Mija rok od wejścia w życie zmian regulujących działalność niemal 5 tys. ratowników górniczych, pracujących w specjalistycznych jednostkach, jak CSRG i okręgowe stacje ratownicze. Nowe zasady miały już okazję kilka razy sprawdzić się w przysłowiowej walce, czyli podczas akcji ratowniczych. Ostatnio w niezwykle dramatycznych okolicznościach w kopalni Zofiówka.
Rozporządzenie Ministra Energii w sprawie ratownictwa górniczego, które te zmiany wprowadziło, było częścią pakietu kilku rozporządzeń, dotyczących m.in. organizacji pracy i bezpieczeństwa w górnictwie. Zmiany dotyczyły też zasad prowadzenia akcji w kopalniach. Nowością był m.in. wymóg, by jeden z pięciu członków zastępu ratowniczego miał jednocześnie kwalifikacje do udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej. Rozporządzenie na nowo zdefiniowało niektóre procedury związane z działaniem ratowników czy organizacją akcji ratowniczych.
Nowe przepisy wzmacniały rolę i odpowiedzialność kierownika ruchu zakładu górniczego zarówno w zakresie organizacji ratownictwa w zakładzie, jak i już prowadzenia samej akcji. Kierownik ruchu zakładu górniczego jest zarazem osobą kierującą akcją ratowniczą. Gdy do wypadku dochodzi pod jego nieobecność, np. w nocy, akcją kieruje dyspozytor kopalni. Wcześniejsze przepisy stanowiły, że dyspozytor przekazuje kierowanie akcją najwyższej funkcyjnej osobie przebywającej w kopalni, a ta – kierownikowi ruchu, gdy dotrze on do sztabu akcji. Nowe przepisy wyeliminowały pośredni etap. To pozwoliło na usprawnienie akcji i uniknięcie chaosu w sytuacji, gdy najwyższa rangą - po kierowniku ruchu - osoba funkcyjna w chwili rozpoczęcia akcji znajduje się np. w wyrobiskach podziemnych kopalni i potrzebuje czasu, by dotrzeć do sztabu, a potem zorientować się w sytuacji. Jednak ratownicy zwracają uwagę na to, że konieczne jest dbanie o to, by dyspozytorami zostawały osoby bardzo doświadczone.
Nowe przepisy sprawiły, że kierownicy akcji i baz ratowniczych muszą co trzy lata przechodzić specjalistyczne kursy - dotychczas raz na pięć lat. Kierownikami baz są tylko ratownicy. Wcześniej można było powierzyć tę funkcję także innym osobom.
Ratownicy zostali także obowiązkowo doposażeni w dodatkowy sprzęt: sygnalizatory optyczne i akustyczne oraz tzw. czujniki bezruchu, sygnalizujące np. zasłabnięcie czy inne kłopoty zdrowotne ratownika. Przepisy podniosły też podstawowe wymagania stawiane ratownikowi - aby nim zostać, trzeba ukończyć 23 lata i pracować w kopalni co najmniej od dwóch lat. Dotąd wystarczył rok pracy i ukończone 21 lat.
- Większość wprowadzonych przed rokiem zmian nasze środowisko odbiera pozytywnie. To m.in. podwyższenie z 21 do 23 lat wieku, w którym można rozpocząć pracę ratownika, bo taka osoba jest bardziej doświadczona w pracy pod ziemią. Dobrym krokiem jest zapis, aby jeden z pięciu członków zastępu miał kwalifikacje do udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej oraz doposażenie ratowników w dodatkowy sprzęt, m.in. czujniki bezruchu. Wszystkie nowinki technologiczne, które mogą poprawić bezpieczeństwo powinny trafiać do nas. Ludzkie życie nie ma ceny - podkreśla Paweł Wyciślok, przewodniczący ZZ Ratowników Górniczych w Polsce.
Dodaje, że akcja ratunkowa w kopalni Zofiówka pokazała, ile tak naprawdę osób trzeba zmobilizować, kiedy dochodzi do wypadku zbiorowego. W ciągu doby w akcji w jastrzębskiej kopalni brało udział 300, a czasami nawet 400 ratowników.
- Mimo że w Jastrzębskiej Spółce Węglowej ratownictwo jest na wysokim poziomie, to wszyscy widzieliśmy, jak ogromne siły trzeba było angażować i że gdyby w tym samym czasie konieczna była jeszcze jedna akcja ratownicza, to mogłoby dojść do niedoborów przy zabezpieczaniu czynnych kopalń. Szczególnie dotyczy to kilku zakładów Polskiej Grupy Górniczej - mówi Paweł Wyciślok.
Wyjaśnia, że o tym, ale też o innych problemach ratownictwa związek chce porozmawiać z Grzegorzem Tobiszowskim, wiceministrem energii.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Ratowników w Polsce jest za mało . W JSW jest po 150 w każdej drużynie i nie idzie znaleźć chetnych, W to wchodzą wszyscy kierownicy i osoby dozoru W PGG NIE idzie znaleźć chętnych do tych 150 Na kopalnię. A liczba 5000tys jest, bo niektóre firmy też mają drużyny. I każdy zakład ma mieć swoją drużynę. Proponuję poczytać a nie pisać bzdury pseudo-znawcy.
Michal102
Ratownictwo powinno byc tylko zawodowe CSRG
Pięć tysięcy ratowników górniczych na 20 kopalń, czyli 250 osób na zakład, wg przepisów dyżurują po 2 zastępy na zmianę czyli 40 osób na dobę, 800 osób na wszystkie zakłady, a czym zajmuje się ta cała reszta?
Po dwóch latach to się jeden z drugim nauczy machać łopatą. Ratownik powinien pracować przynajmniej 10 lat w przodku albo w ścianie a teraz jest tak że są same pociotki z zerowym doświadczeniem którzy biorą wysokie dodatki i co trzy lata jubileusze szok. Mało tego po każdych badaniach wydolnościowych powinni mieć pobieraną krew i mocz bo oszukują.