– Jeżeli chcemy budować elektrownie na morzu, to one muszą mieć zabezpieczenie w postaci pracujących stabilnie elektrowni, które są niezależne od wiatru i pogody. To jest w pierwszej kolejności gaz i przewidywalna w długim czasie trajektoria odchodzenia od energetyki węglowej. To daje nam czas i 12 lat na wprowadzanie energetyki nuklearnej – mówi Piotr Naimski.
Jak podkreśla, wiążące decyzje dotyczące budowy pierwszej w Polsce elektrowni atomowej należy przyspieszyć, jeżeli – zgodnie z planem – inwestycja ma ruszyć w 2026 r.
– Powinniśmy jak najszybciej podjąć ostateczną decyzję o budowie tej nuklearnej części naszej energetyki, jeżeli przewidujemy, że pierwszy reaktor będziemy uruchamiali w 2033 r., a kolejne aż do 2043 r. To wpisuje się w transformację całej polskiej energetyki przewidzianą na lata 2040-2060 – mówi pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
Zgodnie z przyjętym w październiku przez rząd programem polskiej energetyki jądrowej (PPEJ) do 2043 r. w Polsce mają działać już dwie elektrownie atomowe, w każdej z nich zaplanowano po trzy bloki o łącznej mocy od 6 do 9 GW. W latach 2040–2045 około 1/5 krajowej produkcji energii ma już pochodzić z atomu.
Inwestycja powstanie w Lubiatowie–Kopalinie lub Żarnowcu (lokalizacjach wskazanych już we wcześniejszym PPEJ z 2014 r.), ale pod uwagę brane są również Bełchatów i Pątnów. Uruchomienie pierwszego bloku przewidziano na 2033 r., kolejne będą oddawane w latach 2035 i 2037. Kolejna taka inwestycja ma wystartować w 2032 r., a trzy reaktory drugiej elektrowni mają być po kolei uruchamiane w latach 2039–2043. Rządowy plan zakłada, że Skarb Państwa wykupi 100 proc. udziałów w powołanej do tego celu spółce PGE EJ 1, a po wyłonieniu inwestora strategicznego zachowa w niej 51 proc.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.