Górnictwo węglowe toczy głęboki kryzys. Spółki ledwo dyszą finansowo, tymczasem kolejka prywatnych inwestorów, starająca się o koncesje na rozpoznanie złoża lub jego eksploatację, jest coraz dłuższa. Fedrować chcą w województwie lubuskim, w śląskim Orzeszu i Jaworznie. Przyszłość dla górnictwa pozytywnie postrzega Główny Geolog Kraju Sławomir Brodziński. Jego zdaniem dochód generować będą najlepiej kopalnie nowe, mniejsze i płytsze, potrafiące produkować węgiel taniej.
Pierwszą prywatną kopalnią w Polsce był uruchomiony w 2002 r. zakład spółki Siltech, powstały na resztkach dawnej kopalni Pstrowski, przemianowanej po transformacji gospodarczej na KWK Jadwiga. Zakład z powodzeniem przetrwał kryzys w branży węglowej z 2009 r. Zakończył go nawet na plusie. Wiele wskazuje na to, że kolejny kryzysowy rok - 2014 także zamknie z zyskiem.
- Kopalnia, której właścicielem jest państwo, niczym nie różni się od prywatnej. W jednym i drugim przypadku liczy się rachunek ekonomiczny. Owszem, prowadzenie prywatnej kopalni to nie jest łatwy kawałek chleba, ale nie odradzałbym nikomu, kto chciałby spróbować. Z góry mówię: początkowo na kokosy nie ma co liczyć - przyznaje Jan Chojnacki, współzałożyciel i obecny prezes zarządu kopalni Siltech.
W okresie koniunktury na węgiel jej właściciele przeznaczyli sporą część zysku na inwestycje.
- To się opłaca, bo w kryzysie nowe inwestycje obniżają koszty wydobycia. Poza tym stale należy inwestować w bezpieczeństwo - tłumaczy Chojnacki.
Największą dotychczasową inwestycją Siltechu było oddanie do użytku upadowej "B". Kosztowała 10 mln zł. Połączyła powierzchnię zakładu z pobliskim Polem Biskupice, udostępniając resztkowe pokłady 507, 509 i 510, usytuowane mniej więcej w poziomie 300 m. Jest to najniżej położone wyrobisko kopalni.
Zakład wydobywa ok. 180 tys. t węgla rocznie przy zatrudnieniu ok. 200 osób. Wydajność w przeliczeniu na jednego pracownika kształtuje się na poziomie ponad 900 t surowca i jest wyższa od przeciętnej, wyliczonej dla państwowych zakładów górniczych na 650 t.
- Fedrujemy na resztkach. Gdybyśmy mieli złoże, można by uruchomić ścianę i pokusić się o wydobycie rzędu nawet 10 tys. t na dobę. A tak dysponujemy trzema kombajnami chodnikowymi, wyciągając węgiel przenośnikami. Ludzie pracują w systemie trzyzmianowym. Być może z czasem przejdziemy na system pracy obowiązujący w PG Silesia. Chodzi o maksymalne wykorzystanie maszyn. No i o fedrowaniu na zwały nie ma mowy. Zbyt musi być zapewniony - wyjaśnia dalej Chojnacki.
Według jego obliczeń Siltechowi wystarczy węgla na 5 do 7 lat. Niebawem przyjdzie więc zastanowić się, co dalej. - Mam w zanadrzu kilka pomysłów. W tym fachu trzeba myśleć do przodu - dodaje.
Jan Chojnacki, były dyrektor kopalni Jadwiga i poseł na Sejm RP, obecnie szefujący zabrzańskiemu Siltechowi, obchodził w ub. tygodniu 50-lecie swej działalności w branży górniczej. Z tej okazji wojewoda śląski Piotr Litwa złożył jubilatowi słowa uznania za podjęcie działań na rzecz racjonalnego wykorzystania zasobów złóż węgla kamiennego oraz poprawy bezpieczeństwa i higieny pracy w kopalni. Życzenia przesłała również Małgorzata Mańka-Szulik, prezydent Zabrza, gratulując przedsiębiorcy odwagi w podejmowaniu decyzji i kreatywnego myślenia.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
łatwo mówić p. Chojnackiemu o zarabianiu na węglu kiedy dostało się kopalnię za półdarmo, z zazbrojonymi ścianami nie musząc ponosić na wstępie działalności praktycznie żadnych kosztów inwestycyjnych. koledzy którzy pracowali tam przed samym zamknięciem dużo mieli do powiedzenia na temat dwóch szycht przepracowanych na dobę, jedna na konto kopalni druga za ekstra kasę do łapy. Historyjki o zazbrojonych ścianach otamowanych przed samym zamknięciem też mogłyby sprawdzić odpowiednie służby.
zgadzam się z tobą chciałem tylko powiedziec że te parę worków łatwiej sprzedać
Może i można w workach wynieść na powierzchnię, ale przynajmniej sami na siebie zarabiają. Nie wyciągają ręki po publiczne pieniądze, tak jak mają to w zwyczaju państwowe kopalnie z leniwymi opasłymi baronami związkowymi na czele. A więc jednak górnictwo może być dochodowe, trzeba tylko chcieć pracować...
to co nafedrują to można w workach wynieść na powierzchnie a porównują takę kocinę do kopalni wydobywającej parę tysięcy ton na dobę