacji górnictwa przekonany jest Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. Olszowski ocenia, że ostatnie lata charakteryzowały się brakiem polityki właścicielskiej i chaotycznymi decyzjami w sprawie działań naprawczych.
- Należy robić wszystko w celu wewnętrznego ograniczenia kosztów, ale jeśli tendencja na rynkach będzie się utrzymać, cena węgla osiągnie taki poziom, że w Polsce może jedna kopalnia będzie rentowna. Trzeba zastanowić się, co zrobić w takiej sytuacji. Wydaje mi się, że należy zacząć od osądu w skali makroekonomicznej. Powiedzieć społeczeństwu, jakie będą skutki likwidacji branży i kto zapłaci za zamknięcie kopalń. Trzeba zrobić prosty rachunek, jaka będzie utrata dochodów publicznych, które kopalnie generują do budżetu i ile stracimy miejsc pracy. Ile padnie firm okołogórniczych i małych przedsiębiorstw, będących ich kooperantami. A wydatki na świadczenia dla emerytów górniczych i tak będą ponoszone - wylicza.
Strategia określi ramy
O konieczności stworzenia programu branżowego dla górnictwa przekonany jest Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący ZZG w Polsce.
- Ważne jest, żeby opracować kolejny program, który będzie skuteczny. Jesteśmy w trakcie organizacji zespołu, który będzie pracował nad tym dokumentem. Jeśli nie w tym roku, to na początku stycznia do takiego spotkania dojdzie. W zanadrzu mamy jeszcze Radę Dialogu, która została reaktywowana, więc tych instrumentów społecznych jest wiele. Trzeba stworzyć takie ramy rozmów, aby nie trzeba było rozwiązywać problemów górnictwa na ulicach - podkreśla.
Janusz Olszowski wskazuje natomiast, że strategia powinna dotyczyć całego sektora górniczego, nie tylko producentów węgla.
- Jeśli okaże się, że ceny węgla są tak niskie w długim okresie, że nie opłaca się go produkować, będziemy musieli likwidować część potencjału, ale nie stanie się to w przeciągu najbliższych 2-3 lat.
Lider ZZG przestrzega natomiast przed składaniem obietnic na wyrost.
- Obiecywać jest bardzo łatwo, ale trzeba się zastanowić, jak te obietnic zrealizować po wyborach. Pomysłów na rozwój górnictwa jest dużo, ale ważne, żeby to był rozwój zrównoważony - konkluduje.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.