Komisja środowiska w Parlamencie Europejskim poparła w środę (19 czerwca) opóźnienie aukcji części pozwoleń na emisję CO2, czemu sprzeciwia się Polska. Głosowanie plenarne PE w tej sprawie spodziewane jest na początku lipca.
Sprawa tzw. backloadingu, czyli opóźnienia aukcji pozwoleń na emisję CO2 podzieliła największą grupę polityczną w PE - chadecką Europejską Partię Ludową. Część europosłów tej frakcji zasiadających w komisji środowiska nieoczekiwanie zmieniła stanowisko i zagłosowała za propozycją Komisji Europejskiej. W zamyśle KE opóźnienie aukcji 900 mln pozwoleń na emisję CO2 ma podnieść ich niską obecnie cenę i zmobilizować firmy do zielonych inwestycji. Polska uważa z kolei, że to ingerencja w rynek i wskazuje, że może stracić na tym 1 mld euro w latach 2013 - 2020.
- Zyskaliśmy szersze poparcie dla rozwiązania, które pozwoli systemowi handlu emisjami (...) wspierać innowacje na rzecz walki ze zmianami klimatu. Wierzę, że cały Parlament Europejski poprze propozycję, co pozwoli nam rozpocząć negocjacje z unijnymi ministrami tak szybko, jak to możliwe - powiedział po głosowaniu sprawozdawca komisji, socjaldemokrata Matthias Groote.
W przeciwieństwie do Groote, rezultatem głosowania zmartwieni są polscy europosłowie. Ich zdaniem poprawiona w środę propozycja może być jeszcze gorsza dla Polski, niż wcześniej głosowana. Jedna z poprawek zakłada przekierowanie przychodów ze sprzedaży 600 mln z 900 mln "opóźnionych" pozwoleń do specjalnego funduszu na nowe technologie, który byłby zarządzany przez KE. Oznaczałoby to, że państwa UE uzyskałyby bezpośrednio dochody jedynie z 300 mln pozwoleń na emisję CO2, których aukcja byłaby przesunięta na okres po 2015 r.
Druga ważna poprawka to poddanie przeglądowi listy sektorów zagrożonych przeniesieniem działalności poza UE na skutek nowych unijnych restrykcji. Gdyby z listy tej zniknął przemysł ciężki, darmowych pozwoleń na emisję CO2 mogłyby nie otrzymać polskie firmy.
Europosłowie komisji środowiska przegłosowali też zapisy, zgodnie z którymi backloading będzie tylko jednorazową interwencją na rynku. Chcą też, żeby KE zaproponowała głębszą reformą systemu handlu emisjami. Groote podkreślił, że backloading jest tymczasowym rozwiązaniem, a tylko dzięki strukturalnej reformie "ETS pozostanie kamieniem węgielnym europejskiej polityki klimatycznej i inspiracją dla reszty świata".
- Głosowanie poszło nie po naszej myśli, ale ono niczego nie zamyka. Każdy poseł w głosowaniu imiennym (na sesji plenarnej) będzie miał prawo i obowiązek wypowiedzenia się w tej sprawie, a my mamy czas na to, by odbudować koalicję, która dwa miesiące temu zdołała odrzucić backloading - powiedział dziennikarzom po głosowaniu europoseł Konrad Szymański (PiS).
Jak dodał, backloading oznacza zaostrzenie polityki klimatycznej UE.
- To administracyjne podniesienie cen uprawnień, które muszą kupować polskie przedsiębiorstwa, w szczególności z branży energochłonnej. Więc jest to sztuczne, administracyjne podniesienie kosztów produkcji, którego być może niektóre przedsiębiorstwa nie przetrzymają. Pamiętajmy, że mamy kryzys, (...) więc dokładanie przez Unię Europejską dodatkowych kosztów przemysłowi jest skrajną nieodpowiedzialnością - powiedział.
Zdaniem Leny Kolarskiej-Bobińskiej (PO) środowe głosowanie "zwerbalizowało" podziały w Europejskiej Partii Ludowej ws. backloadingu, ale nie przesądza jeszcze wyniku głosowania plenarnego.
- Trudno przesądzić wynik, ale będzie trudniej niż poprzednio - powiedziała PAP.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.