- Obecny kryzys energetyczny powinien być dla nas znakiem ostrzegawczym i punktem zwrotnym. Dryfujemy, a brak decyzji co do kształtu i kierunku dalszej transformacji energetycznej jest niebezpieczny z perspektywy stabilności energetycznej kraju. To ostatni moment, aby wspólnie z decydentami, ekspertami, operatorem rynku i przedsiębiorstwami opracować racjonalną strategię dla energetyki - mówi dr Joanna Maćkowiak-Pandera.
- Rozbudowujemy OZE, ale potrzebna będzie nadal energetyka konwencjonalna lub magazyny mocy. Jeśli odejdziemy od węgla, a potem od gazu, to trzeba myśleć jak zabezpieczyć dostawy, albo pogodzić się z tym, że nie wszystkich będzie stać na prąd. To nie tylko problem Polski, mówię to w perspektywie całej Europy – podkreśliła podczas konferencji „Stan wyjątkowy w energetyce” Małgorzata Kozak, dyrektorka Departamentu Rozwoju Rynków i Spraw Konsumenckich, URE.
Z kolei dr Maciej Bukowski, Prezes WiseEuropa, zaznaczył, że mocy w systemie energetycznym nie mamy nadmiarowo dużo.
- Tak było w socjalizmie. Od tego czasu minęło jednak 30 lat. Elektrownie się zestarzały, nowych mamy niewiele, a zużycie energii wzrosło. System balansuje na granicy wytrzymałości. Może zdarzyć się, że będziemy w sytuacji kryzysowej i trzeba będzie wyłączać część odbiorców, albo dojdzie do blackoutu. W tym sezonie bym się tego jeszcze nie spodziewał, ale za 5 lat już tak. Ambiwalencja strategiczna, odkładanie ważnych decyzji – to nie pomaga. Także inwestorom prywatnym – mówił ekspert.
Paweł Czyżak, Kierownik ds. Energii i Klimatu, Instrat, uważa, że mleko trochę się już rozlało.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.